W szczycie jest jeszcze gorzej. Na tym odcinku ustawiono ok. 20 sygnalizatorów świetlnych, ale nie ma tzw. zielonej fali. Efekt – jadąc z dozwoloną prędkością 50 km/h, niemal zawsze trafia się na czerwony sygnał. Dalej jest niewiele lepiej. Przed Nadarzynem także tworzy się korek. Tutaj zielone światło dla aut jadących trasą nr 8 świeci się zbyt krótko.
A gdy dodamy do tego powolne ruszanie polskich kierowców, to zator gwarantowany. Kolejnym absurdem są niewłaściwie ustawione ograniczenia. W niektórych miejscach mimo dobrej widoczności skrzyżowania i przejścia dla pieszych jest ograniczenie (np. na 393. km), a w innych, gdzie trudno cokolwiek dostrzec, można jechać nawet 100 km/h (m.in. na 428. i 418. km). Po zjeździe z dwupasmówki w Rawie Maz. problemem stają się za wcześnie stawiane znaki wyznaczające teren zabudowany. Mimo że przejeżdżamy np. przez las, to trzeba jechać z szybkością 50 km/h. To wszystko wydłuża czas przejazdu i powoduje frustrację wśród kierowców. GDDKiA zapowiada, że wprowadzi zmiany na odcinku Warszawa–Łódź. I powinna, bo nawet jeżeli czas przejazdu nie ulegnie drastycznemu skróceniu, to może poprawi się komfort jazdy. A spokojny kierowca to bezpieczny kierowca.