Statystyki firm oponiarskich są zastraszające i – co gorsza – wcale nieprzesadzone. Podczas zorganizowanego przez nas wyrywkowego badania ciśnienia okazało się, że w co trzecim samochodzie odwiedzającym stację benzynową koła były niedopompowane. Co trzeci kierowca ryzykuje więc niebezpieczne złapanie gumy w czasie jazdy i godzi się na podwyższone zużycie paliwa. I to podwyższone bardzo znacząco!
Sprawdziliśmy to na torze firmy Continental. Nasz testowyGolfV 1.4 pokonał wielokrotnie tę samą trasę, mając różne wartości ciśnienia w kołach. Oto wyniki: wzrost zużycia paliwa sięgał nawet 10 proc. Kiedy ciśnienie w oponie wynosiło 0,8 bara zamiast zalecanych 2 barów (opona była mocno ugięta, ale nieuważny kierowca może tego nie zauważyć), zużycie paliwa wzrosło o 0,71 litra na 100 km. Wobec takich wyników testu zalecenie jest oczywiste: należy regularnie kontrolować ciśnienie w oponach – przynajmniej raz na dwa tygodnie.
A najlepszym sposobem uniknięcia jazdy na niedopompowanych kołach jest wyrobienie nawyku sprawdzania ciśnienia w ogumieniu przy okazji każdego tankowania. W końcu nie bez powodu na większości stacji znaleźć można kompresory i manometry. Ci, którzy chcą oszczędzić nieco więcej, mogą nawet nieznacznie podwyższyć ciśnienie. Ale uwaga! W większości przypadków granica bezpieczeństwa to 0,5 bara powyżej zaleceń producenta. Przy wyższych wartościach opona przestaje tłumić nierówności, a zawieszenie musi przenosić większe obciążenia, przez co szybciej się zużywa.
Zmniejsza się też powierzchnia przylegania opon do drogi, co pogarsza prowadzenie auta. To zbyt wiele poświęceń jak na niewielką oszczędność paliwa. Z naszych doświadczeń wynika również, że pompowanie opon azotem ma niewielki sens. Wprawdzie spowalnia on ponoć nieco proces starzenia się opon i wolniej z nich uchodzi, jednak różnice te zwykle nie są na tyle duże, żeby warto było dopłacać. W końcu zupełnie darmowe powietrze, którym oddychamy, zawiera aż 78 proc. azotu.
Jak przebiegał nasz test?
Żeby zapewnić powtarzalne warunki prób (jedynym zmieniającym się czynnikiem miało być ciśnienie w oponach), testy wykonywaliśmy na torze należącym do firmy Continental. Dzięki temu na wyniki pomiarów wpływu nie miało natężenie ruchu czy zmieniające się warunki jazdy. Testowy Volkswagen Golf został wyposażony w precyzyjną aparaturę mierzącą zużycie paliwa. Ciśnienie powietrza było mierzone na zimnych kołach (przed ich zamontowaniem).Powolny spadek ciśnienia.
Jak samodzielnie znaleźć przyczynę?
Powoli uchodzące z opony powietrze to wbrew pozorom groźna usterka. Podczas szybkiej jazdy niedopompowana opona nagrzewa się do ekstremalnie wysokiej temperatury. Grozi tozniszczeniem bieżnika, a w najgorszym przypadku – nawet eksplozją opony. Jeżeli niedługo po napompowaniu opony powietrza znów brakuje, rozpoczynamy szukanie przyczyn. Doskonale nadaje się do tego spryskiwacz ogrodowy, wypełniony wodą z mydłem lub płynem do zmywania. Mydlana piana ujawnia nawet drobne nieszczelności.
Nie ufaj serwisom!
Teoretycznie kontrola stanu ogumienia (w tym oczywiście sprawdzenie ciśnienia w oponach) należy do zakresu każdego przeglądu technicznego. O tym, że nawet autoryzowane serwisy renomowanych marek traktują takie "błahostki" po macoszemu, przekonał się boleśnie nasz redakcyjny kolega, który złapał gumę podczas wakacyjnego wyjazdu. Choć auto było tuż po przeglądzie, to koło zapasowe (które też powinno być sprawdzone) nie nadawało się do użycia, a nawet nie nosiło śladów jakichkolwiek oględzin od początku eksploatacji samochodu.
Zaufanie jest dobre, ale kontrola jeszcze lepsza – radzimy samodzielnie sprawdzać ciśnienie nie tylko w kołach, na których jeździ auto, lecz także w kole zapasowym. Warto również upewnić się, czy koło zapasowe da się w ogóle wyjąć – to szczególnie ważne w pojazdach, w których znajduje się ono w niczym nieosłoniętym koszu pod autem.
Czy masz wszystko?
Sprawne i napompowane koło zapasowe nie wystarczy, żeby uporać się ze "złapaną gumą". Trzeba mieć jeszcze klucz do kół i podnośnik. Z wykonanych przez nas już kilka lat temu testów wynika, że klucze znajdujące się w fabrycznych zestawach narzędzi nadają się co najwyżej do odkręcenia koła w nowym samochodzie. I to tylko raz, bo fatalna jakość wykonania i użytych materiałów powoduje, że po pierwszych próbach klucz się deformuje.
W przypadku zapieczonych nakrętek lub kół solidnie przykręconych kluczem pneumatycznym fabryczne narzędzie na nic się nie przyda. W sklepach z akcesoriami samochodowymi można za ok. 30 zł kupić przyzwoite klucze teleskopowe lub krzyżakowe. Uwaga:fabryczne podnośniki mogą być podstawiane pod auto wyłącznie w punktach wskazanych w instrukcji.
Podsumowanie
Jeśli nasze auto nie zostało wyposażone w automatyczny system nadzorujący ciśnienie powietrza w kołach, to nie pozostaje nic innego, jak samodzielna regularna kontrola. Zapominalscy mogą zainwestować kilkaset złotych i doposażyć auto w czujniki. O tym, jak to zrobić, pisaliśmy m.in. w sierpniowym numerze "Poradnika AŚ". Nie radzimy jednak bezkrytycznie ufać elektronice – z naszych doświadczeń, np. z Peugeotem 307 czy Renault Laguną, wynika, że bywa ona bardzo zawodna.