• Zużycie paliwa jest obecnie większe średnio o 42 proc. w porówananiu z danymi fabrycznymi
  • Od września wszystkie nowe auta będą musiały mieć podawane zużycie paliwa według nowych norm
  • Wygląda na to, że cenniki wersji i wyposażenia będą w przyszłości znacznie uproszczone

Powoli zaczęliśmy już przyzwyczajać się do tego, żeby deklarowane przez producentów zużycie paliwa traktować z przymrużeniem oka. Skoro w danych technicznych piszą, że samochód ma palić średnio – dajmy na to – np. 4,5 litra, to w rzeczywistości pewnie będzie to 6 czy 7 l/100 km. Takie odchyłki już od dawna mało kogo wzburzają – tak jest i tyle, a świadomi nabywcy bardziej ufają niezależnym testom niż deklaracjom producentów. Warto sobie jednak uświadomić, że kiedyś wcale tak nie było.

Kiedy w 1997 roku wprowadzano aktualną, wciąż jeszcze obowiązującą wersję metodologii wykonywania oficjalnych pomiarów zużycia spalin, tzw. cykl pomiarowy NEDC (New European Driving Cycle), rozstrzał między teorią a praktyką był znacznie mniejszy i w zależności od modelu wynosił od kilku do kilkunastu procent. Według danych zebranych przez niemiecką organizację proekologiczną DUH w 2001 roku średnia różnica między zużyciem paliwa deklarowanym a rzeczywistym wynosiła 9 proc., ale już w 2016 roku było to średnio aż 42 proc.!