Trzeba potem ustalić, kto jest właścicielem auta i wezwać go na komendę. Wtedy można stwierdzić: on czy nie on? Trwa to nawet kilka tygodni. W przypadku aut firmowych i leasingowanych wezwanie trafia do firmy i ustalanie winnego trwa prawie zawsze długo. A mandat "za zdjęcie" można wystawić tylko w ciągu 30 dni od ujawnienia czynu! Jeśli się nie uda, aby ukarać sprawcę, policja musi skierować sprawę do sądu grodzkiego. Co robić w takiej sytuacji? Przede wszystkim zachować spokój! Funkcjonariusze, wypełniając wniosek do sądu, określają rodzaj i wielkość wykroczenia oraz proponują wysokość kary. Sąd prawie zawsze nakłada na kierowcę taką grzywnę, jaką proponuje policjant lub strażnik miejski - czyli według taryfikatora. Kierowca nie ma obowiązku stawić się na posiedzeniu sądu (odbywa się to często w innym mieście - tam, gdzie popełniono wykroczenie) i nie ma to wpływu na wysokość kary. Ewentualnie można stanąć przed sądem, aby próbować przekonać sąd, że kara powinna być mniejsza z jakiegoś powodu. Po rozpatrzeniu sprawy sąd przesyła ukaranemu informacje, jak i gdzie zapłacić grzywnę. Procedura pochłania mnóstwo zbędnej pracy urzędników, ale z powodu niedoskonałych przepisów sprawca nie ponosi dodatkowych konsekwencji.
Za prędkość do sądu?
Aby policja mogła wystawić mandat za wykroczenie drogowe, musi znać sprawcę. Na podstawie zdjęcia wiadomo tylko, jakim autem popełniono wykroczenie.