Do ubezpieczycieli wiedza ta dociera powoli. Tylko nieliczni oferują zniżki z tytułu posiadania dobrego zabezpieczenia. W Polsce oceną skuteczności elektronicznych zabezpieczeń samochodowych zajmuje się PIMOT. Niestety, kryteria, jakimi się posługuje, są dużo mniej wymagające od obowiązujących w innych krajach europejskich. Dlatego elektroniczne zabezpieczenia dopuszczone do sprzedaży w Polsce można liczyć w setkach. W krajach zachodnioeuropejskich wybór jest skromniejszy, ale jakość wyższa.Znaczny udział w ułatwianiu pracy złodziejom mają "montażyści" pracujący w autoryzowanych stacjach obsługi samochodów. Instalują oni alarmy w sposób charakterystyczny - identyczny i łatwy do rozszyfrowania dla danego modelu auta. Wiedza złodziei samochodowych jest w tym względzie wielka - znają oni położenie poszczególnych modułów, wiedzą które przewody zewrzeć i gdzie ich szukać. W niektórych firmach instrukcje serwisowe zobowiązują pracowników ASO do likwidacji funkcji immobilisera, jaką ma prawie każdy alarm montowany poza fabryką. Po co? Jeśli alarm się zepsuje, nie spowoduje unieruchomienia pojazdu. Klient o tym "braku" nie dowie się, ponieważ auto ma też własny immobiliser zintegrowany z komputerem silnika, który uruchamiany jest tym samym pilotem. Użytkownik nie może wiedzieć, ile blokad uruchamia jednym "kliknięciem". Teoretycznie natychmiast po kupnie auta można założyć dobre zabezpieczenie w specjalistycznym serwisie. Warto jednak zajrzeć do książeczki gwarancyjnej: niektóre firmy za taką "samowolę" natychmiast odbierają gwarancję na cały samochód. O rodzaju zabezpieczenia nie decydują więc ubezpieczyciele (niektórzy stosują własne kryteria oceny skuteczności), tylko sprzedawcy samochodów.Sposób na autoNa początku złodziej ustala, jakie urządzenie zabezpiecza dany samochód. Pomocna mu w tym będzie naklejka reklamowa na szybie. Będzie miał jeszcze łatwiej, jeżeli kluczowy element zabezpieczenia został umieszczony w widocznym miejscu. Np. syrenkę można "odciąć" bądź "uciszyć" przy pomocy pianki poliuretanowej w spreju. Jeżeli widać, że alarm został standardowo zamontowany w ASO, wiadomo też, jak unieszkodliwić immobiliser. Jeżeli z praktyki danej firmy samochodowej wynika, że immobiliser nie jest podłączany, pozostaje zająć się blokadą fabryczną. Wystarczy mieć komputer sterujący silnikiem od takiego samego lub podobnego auta i wpiąć go w miejsce oryginalnego. Znajomość modelu zabezpieczenia przydatna jest złodziejowi jeszcze z innego względu: prawie każdy alarm i prawie każdy immobiliser posiadają funkcję awaryjnego wyłączenia na wypadek usterki - umożliwia ona właścicielowi lub serwisowi łatwe uruchomienie auta, gdy zablokuje się immobiliser. "Tryb awaryjny" opisany jest w instrukcji alarmu. Czasem też na... głównym module, który z powodu lenistwa montażysty profesjonalny złodziej odnajduje w kilkanaście sekund. Pomocne mu będzie również pozostawienie na module schematu połączeń elektrycznych. Ponieważ w bardzo wielu urządzeniach brak zasilania powoduje otwarcie blokad, często wystarczy przeciąć czerwony przewód lub rozłączyć właściwą kostkę elektryczną. Jak złodziej odnajduje moduł, jeśli nie ma go w "standardowym" miejscu pod deską rozdzielczą? Jego położenie zdradzą przewody prowadzące od czerwonej, migającej diody.ZabezpieczamyWszelkie naklejki informujące o rodzaju alarmu należy usunąć, ewentualnie można nakleić inne. Warto zrezygnować z migającej diody. Jeśli gwarant zezwala na montaż alarmu poza ASO, warto skorzystać z tej możliwości. Prawidłowo zamontowany alarm niskiej klasy może być skuteczniejszy niż urządzenie profesjonalne zamontowane byle jak. Staranne ukrycie modułów, użycie przewodów o jednakowym kolorze, zainstalowanie fałszywych wiązek elektrycznych, dwóch lub trzech syren z własnym zasilaniem bardzo utrudniają pracę złodziejom amatorom. Profesjonalistów posiadających rozległą wiedzę i duże możliwości techniczne takie zabezpieczenia nie przestraszą. Ostatecznie można przecież zabrać właścicielowi kluczyki. Stąd pomysł pilotów z kodem dostępu. Najskuteczniejsze są zabezpieczenia wykorzystujące tzw. moduły rozproszone. Instalacja alarmowa nie ma własnych wiązek elektrycznych - korzysta z oryginalnej instalacji auta. Brak widocznych przewodów utrudnia odnalezienie blokad. Inny pomysł to sygnalizacja próby kradzieży przemiennie migającymi kierunkowskazami - światła awaryjne, gdy syrena jest unieszkodliwiona, nie zwracają uwagi przechodniów.
Zbędny gadżet?
Już chyba mało kto wierzy, że autoalarm, nawet wyrafinowany - z blokadą zapłonu, antynapadem - może skutecznie zabezpieczyć auto przed kradzieżą. Coraz bardziej skomplikowana technika jest bezsilna - auta giną w tempie regulowanym wyłącznie przez popyt.