Logo

Zostań ze mną na dłużej

Robert Rybicki
Robert Rybicki

Wiedzą oni, że zabezpieczenie antykorozyjne to coś, czego w salonie, wybierając auto, klient i tak nie zobaczy. A kilka gram cynku mniej oraz kilkaset zaoszczędzonych mililitrów środka antykorozyjnego po przemnożeniu przez setki tysięcy wyprodukowanych egzemplarzy aut oznacza trudne do pogardzenia kwoty. W dodatku występuje przyjemny dla producentów efekt uboczny - po kilku latach zardzewiałe auta trafią na złom, a ich właściciele będą musieli rozejrzeć się za czymś nowym. Interes producentów będzie się zatem nieustannie kręcił!W związku z kiepskimi doświadczeniami, jakie mamy z samochodami, które od kilku lat są już na rynku, postanowiliśmy dokładnie sprawdzić, jak pod tym względem prezentują się zupełnie nowe modele, a także, czy problem skąpstwa przy produkcji dotyczy tylko najtańszych aut. Pierwszy "pacjent" to przedstawiciel klasy premium, ośmiotygodniowy Mercedes C 180 Kompressor. Drugie auto to reprezentant klasy budżetowej - Citroën C1 o przebiegu zaledwie 800 km.Auta rdzewieją przez oszczędnościW roli członków jury wystąpili profesjonalny blacharz oraz lakiernik.Ze szczególną dociekliwością w pierwszej kolejności zbadaliśmy Mercedesa. To nic dziwnego, w końcu tej firmie w ostatnichlatach zdarzyło się kilka wpadek - pisaliśmy m.in. o rdzewiejących przedstawicielach klasy E, skorodowanych Sprinterach i Vito. W tym przypadku wynik oględzin był jednak pozytywny. Solidne, aluminiowe nadkola z przodu, szerokie osłony z tworzyw sztucznych, chroniące wrażliwe elementy podwozia, zabezpieczone spawy i wklejone uszczelki pokazują, że Mercedes uczy się na błędach i nie chce uchodzić za producenta nietrwałych aut. Ale do ideału jeszcze trochę brakuje. Zauważyliśmy m.in. zbyt krótkie nadkola z tyłu. W szczelinach między nimi a resztą karoserii zbierać się może brud, błoto i sól - to miejsca szczególnie narażone na korozję. Niezbyt dokładnie zabezpieczono też tylne podpory sprężyn zawieszenia. Plastikową listwę tylnej klapy za słabo przytwierdzono, z czasem może więc przycierać lakier - jednak wystarczy ją odpowiednio podkleić i problem nie wystąpi nigdy!Znacznie gorzej wypadł niestety tani Citroën. Lista braków: skąpo nałożona warstwa antykorozyjna na spodzie auta, liczne krawędzie i szczeliny w miejscach narażonych na uderzenia kamieni oraz działanie wody bez jakiejkolwiek warstwy ochronnej, profile zamknięte progów częściowo niezabezpieczone od wewnątrz. Mimo minimalnego wieku i przebiegu na wielu częściach podwozia już teraz widać rdzawy nalot. Poważne zastrzeżenia budzą cztery fragmenty niezabezpieczonej, a częściowo już nawet korodującej blachy na przednich i tylnych podłużnicach. To miejsca, w których samochód mocowany jest do taśmy produkcyjnej. To już nie przejaw oszczędności, ale po prostu partactwa. Choć większość blach Citroëna została ocynkowana, szczerze radzimy samodzielnie zadbać o porządne zabezpieczenie antykorozyjne. W przeciwnym wypadku rdza może przedwcześnie zakończyć związek z tym sympatycznym małym autkiem.Czy znów warto poprawiać fabrykę?O tym, że warto zabezpieczaćfabrycznie nowe auta, dawno już zapomnieliśmy. Świadomość takiej potrzeby zniknęła wraz z zakończeniem produkcji ostatnich reliktów PRL-owskiej motoryzacji: Malucha i Poloneza, które rdzewiały już na taśmie produkcyjnej. Wtedy rzeczywiście nikogo nie dziwiło, że samochód trzeba poprawiać po fabryce. Koszt dodatkowego zabezpieczenia to - w zależności od rozmiarów auta - zwykle ok. 300-1000 zł. Do dyspozycji mamy kilka różnych rodzajów preparatów, przy tym w przypadku nowego auta w zasadzie każdy z nich powinien spełnić swoje zadanie. Wybierać możemy spośród środków stworzonych na bazie olejów czy wosków, mas bitumicznych lub tworzyw sztucznych. Pierwsze są stosunkowo wygodne w użyciu - zwykle do ich zaaplikowania nie trzeba specjalnie przygotowywać auta, demontować elementów wyposażenia samochodu, w dodatku dostają się one nawet do najgłębszych zakamarków w profilach zamkniętych karoserii. Środki te mają jednak również i wady. Warstwa ochronna jest mało stabilna i z czasem spływa lub jest zmywana z blachy - dlatego zabieg należy powtarzać nie rzadziej niż co dwa lata. Oleje nie sprawdzą się również w przypadku pojazdów eksploatowanych w trudnych warunkach. Trwalsze są preparaty na bazie wosków. Zwykle wymagają jednak aplikacji na ciepło oraz przygotowania samochodu. Warstwa ochronna jest trwalsza niż w przypadku preparatów olejowych, ale z czasem, w miarę wysychania wosku, mogą się pojawić pory, przez które wilgoć przenika do blachy. W jeszcze większym stopniu problem ten dotyczy preparatów bitumicznych, które są wprawdzie odporne na czynniki mechaniczne, jednak szybko tracą właściwości ochronne, pękają oraz nasiąkają resztkami słonej wody i tym samym przyspieszają korozję. Najodporniejsze na starzenie są plastyczne masy na bazie PCV.Lexus Lexusowi nierówny?Polskie przedstawicielstwo Lexusa ostrzega przed autami tej marki importowanymi nieoficjalnie z USA. Według komunikatu prasowego przeciwko znacznie tańszym autom zza oceanu przemawia cała lista argumentów. Po pierwsze, w Polsce nie jest honorowana amerykańska gwarancja na auta tej marki. Po drugie, pojazdy sprzedawane w USA są tam produkowane z zupełnie innych podzespołów. Według polskiego przedstawicielstwa Lexusa samochody z rynku amerykańskiego mają też inne zawieszenia i mniej skuteczne układy hamulcowe, nieprzystosowane do prędkości rozwijanych w Europie. Nie da się też przeprogramować wskazań komputera pokładowego na system metryczny - wartości podawane są w milach i galonach. Oryginalne radia odbierają na innych częstotliwościach, nie działa system nawigacji GPS, a odtwarzacze płyt DVD mogą nie czytać płyt wyposażonych w blokady strefowe. W dodatku przed dopuszczeniem do ruchu w Europie konieczne może się okazać dokonanie przeróbek np. oświetlenia, bo oryginalne nie spełnia europejskich norm, m.in. trzeba zamontować asymetryczne światła mijania. Co ciekawe, w wielu nawet bardzo bogatych wersjach wyposażeniowych brakuje tak oczywistych dla Europejczyków elementów, jak np. światła ksenonowe. Koronnym argumentem przemawiającym za zakupem Lexusa w polskiej sieci dilerskiej ma być Program VIP, zapewniający m.in. bezpłatny odbiór/dostarczenie samochodu do/od klienta na terenie kraju, bezpłatny samochód zastępczy na czas przeglądów i napraw. Ciekawe, jak zareagowaliby Amerykanie, gdyby dowiedzieli się, że kupują auta "drugiego" gatunku? Czy zaczęliby sprowadzać Lexusy z Europy? Może i droższe, ale za to o ile lepsze... W każdym razie na polskim rynku Lexusy stają się coraz popularniejsze. Mimo zaledwie 6 salonów dilerskich oficjalna sprzedaż aut tej marki osiągnęła w 2007 rokupoziom ok. 750 egzemplarzy. To dobry wynik, biorąc pod uwagę fakt, że modele z USA sprzedawane są nawet o ponad 100 tys. zł taniej.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: Eksploatacja Porady
Przeczytaj skrót artykułu
Zapytaj Onet Czat z AI
Poznaj funkcje AI
AI assistant icon for Onet Chat

To jest materiał Premium

Dołącz do Premium i odblokuj wszystkie funkcje dla materiałów Premium:

czytaj słuchaj skracaj

Dołącz do premium
Skrót artykułu