- Jazda po cudzym terenie bez zgody jego właściciela jest nielegalna!
- Za niszczenie łąk i pól grozi grzywna, podobnie jak za jazdę motocyklem bez tablic po drodze publicznej – chwalenie się takimi wyczynami w sieci nie świadczy najlepiej o wyobraźni sprawcy i autora nagrań
- W obronie własności nie wolno przekraczać pewnych granic – samosąd na motocykliście to przestępstwo!
Filmik „Mściwy rolnik chciał mię utopić – nauka skoków przez rowy” (pisownia oryginalna) robi w internecie zawrotną karierę. Zaczyna się niewinnie: „ To znowu ja, Artur Puzio z Motogangu” – a na ekranie widać motocyklistę ryjącego buksującym kołem crossowego motocykla głębokie bruzdy w czyimś polu. Film najwyraźniej miał mieć charakter instruktażowy, bo „zawodnik” pokazuje w nim, jak przeskakiwać motocyklem nad rowami z wodą.
W pewnym momencie następuje jednak gwałtowny zwrot akcji – w kadrze pojawia się zdenerwowany, uzbrojony w dwa kije rolnik, po którym widać, że „Motogang” mu raczej niestraszny. Zarówno motocyklista, jak i filmujący jego wyczyny operator stają się celem ataku. „Po moich łąkach będziesz, ku...o, rył?”. Motocyklista najpierw usiłuje się tłumaczyć, że po żadnych łąkach nie jeździł, ale najwyraźniej nie przekonuje tymi tłumaczeniami rolnika – „a, co k...a, ksiądz?
Po czym następuje wymiana ciosów, po której motocyklista wraz z broniącym swojej własności rolnikiem lądują w rzece – rzeczywiście wygląda to tak, jakby wściekły rolnik chciał Artura Puzio utopić. Tuż przed wymuszoną kąpielą, crossowiec „radzi” jeszcze rolnikowi, że ten mógł przecież wezwać policję, a później nawet krzyczy do operatora, żeby to zrobił. Ciekawostka! To zapewne jeden z niewielu udokumentowanych przypadków, kiedy przedstawiciel „motogangu” sam prosi się o spotkanie ze stróżami prawa!
Samosąd na motocykliście to też przestępstwo
Tego typu sytuacje nie są wcale rzadkością, podobnych filmów w internecie można znaleźć wiele. Trudno się temu dziwić – w lasach i na polach, szczególnie na obrzeżach miast i miejscowościach turystycznych motocykliści i quadowcy stali się prawdziwą plagą – tam, gdzie ludzie szukają wytchnienia od miejskiego zgiełku, pojawiają się i to najczęściej całymi watahami. Pędzą po leśnych duktach i polnych drogach, niszczą uprawy na polach, demolują łąki, płoszą zwierzęta.
To często prowadzi do eskalacji agresji również ze strony tych, którzy tym co robią motocykliści czują się zagrożeni lub poszkodowani. Wystarczy poszukać na Youtube.com filmów pod hasłem „Angry People vs Dirtbikers”, żeby zobaczyć jak to wygląda – naprzeciwko motocyklistów stają nie tylko rolnicy z widłami i sztachetami, spacerowicze szczują ich psami, starsze panie usiłują wbijać kije do nordic-walkingu w szprychy przejeżdżających maszyn, albo tłuką nimi motocyklistów po kaskach. Zdarzają się jeszcze groźniejsze sytuacje – w lasach między drzewami rozciągane są stalowe linki, w korzenie wystające z ziemi wbijane są stalowe, zaostrzone pręty.
To prawdziwa wojna, w której obie strony nie liczą się z możliwymi konsekwencjami – motocykliści stwarzają zagrożenie dla otoczenia, a reagujący na ich wyczyny często zachowują się tak, jakby chcieli ich za to pozabijać. Tu w każdej chwili może dojść do tragedii! To, że motocykliści notorycznie łamią prawo, nie znaczy, że przechodnie mogą bezkarnie dokonywać na nich samosądów. Ktoś, kto fizycznie atakuje motocyklistę, albo w inny sposób naraża go na utratę życia czy zdrowia, np. zastawiając na motocyklistów czy quadowców pułapki, nawet na prywatnym (ale nieogrodzonym) terenie, sam popełnia przestępstwo.
Jazda motocyklem crossowym to niesamowita frajda – jeśli ktoś lubi prędkość, adrenalinę i poczucie wolności i... (pozornej) bezkarności, to działa to na niego jak narkotyk. Próbowałem – wiem jak to działa, rozumiem tych, którzy bez takich emocji nie potrafią żyć. To niesamowicie skuteczny sposób na oderwanie się od codzienności. Tyle, że jak wiele tego typu ekstremalnych przyjemności jest to zwykle zabawa na granicy prawa, a często wręcz całkowicie z prawem sprzeczna. I to z wielu powodów!
Pojazd niedopuszczony do ruchu
Zacznijmy od tego, na czym crossowcy i quadowcy jeżdżą. Większość używanych przez nich pojazdów nie ma prawa poruszać się po drogach publicznych. Nie są zarejestrowane, a nawet jeśli są (lub kiedyś były) to i tak nie spełniają wymogów technicznych i formalnych, żeby móc nimi jeździć po ulicach.
Nie mają tablic rejestracyjnych, oświetlenia, mają zbyt głośne wydechy – wiele motocykli crossowych nie ma nawet homologacji drogowej. Te które homologacje miały i tak są zwykle tak zmodyfikowane, że nie mają najmniejszych szans na pozytywny wynik obowiązkowego badania technicznego – więc jeżdżą bez przeglądu. To znaczy, że teoretycznie można się nimi poruszać wyłącznie poza drogami publicznymi, a po ulicach mogą być wożone na przyczepie czy w busie.
Ale zwykle nie są! Większość takich „sportowców-amatorów” dojeżdża na miejsce terenowych szaleństw na kołach. Czują się bezkarni, bo przecież ich maszyny nie mają tablic, oni mają na głowach kaski i gogle – a gdyby nawet na drodze pojawiła się policja, to przecież można uciekać przez pole czy przez las.
Warto jednak pamiętać, że od trzech lat ucieczka pojazdem mechanicznym przed policyjnym pościgiem, to już nie wykroczenie, a przestępstwo za które grozi nawet kara pozbawienia wolności do 5 lat!
Motocykl bez tablic i ubezpieczenia? Za szkody płacisz sam!
Teoretycznie kary za poruszanie się niezarejestrowanym pojazdem po drogach publicznych nie są przesadnie wysokie – można za to dostać mandat w wysokości 500 zł (do 5000 zł, jeśli sprawa trafi do sądu), do tego kara za brak obowiązkowego ubezpieczenia OC – w przypadku motocykli to tylko 870 zł (a nie 5200 zł, jak w przypadku samochodów osobowych).
Prawdziwe kłopoty zaczynają się dopiero wtedy, kiedy dojdzie do wypadku – w takiej sytuacji właściciel nieubezpieczonego pojazdu musi zapłacić za szkody z własnej kieszeni – również za szkody na osobach, w tym nawet za dożywotnią rentę dla osoby poszkodowanej! To mogą być setki tysięcy, a nawet miliony złotych!
Czym grozi ucieczka z miejsca wypadku?
W praktyce często kierowcy niezarejestrowanych i nieubezpieczonych motocykli jeśli spowodują wypadek, próbują po prostu uciekać – a to już grozi naprawdę poważnymi konsekwencjami prawnymi. Sprawca jest wtedy traktowany tak, jakby doprowadził do wypadku prowadząc pod wpływem alkoholu lub narkotyków – jeśli w wypadku były osoby ciężko ranne lub ktoś zginął, zbiegły sprawca może pójść siedzieć na od 2 do 12 lat, a do rozprawy może siedzieć w areszcie!
Jazda poza drogami publicznymi
Skoro więc większość używanych przez kaskaderów-amatorów motocykli i quadów nie ma prawa poruszać się po drogach publicznych, to może rzeczywiście powinni jeździć nimi po polach i lasach? Nie, to nie takie proste! Pola i łąki to zwykle prywatna własność i jeśli ich właściciel sobie tego nie życzy, to jeździć po nich nie wolno. Jest na to też stosowny paragraf: Art. 156 Kodeksu wykroczeń.Kto na nienależącym do niego gruncie leśnym lub rolnym niszczy zasiewy, sadzonki lub trawę, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany.
Poza tą karą sprawca może zostać obciążony nawiązką w wysokości kolejnych 500 zł, a poszkodowany właściciel upraw może się od niego domagać naprawienia lub zrekompensowania poniesionych szkód. Rekultywacja rozjeżdżonej łąki albo zwrot kosztów związanych ze zniszczeniem łąki mogą kosztować grube tysiące – w związku z suszą jedna bela siana kosztuje nawet ponad 140 zł!
Jazda po lasach - wysokie grzywny, a nawet przepadek pojazdu!
A co z lasami? Tu kary mogą być jeszcze surowsze. Generalnie jazda po lesie motocyklem czy quadem dozwolona jest tylko po drogach publicznych, które są oznaczone jako dopuszczone do ruchu dla pojazdów silnikowych. Wyjątki dotyczą tylko uprawnionych podmiotów i osób, m.in. służb leśnych czy myśliwych.
Domyślnie drogi leśne, które nie są oznakowane jako drogi lub ulice, nawet jeśli nie ma na nich znaków zakazu czy szlabanów, są dla pojazdów zamknięte. A zresztą, jak już wcześniej ustaliliśmy, nawet po takich drogach większość crossowych motocykli jeździć nie może, bo nie są dopuszczone do ruchu! Za zjazd z drogi publicznej w lesie grozi kara do 1000 zł – samo zaparkowanie pojazdu w lesie przy drodze już jest karalne.
Jeszcze poważniejsze kary grożą w przypadku jazdy po obszarach chronionych, np. parkach narodowych, parkach krajobrazowych, obszarach chronionego krajobrazu, obszarach Natura 2000. Nie dość, że grozi za to grzywna lub kara aresztu lub grzywny (art 127 Ustawy o ochronie przyrody), to jeszcze przedmiot, który posłużył do popełnienia wykroczenia lub przestępstwa przeciwko środowisku naturalnemu, czyli w tym przypadku motocykl lub quad, może podlegać przepadkowi.
Dodatkowo sąd może nakazać też wobec sprawcy obowiązek przywrócenia stanu poprzedniego, a jeśli obowiązek taki nie byłby wykonalny - nawiązkę do wysokości 10 000 złotych na rzecz organizacji społecznej działającej w zakresie ochrony przyrody lub wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska i gospodarki wodnej!
Nie zapłacę, bo mnie nie złapią?
Kara grzywny? Odsiadka? Muszą mnie najpierw złapać! To typowa reakcja leśnych motocyklistów. Otóż nie muszą! Wystarczy, że ktoś upubliczni filmik ze swoich nielegalnych wyczynów w internecie – taki materiał doskonale nadaje się jako dowód przed sądem!
Policja i inne służby wiedzą, jak z takich nagrań korzystać, o czym przekonał się już niejeden celebryta wrzucający kompromitujące nagrania do sieci. Wracając do motocyklowych wyczynów Artura Puzio – złożenie do prokuratury zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, na podstawie udostępnionych przez niego materiałów, już zapowiedziała jedna z organizacji zrzeszających rolników.
Gdzie można legalnie poszaleć na motocyklach i quadach?
Na wielu filmach przedstawiających utarczki motocyklistów z ludźmi, którzy próbują ich na polnych drogach zatrzymywać, pojawia się pytanie: „to gdzie ja mam jeździć?”. Niestety, prawo do motocyklowych szaleństw nie jest niezbywalnym prawem człowieka, ani uprawnieniem wynikającym z ustaw czy konstytucji. Ekstremalna jazda jest dopuszczalna tylko na przewidzianych do tego torach oraz na terenie prywatnym, jeśli zgodzi się na to jego zarządca lub właściciel i nie powoduje to nadmiernej uciążliwości dla osób postronnych. Świetnie nadają się do tego np. nieużywane żwirownie, nieużytki itp. Warto jednak wiedzieć, że nawet poza drogą publiczną, jeśli ktoś naprawdę przesadzi i stworzy w ten sposób zagrożenie dla innych osób, może zapłacić grzywnę.
Art. 98. Kodeksu wykroczeń: Kto, prowadząc pojazd poza drogą publiczną, strefą zamieszkania lub strefą ruchu, nie zachowuje należytej ostrożności, czym zagraża bezpieczeństwu innej osoby, podlega karze grzywny albo karze nagany.