• niebezpieczne zachowanie prawie zawsze przypisujemy innym kierowcom
  • samozadowolenie Europejczyków przeważa nad samokrytyką
  • Polacy liderami w zakresie szybkiej ulicznej rozprawy z innymi kierowcami

Czy Polacy jeżdżą niebezpiecznie? No pewnie – odpowie prawie każdy kierowca. Ale zapytany, czy sam jeździ bezpiecznie, powie, że oczywiście, tak właśnie jeździ i jest dobrym, kompetentnym kierowcą.

Co złego to nie ja – tak można podsumować to, co za moment przeczytasz. Pamiętaj, że są to opinie kierowców o nich samych, więc im więcej dumy w narodzie, tym lepsze wyniki sondażu.

75 proc. polskich kierowców przyznaje, że obawiało się agresywnego zachowania innego kierowcy.

O dziwo, średnia europejska jest wyższa i wynosi 81 proc. Pytanie, czy przeciętny europejski kierowca gościł kiedyś na polskich drogach? Na autostradach, których wypadkowość okazuje się zatrważająca, bo nie umiemy po nich jeździć?

A może był w jakimś dużym mieście, np. w Warszawie, gdzie jeździ się jak na wyścigach, a wskazówki prędkościomierzy wyginają się w dziwny sposób i niby kierowca jedzie 50 km/h, a tak naprawdę jedzie o 20-30 km/h więcej?

Warto brać poprawkę na to, że ocena agresywnego zachowania innych kierowców jest relatywna – tak wobec własnego sposobu prowadzenia samochodu, jak i wobec typowej postawy kierowcy w danym kraju.

91 proc. Polaków użyło w ankiecie chociaż jednego negatywnego przymiotnika, kiedy opisywali styl jazdy i kulturę pozostałych kierowców w naszym kraju.

Średnia europejska to 83 proc. czyli „jedziemy” po współtowarzyszach na drodze bez opamiętania. A my sami to co? Jesteśmy idealni? Wygląda na to, że tak, biorąc pod uwagę bogactwo przymiotników, jakimi raczymy naszych rodaków. Zdaniem polskich królów szos inni leszcze za kierownicami swoich samochodów są:

  • nieodpowiedzialni (twierdzi tak 62 proc. Polaków, Europa – 47 proc.)
  • zestresowani (twierdzi tak 22 proc. Polaków, Europa – 34 proc.)
  • agresywni (twierdzi tak 36 proc. Polaków, Europa – 31 proc.)
  • niebezpieczni (twierdzi tak 41 proc. Polaków, Europa – 30 proc.)

Polacy ekstremalnie rzadko z kolei przypisują innym kierowcom pozytywne cechy. Na przykład za uważnych lub spokojnych uważa towarzyszy na drodze 8 proc. badanych, a za wrażliwych – zaledwie 3 proc. badanych.

Inni są winni, a ja jestem super – takie napisy powinno się wydawać u nas z urzędu na podkładkach pod tablice rejestracyjne. Czy naprawdę jesteśmy aż tak dumni, żeby za wszelką cenę nie przyznać się do własnych błędów?

Ja na przykład popełniam ich na drodze wiele. I jest mi z tego powodu wstyd. Nikt nie jest doskonały, ale jedna z teorii mówi, że aby pokonać niedoskonałości, trzeba się najpierw do nich przyznać. Inaczej ego wkracza do gry i jest to bardzo trudna sytuacja, która nie blokuje progres w stawianiu bezpieczeństwa na pierwszym miejscu.

Nie jest łatwo zmienić nawyki prowadzenia samochodu, ale aby to zrobić, trzeba najpierw przyznać, że do tej pory nie byliśmy doskonali jako kierowcy. Jednak statystyka, na kanwie której powstał ten tekst, pokazuje odwrotny trend…

99 proc. polskich kierowców przypisuje sobie co najmniej jedną pozytywną cechę

Europa nie jest tu wcale „gorsza”, bo kierowcy wykazują się wyjątkową pobłażliwością również poza Polską (Europa – 97 proc.) i od razu nasuwa się pytanie: czy to powinno poprawić nasze samopoczucie?

Niekoniecznie. Są kraje, w których jeździ się ostrożniej i rozumniej niż w Polsce i tam wysoka samoocena kierowców jest mniej rażąca wobec tego, co obserwujemy na drogach. Co nie zmienia faktu, że europejscy kierowcy generalnie bardzo pozytywnie oceniają swoje zachowanie za kółkiem. Uznają się za:

  • rozważnych (twierdzi tak 70 proc. polskich kierowców, Europa – 74 proc.)
  • spokojnych (twierdzi tak 68 proc. polskich kierowców, Europa: 57 proc.)
  • uprzejmych (uważa tak 29 proc. polskich kierowców, Europa: 26 proc.)

A może chociaż czasem kwestionujemy swoje umiejętności „kierownicze” za sterami samochodów?

Czasem – tak.

Jedynie 11 proc. Polaków użyło chociaż jednego negatywnego określenia, aby opisać swoje zachowanie na drodze (Europa: 14 proc.). 8 proc. polskich kierowców uznaje się za zestresowanych (Europa: 11 proc.) a 2 proc. za agresywnych (Europa: 3 proc.). Ogółem zaledwie jeden procent badanych przyznało się do nieodpowiedzialnej jazdy.

51 proc. polskich kierowców przyznaje się do nadużywania klaksonu (Europa: 50 proc.)

Tu nie wyglądamy tak źle. Co więcej, jeżeli przyjrzymy się statystyce używania mowy wiązanej wobec innych kierowców, to 41 proc. Polaków przyznaje się do przeklinania na innych kierowców, podczas gdy średnia europejska to 56 proc.

Naprawdę? :)

Tu byłbym ostrożny w odbiorze tej statystyki. Być może kierowcy uznają, że wulgaryzm to gwara, albo że wyraz rzucony przy zamkniętych szybach nie jest liczony do statystyki, bo adwersarz go nie słyszy.

33 proc. polskich kierowców przyznało się do wyprzedzania prawym pasem autostrady (Europa: 34 proc.)

To też nie wygląda źle, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, ile jest u nas autostrad o trzech pasach ruchu w każdą stronę, to taka statystyka nabiera nowego zabarwienia.

Żeby wyprzedzać prawą stroną na autostradzie albo trzeba mieć wszystko i wszystkich gdzieś, albo mieć kłopoty z cierpliwością i opanowaniem, albo…

Natknąć się na „zawalidrogę”, czyli np. kogoś, kto śmie jechać lewym pasem autostrady z prędkością 140 km/h - maksymalną dozwoloną na tego typu drodze?

No właśnie. Co wtedy?

27 proc. polskich kierowców przyznaje się do jazdy „na zderzaku” poprzedzającego auta, które ich „denerwuje”

Denerwuje? Tutaj dodamy jeszcze, że jesteśmy rekordzistami w rozwiązywaniu konfliktów na drodze na własną rękę: 29 proc. polskich kierowców przyznaje się, że wysiada z auta, aby rozmówić się z innym kierowcą (Europa: 17 proc.).

Duma, duma w narodzie!

Jesteśmy husarią szos.

Czy i Ty jesteś takim mistrzem kierownicy, jak badani respondenci?

Na podstawie danych z: VINCI Autoroutes, IPSOS