- Mandaty z Niemiec, Holandii czy Francji przychodzą często szybciej niż te z polskich fotoradarów
- Nieznajomość miejscowego prawa nie jest usprawiedliwieniem – za granicą nie ma co liczyć na taryfę ulgową
- W wielu krajach, jeśli mandat zapłacimy bez zwłoki, kara będzie dużo niższa
W większości krajów dla zagranicznych turystów na drogach nie ma taryfy ulgowej. Nieznajomość języka i miejscowych przepisów nie zwalnia od odpowiedzialności za popełnione wykroczenia. Policjanci w Niemczech, we Francji czy na Słowacji tak samo chętnie polują na kierowców z Polski, jak nasza drogówka zasadza się na auta z obcymi rejestracjami. Dobra rada: przed wyjazdem warto zapoznać się z przepisami obowiązującymi w krajach, które odwiedzamy, a później należy jeździć ostrożniej niż miejscowi.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoA co, jeśli i tak zdarzy wam się popełnić wykroczenie? Jeżeli zostaniecie przyłapani na gorącym uczynku, to karę trzeba będzie uiścić natychmiast – mandaty kredytowe są z reguły zarezerwowane dla rezydentów danego kraju. Jeżeli nie macie gotówki, coraz częściej można zapłacić kartą albo funkcjonariusze doeskortują was do najbliższego bankomatu. Jeśli nie macie pieniędzy, ryzykujecie areszt lub zarekwirowanie auta, przedmiotów wartościowych bądź dokumentów do czasu zapłacenia kary. W większości krajów próby targowania się z policją lub awanturowanie się mogą tylko pogorszyć sprawę.
Bardzo drogie parkowanie
Jeżeli za wycieraczką auta znajdziecie mandat za złe parkowanie, to z reguły lepiej spróbujcie uiścić go na miejscu – tak jest najczęściej po prostu szybciej i taniej, bo takie należności od lat są ściągane przez wyspecjalizowane firmy, które współpracują z kancelariami windykacyjnymi. Odwlekanie sprawy grozi tym, że do kwoty zobowiązania zostaną doliczone odsetki i prowizje. Liderem w tej dziedzinie okazuje się znana z bezwzględności firma Euro Parking Collection plc, która działa w imieniu ponad 450 organizacji (samorządów, zarządców płatnych dróg i parkingów) wystawiających mandaty w 15 krajach europejskich.
Uwaga! W wielu państwach płatne parkingi są prawdziwymi pułapkami na turystów – np. przy wjeździe znajduje się tabliczka informująca o tym, iż jest to parking płatny, wraz z podanymi stawkami oraz informacją, że pozostawienie auta na parkingu oznacza zgodę na warunki tej usługi i wystawienie za nią rachunku. Jeśli nie zostanie on uregulowany, to ściągnięciem należności zajmuje się firma windykacyjna. Gdy nie zapłacicie, możecie trafić np. do rejestru dłużników.
Szybciej, bo z zagranicy
A co z mandatami z fotoradarów? Na terenie Unii Europejskiej coraz trudniej przed nimi uciec. Od kilku już lat we wszystkich krajach Unii działają tzw. Krajowe Punkty Kontaktowe, których zadaniem jest udostępnianie uprawnionym podmiotom informacji potrzebnych do zidentyfikowania właścicieli aut zarejestrowanych za granicą.
Jeśli samochód z polskimi rejestracjami zostanie sfotografowany przez np. niemiecki, holenderski lub francuski fotoradar, tamtejsze służby wysyłają zapytanie do polskiego Krajowego Punktu Kontaktowego, funkcjonującego przy CEPiK-u (Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców), i uzyskują stamtąd informacje potrzebne do wysłania wezwania. Cała ta urzędnicza machina działa już tak sprawnie, że często zagraniczne wezwania przychodzą do polskich kierowców szybciej niż te przesyłane przez CANARD, czyli operatora fotoradarów na naszych drogach.
Zagraniczne wezwanie to jeszcze nie mandat i w Polsce może ono zostać skutecznie wyegzekwowane, dopiero kiedy zadecyduje o tym polski sąd. Tyle że sprawy tego typu są rozstrzygane niemal automatycznie, choć rzeczywiście, zdarza się, że w błahych przypadkach i przy niewielkich karach zagraniczne służby rezygnują ze skierowania wniosku do polskiego sądu.
To nie znaczy, że zignorowanie wezwania zakończy sprawę. Może się bowiem okazać, że przy okazji kolejnej wizyty w kraju, w którym przyłapano was na wykroczeniu, już na granicy albo podczas rutynowej kontroli drogowej, karę będzie musieli uiścić, i to czasem z dużymi odsetkami. Wśród krajów, które najczęściej występują do KPK o dane polskich kierowców, są: Niemcy, Austria, Francja i Holandia.
Może się kiedyś upiecze?
Niektóre internetowe poradniki, sugerują, że nie ma podstaw do płacenia na wezwania przysłane z zagranicy, bo w praktyce dzięki zastosowaniu kilku sztuczek da się sprawę tak przedłużyć, żeby służby nie zmieściły się w ustawowych terminach. To jednak dosyć ryzykowna taktyka, szczególnie jeśli zamierzacie jeździć jeszcze za granicę. W niektórych krajach mandaty przedawniają się dopiero po pięciu latach!
Oczywiście, gdy nie czujecie się winni – np. jeśli to nie wy prowadziliście auto – możecie spróbować się bronić. Zagraniczne wezwania, podobnie jak te przysyłane przez polskie służby, przewidują możliwość nieprzyjęcia mandatu i odwołania się od nałożonej kary. Warto to jednak przemyśleć – dochodzenie swoich racji na odległość jest trudne. W wielu krajach wysokość kary zależy od tego, jak szybko ją zapłacicie. Jeśli zrobicie to od razu, należność może stanowić np. 1/4 tego, co trzeba będzie zapłacić, gdy wniosek zostanie skierowany do sądu lub jeżeli nie dotrzymacie terminów. Na zniżki za szybką płatność można liczyć we Francji, Wielkiej Brytanii, Włoszech, w Słowenii i Hiszpanii.
Zagraniczne mandaty zdaniem prawnika
Mandatów karnych za wykroczenia popełnione na terytorium innych państw UE nie powinniśmy ignorować. Mogą być one bowiem skutecznie egzekwowane na terenie Polski. W celu zwiększenia spójności środków kontroli i skuteczności dochodzeń dotyczących przestępstw i wykroczeń w ruchu drogowym została uchwalona „Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2015/413 z dnia 11.03.2015 r. w sprawie ułatwień w zakresie transgranicznej wymiany informacji dotyczących przestępstw lub wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowego”.
Jednym z głównych założeń powyższej dyrektywy jest ujednolicenie w karaniu osób popełniających przestępstwa lub wykroczenia w ruchu drogowym podczas kierowania pojazdami zarejestrowanymi w innym państwie członkowskim niż państwo, w którym popełniono przestępstwo lub wykroczenie. Drugim głównym założeniem jest ułatwienie identyfikowania takich osób poprzez wykorzystanie systemu transgranicznej wymiany informacji (eliminacja anonimowości kierowców, a co za tym idzie – możliwości uniknięcia kary za mandat, np. z fotoradaru).
System ten zakłada przepływ informacji przez sieć informatyczną pomiędzy państwami członkowskimi poprzez utworzone w tym celu Krajowe Punkty Kontaktowe. Przy ich pomocy właściwy organ państwa, w którym popełniono wykroczenie, bez większego problemu jest w stanie wyszukać dane dotyczące pojazdu lub osoby popełniającej naruszenie.
Zidentyfikowana w ten sposób osoba jest informowana o popełnionym przez nią naruszeniu, kwocie grzywny, którą musi uiścić, procedurach płatności, a także sposobach złożenia odwołania zgodnie z prawem państwa, na którego terenie doszło do popełnienia wykroczenia. Informacja ta powinna być sporządzona w języku dokumentu rejestracyjnego pojazdu lub w jednym z języków urzędowych państwa (członkowskiego) rejestracji.
W przypadku pojazdów zarejestrowanych w Polsce pismo to, zawierające informację o nałożonym mandacie, powinno być sporządzone w języku polskim. W sytuacji zignorowania zagranicznego mandatu może on być skutecznie egzekwowany na terytorium Polski w oparciu m.in. o decyzję ramową Rady 2005/214/WSiSW z dn. 24 lutego 2005 r. w sprawie stosowania zasady wzajemnego uznawania do kar o charakterze pieniężnym.
Galeria zdjęć
Jeśli przyłapie was zagraniczny fotoradar i zapłacicie z tego tytułu mandat, to nie grożą wam wówczas punkty karne w polskim systemie. Te są odnotowywane co najwyżej w kraju, w którym doszło do naruszenia prawa, i np. przy kolejnych wykroczeniach grożą wydaniem w danym kraju zakazu prowadzenia pojazdów.
W wielu krajach europejskich obowiązują przepisy podobne do polskich lub nawet bardziej restrykcyjne od nich dotyczące zatrzymania praw jazdy za określone wykroczenia, m.in. za zbyt szybką jazdę. Taka kara obowiązuje jednak tylko w tym kraju, w którym ją nałożono – zagraniczna policja lub sąd nie może odebrać polskiemu kierowcy uprawnień nadanych przez polskie urzędy, mają jedynie prawo zabronić mu prowadzenia pojazdów na terenie swojej jurysdykcji. Zatrzymane przez zagraniczne służby polskie prawo jazdy jest zwykle odsyłane do polskiego urzędu komunikacji, który je wydał, niekiedy dokument można odebrać na granicy, opuszczając dany kraj. Jeśli zagraniczne służby zatrzymają polskiemu kierowcy prawo jazdy, a po wjechaniu do Polski złapie go nasza drogówka, to do czasu odebrania dokumentów z urzędu może być jedynie ukarany za brak wymaganego dokumentu (mandat 50 zł). W niektórych krajach uprawnienia do kierowania nie są przywracane automatycznie po upływie kary – kierowca musi o to wystąpić do odpowiedniego urzędu, bo bez tego w systemie będzie figurował jako osoba, której prowadzić aut nie wolno, a to może grozić poważnymi konsekwencjami podczas przyszłych podróży.
Polscy kierowcy są bardzo rozpieszczeni – nasze przydrożne fotoradary stacjonarne muszą być odpowiednio oznakowane i z daleka widoczne. W większości krajów UE wcale tak nie jest – radary mogą wręcz być zamaskowane jako przydrożne słupy czy śmietniki, a zrobieniu zdjęcia nie zawsze towarzyszy błysk lampy. W wezwaniach z wielu krajów, np. z Francji, nie dostaniecie też zdjęcia z fotoradaru, lecz jedynie opis wykroczenia i dane urządzenia, którym je zarejestrowano. Jeżeli nie wierzycie na słowo, możecie poprosić o przesłanie zdjęcia.
Jeśli popełniłeś wykroczenie, jadąc autem, które wynająłeś za granicą, karę zapłacisz niemal na pewno, i to wyższą, niż gdybyś jechał własnym pojazdem. Firmy wynajmujące auta udostępniają służbom dane klientów, a w umowach wielu z nich są zawarte zapisy pozwalające na pobranie za to dodatkowej opłaty manipulacyjnej, wynoszącej zwykle kilkadziesiąt euro.