Rewolucyjne zmiany wprowadzić ma nowa ustawa o Centralnej Ewidencji Kierowców i Centralnej Ewidencji Pojazdów, której projekt przygotowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Ale nie obiecujmy sobie za wiele – posłowie lubią pomieszać w prawie, a do uchwalenia ustawy droga jest jeszcze daleka.

Projekt zakłada, że od chwili wejścia nowych przepisów w życie kierowcy nie musieliby wozić z sobą prawa jazdy – wystarczyłoby okazanie dowodu osobistego lub paszportu. Wszelkie informacje o uprawnieniach do kierowania policjant uzyskałby przy użyciu komputera pokładowego radiowozu. Dodatkowa korzyść to możliwość legalnego prowadzenia aut natychmiast po zdaniu egzaminu na prawo jazdy, bo informacje o uprawnieniach wprowadzać będą wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego. Co tu dużo gadać, takim planom kierowcy mogą tylko przyklasnąć!

Zgodnie z projektem nie musielibyśmy także wozić z sobą polisy OC auta. Nie oceniamy tej inicjatywy negatywnie tylko dlatego, że też jesteśmy zdania, że nieokazanie kwitka podczas rutynowej kontroli nie powinno być karane. Brak obowiązku przewożenia polisy w aucie może przynieść kierowcom więcej szkody niż pożytku. Po każdej, choćby drobnej stłuczce trzeba będzie wzywać policję, z czym wiąże się długie oczekiwanie na radiowóz i konieczność ukarania mandatem sprawcy kolizji. My namawiać będziemy do tego, by polisę wozić z sobą!

W myśl projektowanych przepisów, prowadząc samochód – ale tylko własny! – nie trzeba będzie mieć z sobą również jego dowodu rejestracyjnego. To dobry pomysł, ale tylko z tego powodu, że jeśli zapomnimy zabrać tego dokumentu z sobą, nie zostaniemy ukarani mandatem. W praktyce obawiamy się, że jazda bez dowodu będzie raczej kłopotliwa. Każdy napotkany patrol zechce oczywiście sprawdzić, czy samochód nie jest kradziony i czy ma ważne badanie techniczne. W rezultacie może to bardzo wydłużyć rutynowe kontrole na drodze.

Projekt MSWiA zakłada wzbogacenie danych przechowywanych w Centralnej Ewidencji Kierowców o liczbę punktów karnych, które każdy kierowca zgromadził za naruszenie przepisów ruchu drogowego. Miałoby to tę zaletę, że samodzielnie moglibyśmy sprawdzić w CEK, ile punktów mamy na koncie. Wątpliwości budzi jednak pomysł, by punkty wprowadzane były przez policjantów na drodze, z radiowozu, tuż po ukaraniu mandatem. Wydłuży to kontrole policyjne, szczególnie w razie problemów technicznych, nie uważamy też, by praca z komputerem np. na 20-stopniowym mrozie była wskazana. Co nagle, to po diable!

Pomysł, by auto miało jeden numer rejestracyjny przez całe „życie”, także wydaje się bardzo dobry. Tym bardziej że podobne systemy z powodzeniem funkcjonują w kilku krajach (Wlk. Brytania, Czechy), a autorzy projektu ustawy nie przedobrzyli i przewidzieli wyjątki, np. posiadacz tablic indywidualnych mógłby je zatrzymać do swego kolejnego samochodu. Dodatkowa korzyść dla kierowców ma być taka, że samochód będzie można zarejestrować w dowolnym starostwie na terenie kraju. Z całym przekonaniem projekt popieramy!

Nowe przepisy mają przeciwdziałać pladze cofania liczników przebiegu, która sprawia, że w naszym kraju używany samochód tak naprawdę nie ma przebiegu, a jedynie nic nikomu niemówiący „stan licznika”. Aktualne wskazania licznika byłyby spisywane i wprowadzane do ewidencji pojazdów przy okazji każdego badania technicznego w stacji kontroli pojazdów. Inicjatywę tę należy ocenić jednoznacznie pozytywnie. Wprawdzie wszystkim oszustwom ona nie zapobiegnie (choćby w przypadku aut z importu), ale przynajmniej ograniczy skalę zjawiska. Naszym zdaniem sankcje za cofanie licznika powinno się wpisać także do kodeksu karnego.

O tym, że projekt zakłada możliwość zarejestrowania samochodu w każdym wydziale komunikacji, a nie tylko w tym właściwym ze względu na miejsce zamieszkania właściciela, wspomnieliśmy już przy okazji pomysłu jednych tablic na cały okres eksploatacji auta. Spieszymy powiadomić, że MSWiA chce nam ułatwić życie jeszcze bardziej: otóż projekt przewiduje, że używany samochód sprowadzony z kraju Unii Europejskiej rejestrować będziemy w specjalnym okienku w wydziale komunikacji, gdzie złożymy także dokumenty wymagane przez urzędy celny i skarbowy. To do starostwa będzie należećobowiązek przekazania ich właściwym organom.

Wygląda to pięknie, jednak obawiamy się, że podczas konsultacji międzyresortowych okaże się, że „nie da się”. W każdym razie pomysł popieramy i czekamy na to, co z niego wyjdzie.