• W świetle prawa legalne są tylko niektóre rowery elektryczne. To wina niedzisiejszych przepisów
  • Mandaty za „nielegalne” e-rowery to na razie rzadkość
  • Zanim nastąpi era aut elektrycznych, już dziś możemy korzystać z wielu typów e-jednośladów

Elektromobilność. Hasło modne i na czasie. Zatem w oczekiwaniu na miliony elektrycznych aut, które już niebawem ponoć zaleją nasze ulice, możemy zacząć zapoznawać się z pojazdami przyszłości już teraz. A to dlatego, że elektryczne rowery – czyli pedelec (elektryka tylko wspomaga cyklistę) oraz e-bike – robią się coraz popularniejsze, tak samo jak elektryczne skutery, dostępne zarówno w sklepach, ale przede wszystkim masowo wypożyczane w ramach tzw. bikesharingu.

Nieco dziurawe przepisy

Napęd elektryczny to brak hałasu, lokalnie – brak emisji, a także duża wygoda. E-rower to też świetna alternatywa np. dla tych, którzy dojeżdżają do pracy, ale nie chcą dotrzeć na miejsce przepoceni i przemęczeni, a elektryczny skuter pozwala za grosze wygodnie poruszać się po zatłoczonym mieście na względnie duże odległości. Problem w tym, że zwłaszcza w przypadku e-rowerów mamy trochę zagmatwane przepisy – często można złamać je nawet nieświadomie.

Zacznijmy od definicji roweru. Według obowiązujących (wprowadzonych w 2011 r.) przepisów jest to pojazd o szerokości nieprzekraczającej 0,9 m, poruszany siłą mięśni osoby jadącej tym pojazdem; rower może być wyposażony w uruchamiany naciskiem na pedały pomocniczy napęd elektryczny zasilany prądem o napięciu nie wyższym niż 48 V o znamionowej mocy ciągłej nie większej niż 250 W, którego moc wyjściowa zmniejsza się stopniowo i spada do zera po przekroczeniu prędkości 25 km/h.

Wygląda sensownie i logicznie, ale tylko do chwili, gdy zrobimy szybkie rozeznanie w rynku rowerów z napędem elektrycznym. Okazuje się bowiem, że tak sformułowaną definicję spełnia tylko część e-rowerów, czyli głównie te typu pedelec – wszystkie pozostałe, wyposażone np. w manetkę do regulacji prędkości (jak w skuterze) i silnik o mocy od 250 W do 4 kW, są już motorowerami, a to z kolei oznacza m.in. konieczność zainstalowania oświetlenia spełniającego warunki określone w przepisach. Żeby było legalnie, taki pojazd trzeba zarejestrować, wykupić na niego OC i – okresowo – wykonywać badania techniczne (!). No dobrze, ale wobec zalet, które niesie ze sobą jazda na e-rowerze, chyba warto się trochę pomęczyć?

Z pewnością. Tyle że tu pojawia się kolejny problem: część elektrycznych rowerów dostępnych w internecie nie ma też świadectwa homologacji. A bez niego o legalnym użytkowaniu takiego pojazdu możecie zapomnieć. Wyjścia z tej sytuacji są dwa: rejestracja tzw. samoróbki (drogie, czasochłonne, tylko kilka punktów w kraju!) albo (nie)świadome łamanie przepisów i poruszanie się pojazdem niespełniającym formalnych wymogów.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że nawet homologowanym e-rowerem niespełniającym definicji... roweru nie można legalnie jeździć po jezdni ani też po ścieżce – jedyne miejsce to tzw. zamknięty teren (lub offroad). Prawda jest taka, że ryzyko mandatu okazuje się na razie znikome, bo policja i straż miejska mają lepsze rzeczy do roboty niż ściganie e-rowerzystów i badanie legalności ich sprzętu. Gorzej, jeśli ktoś takim nieubezpieczonym pojazdem spowoduje poważny wypadek!

Jak wspomnieliśmy, wśród rowerów elektrycznych wyróżniamy co najmniej kilka typów, w zależności np. od mocy zastosowanego silnika i rodzaju jego zamontowania (w piaście lub centralnie). Typ spełniający określone w kodeksie warunki roweru to najczęściej tzw. pedelec (od ang. pedal electric cycle), czyli pojazd napędzany siłą mięśni i do prędkości 25 km/h wspomagany elektrycznym silnikiem o mocy do 250 W. Co ważne, silnik nie może mieć manetki – jego rolą jest wspomaganie rowerzysty, gdy ten naciska na pedały.

Wszystkie pozostałe elektryczne rowery – wrzućmy je dla uproszczenia do jednego worka z napisem „e-bike” – warunków narzuconych przez przepisy nie spełniają, bo mają albo za mocny silnik, albo (lub równocześnie) wyposażono je w manetkę do regulacji prędkości i potrafią poruszać się wyłącznie na prądzie. Uwaga: dotyczy to też pojazdów typu s-pedelec, czyli takich, w których asysta silnika elektrycznego (często o mocy ponad 250 W) nie wyłącza się po przekroczeniu prędkości 25 km/h.

E-Bike, pedelec - co to znaczy?

Foto: Auto Świat

Elektromobilność dla początkujących, czyli rowery i... hulajnogi. Jeśli chodzi o rowery, to najtańsze, co jasne, są rowery tzw. typu pedelec (polecamy tylko te „lepsze” – od 2000 zł wzwyż!), natomiast za przyzwoity sprzęt umożliwiający jazdę wyłącznie na prądzie (e-bike) można swobodnie zapłacić od 5000 do nawet ponad 15 000 zł. Zasięg typowego sprzętu typu pedelec to 50-150 km, a gdy prądu zabraknie, rowerzysta jest skazany na siłę własnych mięśni. Ładowanie baterii zajmuje 2,5-3,5 godz. w przypadku pedelca i do nawet 8-9 godz., gdy mowa o „poważnym” e-bike’u, służącym np. do jazdy w terenie. Jeżeli nie chcesz kupować e-bike’a na własność, masz możliwość skorzystania z wypożyczalni – firmy coraz prężniej działają, można je spotkać w miastach, ale też i w hotelach położonych m.in. w górach. Ceny: 70-170 zł za dzień.

Elektryczne skutery

Foto: Auto Świat

Na wolnym rynku sprzęt tego typu nie sprzedaje się szczególnie dobrze: problem po części stanowią ceny (3000-10 000 zł), a po części – przeciętna prędkość maksymalna (45 km/h!), takie sobie osiągi (w stosunku do zbliżonych cenowo skuterów spalinowych) i kwestie związane z ładowaniem baterii. Zasięg, w zależności od typu skutera i warunków drogowych, to ok. 40-110 km, a więc sporo, jeśli planujemy robić głównie trasy po mieście. Zaletą e-skuterów jest to, że mogą się nimi swobodnie poruszać osoby mające tylko prawo jazdy AM (lub wyższe) bądź kartę rowerową.

E-rower: kupić czy zrobić?

Foto: Auto Świat

Kup markowy sprzęt. Takie rowery kosztują od 5000 do 15 000 zł, a potrafią osiągnąć i... 24 000 zł. Jeśli masz mniejszy budżet, możesz wybrać model dostępny w markecie – są to propozycje od 2400 do 4000 zł. Mają je w swojej ofercie sieciówki (np. Norauto, Auchan, Decathlon). Wybierz markę, która ma dobry serwis w twojej okolicy. Wszystkie usterki da się zdiagnozować w serwisie rowerów elektrycznych z reguły od ręki. Błędy są zapisywane na pulpicie roweru, więc często sam użytkownik może wstępnie odczytać, co się zepsuło.

Eksploatacja? Zajmujesz się tylko ładowaniem baterii i serwisowaniem pozostałych podzespołów – jak w zwykłym rowerze. Jeżeli jesteś hobbystą i chciałbyś poświęcić nieco czasu na konwersję swojego roweru na rower elektryczny, możesz skorzystać ze specjalnych zestawów. Kupując taki zestaw – z reguły zapłacisz od 1800 do 5000 zł – otrzymasz gotowy zbiór elementów: koło z silnikiem (lub MidDrive), komputer pokładowy, sterownik, całe okablowanie, baterię i bagażnik do montowania baterii.

Jedyne, co musisz zrobić, to starannie go zamontować w rowerze. Osobie serwisującej swój rower nie powinno to sprawić najmniejszych problemów, w razie kłopotów możesz zwrócić się po pomoc do wykwalifikowanego mechanika. Dla najbardziej zaawansowanych e-bikerów zbudowanie roweru elektrycznego własnymi siłami jest naturalnym wyborem. Sprzyja temu wyspecjalizowana oferta wielu sklepów, w których można kupić praktycznie każdy element pozwalający na złożenie swojego własnego zestawu do przeróbki roweru.

Eksploatacja, baterie, serwis, napęd

Jeśli planujesz zakup rowerów elektrycznych dla całej rodziny, to wybierz wszystkie z tym samym systemem baterii (mocowanie i napięcie). Czyli jeśli pierwszy rower pracuje na napięciu 36 V lub 48 V, to wszystkie pozostałe wybierz z tej samej serii, z tym samym napięciem. Rodzaj silnika, sterownika i pozostałe podzespoły nie mają znaczenia, bo najważniejszy jest system! Baterie możemy wyjąć i ładować w dowolnym miejscu: pracy, domu, kawiarni.

Ważna sprawa to dobre hamulce – elektryczny rower jest cięższy od konwencjonalnego i z łatwością osiąga prędkości rzędu 25 km/h. W takim wypadku trzeba mieć możliwość szybkiego i sprawnego zatrzymania się.

Jeśli to możliwe, wybierz silnik w tylnym kole lub centralny (MidDrive) – dają większe bezpieczeństwo na śliskich nawierzchniach. Silnik w przednim kole na mokrej nawierzchni sprawi dodatkowy problem podczas ruszania (znają ten efekt wszyscy kierowcy aut z napędem na przód). Silnik w przednim kole to dodatkowa masa, a nie jest on lekki.

Wybierz rowery z bateriami montowanymi jak najniżej, czyli w trójkącie między tylnym kołem a sztycą siodełka. Dzięki temu środek ciężkości jest nisko i rowerem się manewruje prawie tak samo, jak rowerem bez systemu wspomagania elektrycznego. Jeśli wybierzesz baterie mocowane na bagażniku, a szczególnie duże baterie i sakwy, musisz założyć, że na zakrętach będziesz robił większe łuki lub zdecydowanie musisz obniżyć prędkość na nich. To cecha niektórych elektrycznych rowerów, o której trzeba zawsze pamiętać.

Najdroższe rowery są przygotowane na ramach z pełną amortyzacją. W tańszym modelu możesz wymienić siodło lub sztycę na lepiej amortyzowane (bardziej komfortowe) elementy.

Jeśli nie jesteś osobą wagi piórkowej, sprawdź, jaką grubość mają szprychy – gdy są cieńsze niż 2,3 mm, zmień je lub pamiętaj, żeby sprawdzać często ich naciąg.

Rower elektryczny to prawdziwy przełom. W ofertach wielu dostawców mamy wygodne rowery do pochłaniania kilometrów przy niewielkim naszym wysiłku. Systemy wspomagania jazdy rowerem elektrycznym do 25 km/h są już tak dopracowane, że panuje jedynie wyścig na zasięg, czyli ile taki rower może na jednym ładowaniu przejechać. Zasięg 45-60 km to norma, coraz częściej jest to już 80 km.

Naszym zdaniem

Elektryczny rower, do niedawna tylko gadżet do kręcenia filmów na YouTube, zaczyna szybko zdobywać popularność, także w Polsce. Szkoda, że na razie amatorzy jednośladów tego typu muszą mierzyć się z nie do końca dopracowanymi przepisami. Chyba pora je w miarę szybko zmienić!