Drogi czytelniku, jeśli zdarza ci się czasem naruszyć nieco przepisy kodeksu drogowego (a komu się to nie zdarza…), przeczytaj uważnie ten tekst. Pełną parą rusza bowiem utworzone przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego (GITD) Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym.

Za kilka lat z rozrzewnieniem będziesz wspominał czasy, kiedy największym zagrożeniem dla lekkomyślnego kierowcy był policjant z „suszarką”. Rozmowa z nim, prowadzona taktownie i z uśmiechem, pozwala czasem uniknąć mandatu. Bezduszne urządzenia rejestrujące nie przymkną oczu nawet na drobne wykroczenia…

Jak ma działać system? Pierwszy etap to oczywiście odnotowanie wykroczenia przez urządzenie rejestrujące. Zazwyczaj będzie to stacjonarny fotoradar, ale spieszymy poinformować, że na polskich drogach pojawiły się też pierwsze „pułapki”, które np. fotografują auta przejeżdżające przez skrzyżowanie na czerwonym świetle.

Kolejny etap jest oczywisty: dzięki bazom zawierającym dane o pojazdach i kierowcach system identyfikuje właściciela auta. Trafia do niego tzw. skrócony raport z urządzenia rejestrującego (rodzaj wykroczenia, miejsce, data i czas) wraz z wezwaniem do wypełnienia oświadczenia, w którym można przyznać się do winy, wskazać użytkownika bądź dysponenta pojazdu w czasie, kiedy popełniono wykroczenie, albo odmówić jego wskazania. Lepiej nie wyrzucać wezwania do kosza – może się to skończyć wezwaniem do stawienia się w GITD w charakterze świadka (pod rygorem grzywny), a ewentualna dalsza opieszałość grozi nawet doprowadzeniem przez policję!

Ważne: wyrażona w oświadczeniu zgoda na przyjęcie mandatu jest de facto ostateczna. Następną przesyłką, którą otrzymamy od GITD, będzie mandat wydrukowany przez system komputerowy. Z mocy prawa (odpowiednie zmiany poczyniono w sierpniu i wrześniu br.) uważa się go za przyjęty z chwilą odbioru przesyłki poleconej. Zatem jeśli nie zapłacimy go w ciągu 7 dni, ruszy proces egzekucji.