Policyjni związkowcy zwrócili się niedawno do Komendy Głównej Policji z wnioskiem o wycofanie z użycia ręcznych radarów Iskra 1. Urządzenia te od lat mają kiepską prasę, a w sądach zapadło już wiele wyroków uniewinniających kierowców, którzy nie zgadzali się z wynikami policyjnych pomiarów i nie przyjęli mandatów.

Policjanci uskarżają się na to, że tracą czas na niepotrzebne wizyty w sądach i że cierpi na tym ich wiarygodność. Taki stan rzeczy ośmiesza policjantów. Muszą oni tłumaczyć się przed sądami i mediami z używania urządzenia, które nie powinno być nigdy dopuszczone do użytku. (...) Ta kuriozalna sytuacja jest nie do zaakceptowania i szkodzi wizerunkowi funkcjonariuszy – argumentują związkowcy.

Dla kierowców sytuacja jest jeszcze gorsza, bo grozi im nie ośmieszenie czy też strata czasu przed sądem, lecz niesłusznie nakładane mandaty, punkty karne, a w wielu przypadkach – nawet zatrzymanie prawa jazdy. Policja używa ponad 600 radarów Iskra 1, a funkcjonariusze dokonują nimi milionów pomiarów rocznie! Główne zarzuty policjantów dotyczą tego, że urządzenie nie pozwala na jednoznaczną identyfikację pojazdu, którego dotyczył pomiar, oraz tego, że radaru nie wolno używać w określonych miejscach, np. w pobliżu linii energetycznych.

W międzyczasie Komenda Główna Policji udzieliła odpowiedzi policyjnym związkowcom. W skrócie: urządzenia są w porządku, mają wszystkie wymagane dokumenty potwierdzające, spełniają obowiązujące wymagania metrologiczne i policjanci nadal mają ich używać. W piśmie zwrócono jednak uwagę funkcjonariuszom, że w przypadku grupy jadących pojazdów Iskra dokonuje pomiaru prędkości najszybciej poruszającego się obiektu, tyle że zgodnie z instrukcją obsługi urządzenia osoba dokonująca pomiaru musi mieć bezwzględną pewność trafnej oceny wizualnej wyróżniającego się wyższą szybkością pojazdu.

W piśmie przytoczono też wyniki badań wykonanych na zlecenie policji przez Instytut Łączności, z których wynika, że przy pomiarach wykonywanych w odległości co najmniej 20 metrów od linii wysokiego napięcia, w trybie pomiaru prędkości pojazdu zbliżającego się, problemy z zakłóceniami elektromagnetycznymi nie występują. Innymi słowy – jeśli ruch jest gęsty lub tuż przy miejscu kontroli przebiegają linie energetyczne, to policjant sam powinien zrezygnować z pomiaru, żeby uniknąć zarzutów, że korzysta z radaru w sposób nieprawidłowy. Niby problemu nie ma, ale KGP jednocześnie informuje, że już wkrótce policja ma kupić 400 nowych mierników laserowych z funkcją rejestracji obrazu.

Co robić jeśli masz wątpliwości dotyczące pomiaru prędkości?

Odpowiedź władz policji nie oznacza, że funkcjonariusze od teraz będą już zawsze korzystali z mierników ręcznych wyłącznie w sposób zgodny z instrukcją obsługi – w ten sposób nie udałoby im się wyrobić „wykrywalności”, z której są rozliczani. Nasza rada: jeśli zostaniecie zatrzymani przez policję i wyniki pomiaru wzbudzą wasze wątpliwości, przede wszystkim nie przyjmujcie mandatu – w najgorszym razie sprawa trafi do sądu, gdzie będziecie mogli przedstawić swoje argumenty.

Podpisany mandat staje się prawomocny i w zasadzie nie da się już od niego odwołać. Na miejscu warto zebrać dokumentację, która przyda się przed sądem, czyli zrobić zdjęcia miejsca pomiaru, na których widać natężenie ruchu czy ewentualne linie energetyczne. Dowodem, który przyda się w sądzie, jest też nagranie z kamerki samochodowej, nawet jeśli nie ma ona funkcji zapisu prędkości.

Problemy z radarami ręcznymi

Jeśli policjant wybierze tryb najwyższej
czułości urządzenia,
 to jest ono tak czułe,
 że przy stojącym 
blisko aucie może
 zmierzyć... prędkość
 wentylatora! Foto: Szypulski Piotr / Auto Świat
Jeśli policjant wybierze tryb najwyższej czułości urządzenia, to jest ono tak czułe, że przy stojącym blisko aucie może zmierzyć... prędkość wentylatora!

Najgłośniej krytykowanymi urządzeniami są radary ręczne Iskra 1, choć to i tak znacznie lepszy sprzęt od innych radarowych „suszarek” w wyposażeniu policji. Ich największą wadą jest to, że wykonują wiarygodne pomiary tylko wtedy, kiedy używa się ich ściśle według instrukcji – a ta wśród policjantów nie jest popularną lekturą.

Przede wszystkim, jak każdy inny radar ręczny, Iskra nie nadaje się do wykonywania pomiarów prędkości w gęstym ruchu. Ma ona wprawdzie elektronikę, która powinna sprawić, że jeśli w „polu rażenia” urządzenia znajdzie się kilka obiektów, to powinno ono wskazać prędkość tego, który porusza się najszybciej, ale w praktyce policjant często nie wie, które auto zmierzył, bo urządzenie „widzi” dalej niż obsługujący je człowiek.

Funkcjonariusze często popełniają błąd polegający na wykorzystywaniu najwyższego spośród trzech dostępnych trybów czułości, przeznaczonego do pomiarów z odległości ponad pół kilometra – w tym trybie Iskra jest tak czuła, że może zmierzyć nawet... prędkość wentylatora chłodnicy w aucie stojącym w pobliżu lub też np. szybkość ciężarówki bądź pociągu jadących kilkaset metrów za autem, w które celował policjant.

Obok Iskier 1 w wyposażeniu policji znajdują się nadal różne wersje polskich radarów ręcznych Rapid produkcji firmy Zurad, w przypadku których warunkiem wykonania prawidłowego pomiaru, zgodnego z instrukcją obsługi i zaleceniami w dokumentach dopuszczających ten sprzęt do użycia, jest to, że ma się on odbywać pod kątem 0 stopni. Policjant powinien wyskoczyć na drogę i stanąć kilkadziesiąt metrów przed pędzącym na niego autem!

Pomiary wykonywane tym sprzętem z głębokiego pobocza są obarczone znacznym ryzykiem błędu. Jedynym zabezpieczeniem przed tym, że pomiar zostanie przypisany niewłaściwej osobie, jest tu... stoper odmierzający czas od chwili wykonania pomiaru.

Wady wideorejestratorów

W czasie pomiaru radiowóz powinien 
jechać z taką samą prędkością, co ścigane auto Foto: Auto Świat
W czasie pomiaru radiowóz powinien jechać z taką samą prędkością, co ścigane auto

Najpoważniejszą wadą policyjnych wideorejestratorów jest to, że mierzą one prędkość radiowozu, a nie ściganego auta! Warunkiem prawidłowego określenia prędkości jest w tym przypadku to, że na początku i na końcu pomiaru radiowóz musi się znajdować w takiej samej odległości od pojazdu, którego prędkość ma być zmierzona.

Problem polega na tym, że odległość ta jest określana przez policjanta w zasadzie na oko – jeśli w czasie pomiaru samochód policyjny będzie doganiał jadące przed nim auto, to wskazanie prędkości może być zawyżone, i to nawet o kilkadziesiąt procent! Na szczęście przebieg pomiaru jest dokumentowany zapisem wideo – jeżeli kierowca zakwestionuje jego wynik, przed sądem biegły może łatwo ustalić, czy prędkość została zmierzona poprawnie.

Pomiar laserem też nie zawsze jest wiarygodny

Jeśli podczas pomiaru 
policjantowi zadrży ręka,
urządzenie nie powinno
zmierzyć prędkości. Foto: Piotr Czypionka / Auto Świat
Jeśli podczas pomiaru policjantowi zadrży ręka, urządzenie nie powinno zmierzyć prędkości.

Mierniki laserowe (lidary) stopniowo zastępują radary, które nie radzą sobie w gęstym ruchu. Kiedy 9 lat temu pierwsze takie urządzenia trafiły w ręce polskiej drogówki, przedstawiciele policji prezentowali je jako niezawodny i bezbłędny sprzęt, za pomocą którego funkcjonariusze mogą wyłuskać nawet w gęstym ruchu pojedyncze auto i zmierzyć jego prędkość już z odległości ok. kilometra.

Tyle że to nieprawda! Owszem, da się w taki sposób zmierzyć prędkość jakiegoś pojazdu, tyle że nie wiadomo, którego (no, chyba że to akurat jedyne auto na drodze) i z jakim przekłamaniem. Żeby trafić z kilometra w ruchomy cel, trzeba umiejętności snajpera, tymczasem polscy funkcjonariusze nie używają statywów, lecz „strzelają” z ręki, korzystając z niewielkiej kolby urządzenia.

Wartość dowodowa takiego pomiaru jest minimalna, bo w gęstym ruchu z odległości kilkuset metrów trudno przez celownik o niewielkim powiększeniu (1,5 raza) stwierdzić, na którym aucie znajduje się kropka oznaczająca namierzenie celu. Im większa odległość od celu, tym mniejszy ruch ręki policjanta wystarczy, żeby wiązka lasera „prześlizgnęła się” po namierzanym aucie, zafałszowując wyniki pomiaru.

Urządzenie jest teoretycznie zabezpieczone przed tym zjawiskiem – w przypadku wykrycia ruchu ręki zamiast prędkości na wyświetlaczu powinien wyświetlić się komunikat błędu pomiaru, w praktyce to zabezpieczenie nie zawsze jednak działa.

Innym źródłem błędów w przypadku laserów jest ryzyko „przestrzelenia” celu. Jeśli funkcjonariusz, zamiast celować w odbijającą wiązkę lasera tablicę rejestracyjną lub atrapę chłodnicy, wymierzy w szybę auta, to zachodzi ryzyko, że wiązka przejdzie przez szkło i zostanie zmierzona prędkość auta jadącego z tyłu. W brytyjskich mediach miernik laserowy Ultralyte był przez lata podobnie krytykowany, jak w polskich radary Iskra. Nasza policja ma też mierniki laserowe wyposażone w kamery, które pozwalają zarejestrować przebieg pomiaru – takich urządzeń ma przybywać.

Czy radarowi stacjonarnemu można wierzyć?

W przypadku tych urządzeń zdarza się, że np. mierzą one prędkość jednego auta, ale fotografują kolejne! Foto: Auto Świat
W przypadku tych urządzeń zdarza się, że np. mierzą one prędkość jednego auta, ale fotografują kolejne!

Nawet radarom stacjonarnym stojącym przy polskich drogach nie można do końca ufać. Większość urządzeń pracujących w zarządzanym przez Inspekcję Transportu Drogowego systemie CANARD (Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym) to przestarzałe już polskie fotoradary Fotorapid.

Ta konstrukcja sprawia wrażenie wyrobu chałupniczego, a do robienia zdjęć wykorzystuje zwykłą lustrzankę cyfrową (której wytwórca nie przystosował wcale do takich warunków pracy), sprzężoną z radarem i prostym komputerem przemysłowym. W czasie produkcji urządzenia te wielokrotnie modyfikowano, np. producent montował różne typy aparatów, płyt głównych i dysków, wyposażono je też w moduły do zdalnej transmisji danych, a mimo to są one wciąż legalizowane na podstawie dokumentów, które producent uzyskał dla pierwotnej wersji.

Naszym zdaniem

Policja zapowiada, że w przyszłości funkcjonariusze będą używali mierników ręcznych z funkcją rejestracji obrazu. To dobrze, bo kierowcom łatwiej będzie dochodzić swoich praw. Co jeszcze ważniejsze – po latach przerwy policjanci mają znów przechodzić prawdziwe szkolenia z obsługi sprzętu. Zaległości mają olbrzymie!