• ABS potrafi indywidualnie dozować siłą hamowania każdego koła, a tego nie potrafi nawet najbardziej pewny swoich umiejętności mistrz kierownicy
  • Są kierowcy, którzy wolą sami nadzorować pracę wycieraczek i nie chcą samochodu z czujnikiem deszczu, właśnie ze względu na jego zawodność
  • Czy wyświetlacz znaków między zegarami to dobry pomysł?

Systemy wspomagające kierowcę rozwijają się tak prężnie, że można je znaleźć już nie tylko w nowych autach, lecz także w samochodach z rynku wtórnego. Kto już je ma, ten wie, czy go tylko denerwują, czy pomagają…

A może nie do końca? Nawet denerwujący system może w krytycznej sytuacji uratować życie. Ale może także znieczulić kierowcę, generując częste fałszywe alarmy i ostrzeżenia. Oto nasze spostrzeżenia z eksploatacji różnych systemów i asystentów (ilekroć piszę ten wyraz mam wrażenie że wygląda on nienaturalnie…) kierowcy – napiszemy nawet o takich, które są obowiązkowym wyposażeniem nowych samochodów, bo w przypadku auta używanego mogą stanowić dodatkowy argument za zakupem. Zaczynamy!

1. ESP, czyli system kontroli stabilności jazdy.

Tak, ma go dziś – tak jak ABS – każde nowe popularne auto osobowe, które możemy kupić w polskich salonach. Przyzwyczailiśmy się do tego systemu tak bardzo że dziś mało kto narzeka na jego działanie, ale jeszcze kilkanaście lat temu było inaczej. Pierwsze systemy ESP działały dość nieporadnie, podobnie jak pierwsze systemy ABS. Reagowały zbyt gwałtownie, nie radziły sobie z sytuacjami gdy wszystkie koła wpadały w poślizg, a w skrajnych przypadkach potrafiły nawet wyhamować jadące powoli auto aż do zatrzymania. Skoro tak, to czy warto mieć ESP?

Warto. System ten ma możliwość indywidualnego dozowania siły hamowania dla każdego z kół pojazdu. Takiej możliwości w czasie jazdy nie ma nawet kierowca samochodu rajdowego czy wyścigowego – musiałby mieć cztery pedały hamulca, żeby móc zrobić to, co potrafi współczesny system kontroli stabilności jazdy.

Jest on wyjątkowo pomocny w przypadku kierowców, którzy na co dzień nie docierają do granicy przyczepności samochodu i w zasadzie nie miewają do czynienia z kontrolowanym poślizgiem. Gdy ten poślizg nastąpi, byliby kompletnie zdezorientowani – a tak ESP w wielu przypadkach wyprowadzi auto do stabilnej pozycji na drodze.

2. ABS – system przeciwdziałający poślizgowi kół podczas hamowania.

Znany od dziesięcioleci, ma go praktycznie każde auto, jeżdżące po ulicy, poza youngtimerami i klasykami. Ta sama uwaga co w przypadku ESP – czterokanałowy ABS potrafi indywidualnie dozować siłą hamowania każdego koła, a tego nie potrafi nawet najbardziej pewny swoich umiejętności mistrz kierownicy. Wady?

Są. Na przykład podczas przejeżdżania przez „tarkę” przed światłami – dołki wygniecione w upały pod obciążeniem kół oczekujących samochodów – mimo wciśniętego pedału hamulca auto może pojechać dalej. Im nowszy system, tym oprogramowanie lepiej radzi sobie z taką sytuacją.

Pomagają czy denerwują - 10 systemów wspierających kierowcę
Pomagają czy denerwują - 10 systemów wspierających kierowcę

Do wszystkich posiadaczy samochodów z ABS-em (każde auto z ESP ma ABS…): w sytuacji awaryjnego hamowania, zawsze wciskaj pedał hamulca z całej siły. Pedał zaczyna drgać i „kopać” w stopę? Wciśnij go jeszcze mocniej! Jeżeli odpuścisz, to prawdopodobnie system nie wygeneruje maksymalnej siły hamowania, która może zadecydować o uniknięciu kolizji. Chyba że Twoje auto ma…

3. Asystent hamowania awaryjnego.

To równie denerwujące, co zbawienne rozwiązanie, sztucznie zwiększa siłę hamowania po niekoniecznie mocnym, ale szybkim wciśnięciu pedału hamulca. Efekt uboczny jest nieprzyjemny: wystarczy czegoś się przestraszyć i stanowczo postawić stopę na pedale hamulca, nawet nie wciskając go zbyt mocno, aby układ odczytał to jako awaryjne hamowanie i wyzwolił automatycznie maksymalną siłę hamowania.

Taki pojazd nagle staje prawie w miejscu, ku osłupieniu jadących z tyłu, a często także samego prowadzącego. Dzieje się to bardzo szybko i – nie mając doświadczenia z taką sytuacją – trudno jest zareagować na czas i zdjąć stopę z pedału. Łatwo w ten sposób doprowadzić do kolizji – z tyłu inni mogą nie wyhamować.

Czy to rozwiązanie ma zalety warte takiego ryzyka?

Tak. Jeżeli przyjdzie Ci hamować awaryjnie np. przed pieszym, który wtargnie na jezdnię, to badania dowodzą, iż większość kierowców nie wciska pedału hamulca dość mocno. Współczesne auta hamują z taką siłą, że spokojniej jeżdżący kierowcy mogą się po prostu przestraszyć. To właśnie na kanwie tych badań wynaleziono asystenta hamowania awaryjnego. „Dohamowujący” automat może uratować komuś życie, ale może też narobić szkody i choćby dlatego warto sprawdzić na zamkniętym odcinku drogi, jak Twoje auto zachowuje się podczas pełnego hamowania i jak reaguje na nagłe postawienie stopy na pedale hamulca. Jaki jeszcze „wspomagacz” kierowcy raz irytuje a raz wywołuje zadowolenie kierowców?

4. Czujnik deszczu.

To już dość stary i znany temat – wydawałoby się, że w najnowszych, „nowoczesnych” autach, urządzenie to powinno działać perfekcyjnie. Niekoniecznie tak jest. Wyobraź sobie sytuację, że jedziesz podczas deszczu i wycieraczki automatycznie oczyszczają szybę w trybie przerywanym. Jesteś przyzwyczajony, że co kilka sekund ich ramiona i pióra omiatają szybę i oczyszczają pole widzenia z kropli deszczu.

Raz, drugi, dziesiąty… Aż przychodzi taki moment, w którym czekasz, aż wycieraczki ruszą, a one tego nie robią. Czekasz sekundę, dwie, trzy…

W końcu przesuwasz dźwignię przełącznika wycieraczek i włączasz ciągły bieg. Niby nic się nie stało – taką sytuację zna chyba każdy, kto ma samochód z czujnikiem deszczu. Ale przez moment ledwo co było widać, a kierowca nie reagował, bo liczył (słusznie) na elektronikę, że go w tym wyręczy.

Tymczasem ta elektronika nie jest doskonała. Potrafi zawieść także wtedy, gdy deszcz już nie pada, ale jakiś samochód wjedzie w kałużę i zaleje nam szybę. Zwykle czujnik deszczu reaguje w takiej sytuacji, ale może się zdarzyć, że raz mu się to nie uda. Dlatego widząc, że zaraz na naszą szybę popłyną potoki wody, asekuracyjnie przesunąć dłoń w stronę przełącznika wycieraczek, gdyby czujnik deszczu jednak ich nie włączył.

Są też kierowcy, którzy wolą sami nadzorować pracę wycieraczek i nie chcą samochodu z czujnikiem deszczu, właśnie ze względu na jego zawodność. Czy i Ty do takich kierowców należysz?

5. Asystent pasa ruchu.

To ciekawe urządzenie wynaleziono wiele lat temu. Ma różne wersje: od prostego ostrzegania przed opuszczeniem pasa ruchu, po aktywną ingerencję w położenie kierownicy, gdy kierowca nie reaguje na ostrzeżenie. Korekta kursu odbywa się za pośrednictwem silnika elektrycznego wspomagania układu kierowniczego, a więc zastosowanie najbardziej rozbudowanej wersji asystenta pasa ruchu nie jest możliwe przy wspomaganiu hydraulicznym. Jak sprawuje się taki system? Pomaga, czy denerwuje?

Pomagają czy denerwują - 10 systemów wspierających kierowcę Foto: Igor Kohutnicki / Auto Świat
Pomagają czy denerwują - 10 systemów wspierających kierowcę

Przede wszystkim, jeżeli na drodze nie ma wymalowanych wyraźnych pasów, to system nie zadziała najczęściej w ogóle. Jeżeli więc jeździsz często bardzo zaniedbanymi drogami (a można je spotkać wszędzie, np. w Warszawie) to asystent pasa niewiele Ci pomoże. Niektórzy kierowcy narzekają, że aktywne sugestie ze strony układu kierowniczego są denerwujące, a auto ciągle chce skręcać, i dlatego dezaktywują tego asystenta.

6. Monitorowanie martwego pola lusterek.

Pierwsze zastosowania tego systemu – do pionierów należało tutaj Volvo – nie były zbyt inteligentne. Na przykład jeżeli po lewej stronie jezdni była betonowa bariera lub ściana, lampka na lusterku potrafiła stale się świecić. A jak wiadomo: im więcej fałszywych alarmów, tym bardziej kierowca staje się znieczulony na faktycznie niebezpieczne sytuacje. Jak jest dziś?

Lepiej. Od kilku już lat nowoczesne systemy monitorowania martwego pola potrafią mądrze wybierać momenty ostrzeżenia kierowcy przed zmianą pasa, kiedy z tyłu nadjeżdża inny pojazd ze znacznie większą prędkością, a także jeżeli równoległy pas obok jest już zajęty. Jakiś czas temu w pakietach z monitorowaniem martwego pola lusterek spotkać można…

7. Monitorowanie ruchu poprzecznego podczas cofania.

To bardzo przydatne rozwiązanie, ale nie każdy – ja na przykład – odważy się ufać mu w stu procentach. Jeżeli zaparkowaliśmy pod kątem prostym do jezdni i chcemy tyłem wyjechać z miejsca parkingowego między innymi samochodami, to w normalnych warunkach wypadałoby poprosić kogoś, żeby wyjrzał na poprzeczną jezdnię – nie mamy możliwości upewnić się, że nikt tamtędy nie jedzie.

Pomagają czy denerwują - 10 systemów wspierających kierowcę Foto: Igor Kohutnicki / Auto Świat
Pomagają czy denerwują - 10 systemów wspierających kierowcę

Są co prawda pomysły wprost zaczerpnięte z techniki jazdy defensywnej, na przykład taki, żeby wysunąć się nieco do tyłu, zatrzymać, i dopiero powoli wyjeżdżać dalej – dając w ten sposób dodatkowe sekundy na reakcję obronną kierowcom jadącym poprzeczną jezdnią. Ale to półśrodek. Dlatego monitoring ruchu poprzecznego podczas wyjeżdżania z miejsca parkingowego to dobre i przydatne rozwiązanie, ale pamiętaj: nie zwalnia ono z obowiązku zachowania ostrożności.

8. Monitoring uwagi kierowcy.

Zdarzyło Ci się kiedyś przejechać przez czerwone światło? Albo poczuć, że prawie zasypiasz za kierownicą? Aby temu zapobiec, stosuje się asystenta uwagi kierowcy. W uproszczeniu można podzielić takie rozwiązania na dwa rodzaje. Pierwszy śledzi ruchy kierownicą, przyspieszanie i hamowanie i na tej podstawie stara się wychwycić nagłe spowolnienie reakcji kierowcy. Drugi wykorzystuje kamerę, obserwującą kierowcę.

Oba systemy miewają fałszywe alarmy – szczególnie, gdy za kierownicą usiądzie nowy kierowca, jeżdżący znacznie spokojniej od tego, kogo właśnie zmienił, układ może sugerować postój. Czy warto mieć takiego asystenta?

Jeżeli jesteś w stanie uznać rację elektroniki i rzeczywiście robić postoje wtedy, kiedy sugeruje to komputer pokładowy, to tak. Natomiast jeżeli będziesz ignorować takie sygnały, to asystent uwagi pozostanie gadżetem.

9. Hamulec wielokolizyjny.

Bardzo mądre rozwiązanie. I bardzo proste. W wielu przypadkach auto, które doznało lub spowodowało kolizję, nie zatrzymuje się nagle w miejscu, tylko jedzie dalej, aż się zatrzyma. Na tej drodze może je spotkać wiele złego, jak choćby czołowe zderzenie z innym samochodem, albo zjechanie do rowu. Aby temu zapobiec, tuż po kolizji aktywowane jest lekkie, ale stanowcze hamowanie. Auto powoli zwalnia, aż do zatrzymania. System ten nie ma wpływu na codzienną eksploatację samochodu i jego istnienie pozostaje nieodczuwalne dla kierowcy i pasażerów, dopóki nie dojdzie do kolizji.

W tym materiale pozostał nam jeszcze jeden system:

10. Skaner znaków drogowych.

Niby idea jest prosta: kamera obserwuje drogę i wyróżnia z obrazu znajome kształty i kolory – znaki drogowe. Pierwsze systemy pokazywały je na wyświetlaczu w kokpicie i były to głównie znaki ograniczenia prędkości. Najnowsze rozwiązania potrafią powiązać odczytane ograniczenia z pracą tempomatu. Czy taki wyświetlacz znaków między zegarami to dobry pomysł?

Teoretycznie tak, bo zawsze możemy przegapić jakieś ograniczenie. Niestety, układy te nie są doskonałe i potrafią pokazywać ograniczenia niezgodne z rzeczywistością. Duży wpływ na precyzję wskazań ma pogoda i kąt padania słońca. To może denerwować, ale jeżeli ktoś jest gapą, a chce jeździć zgodnie z przepisami, to warto spróbować zaufać takiemu asystentowi.

Czy wymieniliśmy wszystkie systemy wspomagające? Oczywiście, nie. Pozostał choćby system autonomicznego hamowania w razie wykrycia sytuacji potencjalnie prowadzącej do kolizji – ale rozbudowana funkcjonalność powoduje, że to raczej temat na oddzielny artykuł. Podobnie jak rodzaje oświetlenia.

Na razie pozostańmy przy refleksji na temat systemów wymienionych w artykule – macie je w swoich samochodach? Chcielibyście mieć, czy raczej niekoniecznie? Czujecie się bezpiecznie bez nich? Zapraszamy do komentowania!