Za zbyt szybką jazdę (lub gdy komuś się wydaje, że przekroczyłeś prędkość) możesz być ukarany na dwa sposoby: natychmiastowo tylko przez policjanta, który zmierzy prędkość, zatrzyma i wlepi mandat na miejscu oraz dołoży punkty karne, albo w rozwlekłej procedurze ustalania sprawcy, gdy trafisz na jeden z fotoradarów.
W pierwszym przypadku (zazwyczaj) nie ulega wątpliwości, że jesteś winny. W drugim mamy w perspektywie długotrwałą procedurę, w której już nie chodzi o ukaranie sprawcy, lecz jedynie o pieniądze. Z reguły właściciel auta (niekoniecznie kierowca) dostaje wezwanie do wskazania, kto je prowadził, i ponieważ już nie pamięta, a zdjęcia nie dostaje, może wskazać, kogo chce, a najlepiej – przyjąć mandat za niewskazanie sprawcy.
Jeśli pieniądze nie są problemem – płacisz i masz sprawę z głowy. Jeżeli np. 300 zł to duży wydatek, możesz zapłacić mniej, ale musisz przyjąć punkty karne. Masz kasę – piratujesz do woli!
Trzy drogówki: policja, straż miejska i inspektorzy
Obecnie na drogach działają straże gminne i miejskie, inspektorzy ITD oraz policja. Wszystkie te służby szczególną wagę przykładają do kontroli ruchu drogowego, gdyż z tego budżety (gmin albo państwa) mają najwięcej szybkich pieniędzy. Trzy różne instytucje działają zgodnie z zasadą „co nie jest zabronione, jest dozwolone” i warto być na to gotowym. W miarę możliwości, choć nie w każdym wypadku, należy unikać sądów – te orzekają różnie, bo mają na uwadze to, że piratów drogowych należy bezwzględnie tępić, a policja (czy straż) ma zawsze rację.
Chroń się!
Ponieważ w Polsce jest wyjątkowo dużo kontroli prędkości, a ograniczenia (wbrew temu, co sugerują autorzy akcji przeglądania znaków) ustawiane są wciąż w wielu miejscach bez sensu i – w zależności od gminy – według różnych zasad, warto się przygotować do podróży. Pomocne narzędzia to: smartfon z nawigacją lub programem, który przypomina o fotoradarach, a dla tych, którym nie przeszkadza szum – CB-Radio. W natłoku znaków drogowych warto być uczulonym na niebieskie tabliczki z napisem „Fotoradar”. Jeśli to możliwe, należy wybierać trasy szybkiego ruchu i autostrady – jeździ się po nich i szybko, i bezpiecznie.
Policjant z radarem, czyli tzw. suszarką
- O kontrolach policyjnych nie ostrzegają żadne tabliczki, należy się ich spodziewać zawsze. Warto wiedzieć, że każdy radar emituje szeroką wiązkę fal i pomiar jest pewny tylko, gdy w „polu rażenia” radaru znajdzie się jedno auto. Jeśli jedziesz w grupie aut, nie powinieneś bać się pomiaru. W praktyce policjanci nie przejmują się instrukcją obsługi swoich narzędzi – i co im zrobisz? Najlepiej – wiedząc, że zbliżasz się do policjanta z „suszarką” – jedź ostentacyjnie wolno. Pamiętaj: jeśli droga jest równa, szeroka i prosta, a mimo to stoi przy niej ograniczenie prędkości, kontrolę masz jak w banku.
Policjant z laserem
- Laserowy miernik prędkości rozpoznasz po tym, że policjant nie mierzy z ręki jak pistoletem, tylko opiera go o ramię (jak karabin) i patrzy przez celownik optyczny. Musisz wiedzieć, że laser ma dużo większy zasięg niż radar i znacznie węższą wiązkę. Instrukcja jego obsługi mówi, że – w przeciwieństwie do mierników radarowych – można wyłuskać tym sprzętem z grupy jedno szybko jadące auto. W praktyce (przetestowaliśmy zestaw policjant plus laser!) selektywny pomiar prędkości z 800 m tak naprawdę swoją skutecznością przypomina rzut monetą – na kogo wypadnie, na tego bęc! Policjanci, nawet działający w dobrej wierze, zwyczajnie się mylą. Choć są mierniki laserowe, które robią zdjęcia zmierzonego obiektu, policja ma sprzęt starszej generacji.
Pomiar na odcinku
- Jeśli widzisz tabliczkę „pomiar na odcinku 500 m”, wiedz, że jest to miejsce dopuszczone do pomiaru za pomocą mobilnych fotoradarów. Uważaj na rozłożony kramik straży gminnej lub miejskiej! Zwykle składa się on z fotoradaru na trójnogu, który stoi sobie na poboczu, często starannie ukryty w trawie. Mobilny fotoradar straży może być też zabudowany w samochodzie stojącym wzdłuż drogi (np. w Warszawie jest to biało-granatowy Peugeot Partner). Uwaga: pomiaru na odcinku nie należy mylić z odcinkowym pomiarem prędkości – to zupełnie co innego.
Fotoradar na słupie
- Taki sprzęt poprzedza tabliczka z napisem „Fotoradar”. Sam słup i budka mogą być żółte, pomarańczowe lub szare, sprawne lub zepsute, pełne lub puste. Jest dokładnie tak, jak – zgodnie z ustawą fotoradarową – miało nie być. Nawet nowiutkie słupy w wielu miejscach stoją puste, czyli są zwykłą atrapą. Fotoradarami na słupach zarządzają straże gminne i miejskie oraz GITD.
Wideorejestrator
- Auta wyposażone w kamery patrolują obecnie wszystkie główne drogi w Polsce. Służą do tego, by wyłapywać kierowców, którzy wyróżniają się na tle innych niebezpieczną jazdą. To wyjątkowo skuteczne narzędzie do wychwytywania piratów drogowych. Ponieważ karanie zajmuje sporo czasu (samochód pirata trzeba namierzyć, zatrzymać, zjechać na bok, wypisać kwity na mandat i punkty karne), zagrożeni mogą się czuć przede wszystkim ci, którzy naprawdę jeżdżą za szybko – i dobrze. Mandat i punkty karne dawane są na miejscu. W ten sposób można w kilka minut stracić prawo jazdy!
Krokodyle ponad prawem
- Inspekcja Transportu Drogowego to służba, która została szczególnie uzbrojona do walki o miliardy dla Ministra Finansów. Po pierwsze – w sprzęt (oprócz fotoradarów stacjonarnych także fotoradary zabudowane w autach), po drugie – w prawo, które pozwala im na wszystko. Ich pojazdy z fotoradarami nie muszą być poprzedzone niebieską tabliczką ostrzegawczą i mogą być postawione w niemal dowolnym miejscu. Żaden przepis nie zabrania im też ustawienia się w pobliżu drugiego fotoradaru, który również pstryknie zdjęcie. „Krokodyli” raczej nie zauważysz w porę, bo świetnie się maskują. CB-Radio też nie zawsze pomaga, bo łatwo je zakłócić.
Odcinkowy pomiar prędkości
- Już dziś – jeśli używacie Yanosika lub innego programu ostrzegającego o kontroli drogowej – możecie dostać ostrzeżenie „uwaga – odcinkowy pomiar prędkości”. Spokojnie. Mimo że rzeczywiście w Polsce prowadzone są testy takiego sprzętu, żaden jeszcze nie działa w trybie roboczym. A jak to funkcjonuje? Specjalne bramki nad drogą robią zdjęcia i skanują numery aut – najpierw na początku pomiaru. Po kilku kilometrach mijasz kolejną bramkę i znów zdjęcie i skan tablic. Jeśli na odcinku pomiarowym obowiązuje ograniczenie do 90 km/h, a ty jechałeś (średnio) np. 130 km/h – będzie mandat. Taki sprzęt dość często spotyka się na autostradach, np. we Włoszech. Kierowcy, którzy lubią przycisnąć, przed minięciem drugiej bramki zatrzymują się na poboczu.