Często do zbiorowych karamboli dochodzi wskutek bezmyślności uczestników małej stłuczki, którzy zdenerwowani kolizją zaczynają dochodzić swego wobec współuczestnika wydarzenia i zapominają o bożym świecie, a przede wszystkim o innych samochodach znajdujących się na drodze. Podstawową zasadą jest zaś, by w pierwszej kolejności po każdym wypadku zrobić wszystko, by ruch drogowy mógł się bezpiecznie nadal odbywać.
Art. 44 kodeksu drogowego nakazuje zaraz po wypadku zatrzymać pojazd nie powodując przy tym zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego, następnie przedsięwzięcie wszelkich środków dla zapewnienia bezpieczeństwa jadących obok miejsca wypadku, potem usunięcie pojazdu, tak by nie tamował ruchu, wreszcie na zakończenie rozpoczęcie procedury ustalania winy i przekazywania sobie danych personalnych i numerów ubezpieczeń ze współuczestnikiem kolizji.
Od tych reguł istnieje jeden wyjątek. Jeżeli w wypadku są ranni lub zabici, samochody muszą pozostać w miejscach, w których zatrzymały się po zderzeniu. Chodzi o to , by umożliwić policji dokładne ustalenie przebiegu zdarzenia.
W takim wypadku należy przede wszystkim wystawić trójkąty ostrzegawcze po obu stronach drogi, by ostrzec nadjeżdżających, a najlepiej jednocześnie przystąpić do ratowania rannych.
Tu należy pamiętać, że pomocy obowiązani są udzielić wszyscy nadjeżdżający. Jeśli tego nie uczynią, ryzykują stanięciem przed sądem w roli oskarżonych o odmowę udzielenia pomocy potrzebującym.
Jest to najsurowiej karane przestępstwo drogowe, ustępujące wysokością kary jedynie spowodowaniu wypadku śmiertelnego z ucieczką z miejsca zdarzenia. Wyrokiem może być nawet więzienie.
Warto przy tym wiedzieć, że udzielający pomocy może zaparkować auto w miejscu niedozwolonym, jeśli innego nie ma, pod warunkiem że nie powoduje zagrożenia na drodze. Jacek Wróblewski