Dokładnie w połowie wakacji na obwodnicy gdańskiej doszło do wypadku. Samochód osobowy wpadł na ciężarówkę i stanął w płomieniach. Uwięzionej w środku kobiecie pospieszyło na ratunek kilku przejeżdżających w pobliżu kierowców.
Nic nie wskórali, bo ich gaśnice nie zadziałały. Kobieta spłonęła. A gdyby każdy ze spieszących na ratunek przeczytał choć raz instrukcję obsługi na gaśnicy i skontrolował w terminie swój sprzęt gaśniczy, być może udałoby się uratować jedno życie.
Zgodnie z rozporządzeniem ministra transportu i gospodarki morskiej z 1 kwietnia 1999 r. każdy samochód musi być wyposażony w gaśnicę. Musi to być sprzęt z mieszanką zdolną do gaszenia ognia pochodzącego z płynów i ciał stałych.
Wystarczy gaśnica z oznaczeniem ABC. Prawo nie mówi, czy ma być ona proszkowa, czy halonowa. Decyduje "moda" na ochronę środowiska. W autach spotykamy głównie gaśnice proszkowe. Ich termin ważności producent określa na kilka lat.
Nie znaczy to jednak wcale, że w ciągu całego tego okresu sprzęt będzie bezawaryjnie działać. Należy przeprowadzać coroczne kontrole w autoryzowanych stacjach. Nie są nimi stacje kontroli pojazdów ani serwisy samochodowe. Nie zrobimy tego także w straży pożarnej, jakkolwiek kontrolerami są na ogół strażacy pracujący w prywatnych firmach po służbie.
Tylko skontrolowana gaśnica daje gwarancję, że zadziała w odpowiedniej chwili. Pech chce, iż prawo nie nakazuje kontrolowania. Stacje dopuszczające samochody do ruchu sprawdzają jedynie, czy gaśnica jest, czy jej nie ma.
Podobnie patrole policyjne. Sprawdzanie sprzętu zależy wyłącznie od naszej dobrej woli. Woli oraz wiedzy, gdyż najczęściej nawet nie wiemy, że gaśnica wymaga sprawdzenia. Tej wiedzy zabrakło najwyraźniej niosącym pomoc płonącej kobiecie na gdańskiej obwodnicy. Jacek Wróblewski