Pokrewieństwo Cayenne’a z Touaregiem nie budzi wątpliwości. Porsche oczywiście zarezerwowało dla siebie klientów nastawionych na luksus oraz dobrą dynamikę. Korzysta więc z bardziej wyrafinowanych pod względem elegancji materiałów oraz mocniejszych silników (długo dostępne były tylko benzynowe).
Cały czas jednak bazowano na solidnych rozwiązaniach mechanicznych – centralnym dyferencjale, reduktorze itp. Luksusowy samochód dysponował więc dużym potencjałem off-roadowym (stworzono nawet mocno zbliżoną do seryjnej wersję rajdową), którego – w przeciwieństwie do Touarega – chyba nikt nie odważył się wykorzystywać.
Przyszła więc pora na zmiany. Na pierwszy ogień poszedł układ napędowy. Całkowicie zrezygnowano ze skrzyni redukcyjnej, część wersji pozbawiono nawet centralnego dyferencjału, wkładając w jego miejsce sprzęgło międzyosiowe (element systemu PTM – Porsche Traction Manegment). Na konsoli pojawia się przełącznik, którym można to sprzęgło całkowicie zablokować.
Dodatkowo (w autach z centralnym dyferencjałem) system PTM dba o to, aby na szybko pokonywanym zakręcie przyhamować tylne węwnętrzne koło, dzięki czemu możemy szybciej i bezpieczniej pokonać łuk.
W stosunku do gamy Touarega częściowo zmieniono też silniki. Nie ma mocnego diesla V8, polegać trzeba na 3-litrowym V6. Wynika to zapewne z chęci stworzenia „budżetowej” wersji: tańszej w zakupie i eksplotacji niż diesel V8. Identyczna w gamie jest też hybryda, bardzo podobny (trochę mocniejszy) motor 3.6 V6.
Co ciekawe w Porsche właśnie do wersji 3.6 zażyczyć możemy sobie skrzynię manualną (w Touaregu tylko automaty). Poza tym mamy jeszcze dwie benzyny V8, łącznie z tradycyjną już topową wersją Turbo.
O poziom wyposażenia wnętrza nie trzeba się obawiać. W polskich salonach ma zadebiutować 9 maja.