Hyundai wypadł zaskakująco dobrze w bezpośrednim starciu z BMW. Do zwycięstwa zabrakło mu przede wszystkim dopracowanego zawieszenia, za to napęd Santa Fe już teraz jest na wysokim poziomie. Gratulacje! Zaskakuje tylko pewność siebie Koreańczyków przy kalkulacji wysokiej ceny auta.
W ostatnich latach auta koreańskie bardzo zyskały na popularności
Sprzedaje się ich coraz więcej. Ale Koreańczykom nie wystarcza już, że odbierają klientów Volkswagenowi, Fordowi czy Oplowi, coraz śmielej atakują rynek samochodów klasy premium. Na celowniku Hyundaia znalazł się BMW X3, a bronią mającą go pokonać jest nowy SUV Santa Fe. To świadczy o bardzo dużej pewności siebie Azjatów. Czyżby Hyundai był już tak dobry, aby móc zmierzyć się z BMW jak równy z równym? A może jego mocny strzał okaże się pudłem?
Hyundai ma klasę
Santa Fe jest prawdopodobnie pierwszym koreańskim SUV-em, którego nie kupuje się tylko z rozsądku. Wygląda imponująco, jego konstruktorom udało się po mistrzowsku uzyskać wizerunek dystyngowanego auta uniwersalnego, którym za dnia można pojechać do sklepu budowlanego, zaś wieczorem bez kompleksów zaparkować przed ekskluzywną restauracją. Jeszcze kilka lat temu to było nie do pomyślenia w przypadku azjatyckich samochodów. Gratulacje! Taki właśnie wizerunek już wcześniej doprowadziło do perfekcji BMW w modelu X3. To auto także sprawdza się w każdej sytuacji.
Obydwa SUV-y nie są tak ostentacyjnymi symbolami luksusu jak na przykład Porsche Cayenne, ale przede wszystkim pozostają solidnymi pojazdami rodzinnymi. Chociaż przy długości około 4,70 m Hyundai Santa Fe i BMW X3 są o około 20 centymetrów krótsze od kombi klasy wyższej, to oferują porównywalną ilość miejsca w kabinie.
W zakresie przestronności punkty zdobywa Hyundai. Zarówno na fotelach przednich, jak i z tyłu jest przestronniejszy od bawarskiego konkurenta. Szczególnie wyrośnięci pasażerowie na miejscach tylnych mogą się rozsiąść niemal jak na sofie. Bardzo praktyczna jest możliwość przesuwania rzędu siedzeń tylnych wzdłuż nadwozia. Z kolei w BMW znajdziemy lepszą pozycję siedzącą i wygodniejsze fotele. W obu SUV-ach bardzo przyjemna jest podwyższona pozycja siedząca.
Jakość to podstawa
Zadziwiające, jak szybko Koreańczycy poprawili jakość wykonania swoich aut, czego doskonałym przykładem jest Santa Fe. Miękkie tworzywa sztuczne, staranne spasowanie elementów, przyjemnie klikające przełączniki wcale nie ustępują tym z BMW! Nic dziwnego, że Hyundai jest tak pewny swojego nowego produktu, że udziela pięcioletniej gwarancji na Santa Fe.
Pierwsza generacja BMW była chwalona za znakomitą dynamikę prowadzenia, ale jednocześnie ostro krytykowana za zbyt twarde zawieszenie. Ale także Bawarczycy potrafią się uczyć i podwozie nowej X3 pracuje znacznie harmonijniej. Choćauto prowadzi się niemal tak dynamicznie jak samochód osobowy, oferuje wysoki komfort jazdy. Mało kulturalnie pokonuje jedynie krótkie niedoskonałości jezdni.
BMW świetnie zachowuje się w zakrętach
Podczas pokonywania łuków jego nadwozie niemal się nie przechyla. Do takiej dynamiki jazdy idealnie pasuje komunikatywny układ kierowniczy, który sprawia, że bawarski SUV prowadzi się niemal tak dynamicznie jak znacznie mniejsze BMW serii 3 – może poza sytuacjami ekstremalnymi, ale wtedy do akcji wkracza odpowiednio zaprogramowany system dynamicznej kontroli stabilności jazdy.
Santa Fe to spokojny typ
Zawieszenie Hyundaia nie jest zestrojone tak samo dobrze jak u rywala. Okazuje się twardsze, nie polepszając jednak dynamiki prowadzenia Santa Fe. Cóż, udany kompromis między sztywnością resorowania a komfortem jazdy to nadal sztuka znana nielicznym producentom. W obszarach granicznych samochód staje się wyraźnie podsterowny. Auto nie prowadzi się także sportowo, a ESP sztywno utrzymuje Santa Fe na kursie. To nie oznacza, że zawieszenie Hyundaia jest złe, po prostu trafiło na wyjątkowo kompetentnego przeciwnika.
Czy podobnie będzie z silnikami? Pomimo niższej mocy BMW sprawia wrażenie, że ma więcej temperamentu. To zasługa fantastycznej, ośmiobiegowej, automatycznej skrzyni, przełączającej niezauważalnie z niewielkimi zmianami obrotów. Jednak silnik BMW pracuje z niską kulturą. Diesel Hyundaia działa ciszej. Tylko dlaczego pomiary hałasu pokazują coś dokładnie odwrotnego? Dlatego, że hałas, jaki mierzymy w kabinie, uwzględnia także szum opon toczących się po jezdni oraz odgłos powietrza opływającego nadwozie.
Sześciobiegowy „automat” koreańskiego auta przełącza delikatnie i bez pośpiechu. Ceną za płynną jazdę Santa Fe jest niezbyt żwawa reakcja na naciskanie pedału gazu. Subiektywnie aż trudno uwierzyć, że 2,2-litrowy diesel generuje prawie 200 KM. Siedząc za kierownicą, wydaje się, że silnik jest słabszy.
W kwestii warunków gwarancyjnych Hyundai nie pozostawia rywalowi szans. Co prawda BMW próbuje się bronić pięcioletnim pakietem serwisowym, jednak serwis nie może się równać pięcioletniej gwarancji koreańskiego auta. Niemieckie auto nadrabia stracone punkty znacznie niższą utratą wartości. Przy tak kosztownych samochodach ten parametr ma niebagatelne znaczenie, pozwala bowiem zaoszczędzić pokaźną kwotę przy odsprzedaży auta.
Jeżeli kupimy BMW X3 20d z automatyczną skrzynią biegów bez dopłat za opcje, zapłacimy175 644 zł. Odsprzedając auto za trzy lata po przejechaniu 90 tys. km, weźmiemy za nie około 92 tys. zł. Hyundai 2.2 CRDI z „automatem” kosztuje w wersji premium 178 900 zł. Po trzech latach mamy szansę odsprzedać go za mniej więcej 82 tys. zł. Trzeba jednak pamiętać, że trzyletnie BMW będzie już po gwarancji, a Hyundaiowi zostaną jeszcze dwa lata ochrony, co niewątpliwie ułatwi odsprzedaż koreańskiego samochodu nowemu właścicielowi.
Hyundai Santa Fe droższy?
Owszem, ale tylko na starcie. Gdyby porównywać testowane auta ceną wyjściową ze standardowym wyposażeniem, rzeczywiście BMW okazałoby się nieco tańsze. Ale to tylko miłe złudzenie, które szybko znika po przestudiowaniu listy wyposażenia obu samochodów.
Okazuje się, że Hyundai w wersji premium ma na pokładzie dodatki, które w BMW są bardzo kosztowne. Skórzana tapicerka, czujniki parkowania, kamera cofania, tempomat, ogrzewane fotele przednie i tylne, reflektory ksenonowe – wszystko to dostajemy w koreańskim aucie bez dopłaty. Aby mieć je w BMW, trzeba wyciągnąć gruby portfel. A jeżeli już znajdziemy elementy, które w obu autach wymagają dopłaty, to i tak – np. nawigacja – w Hyundaiu mogą okazać się tańsze.