- Mercedes klasy E oferuje hybrydowy napęd plug-in na bazie silnika benzynowego, który pozwala na ciche przemieszczanie się w warunkach miejskich. Dla chętnych jest także hybryda-diesel
- W porównaniu do starszych hybryd Mercedesa zasięg tego napędu osiągalny na prądzie został znacznie wydłużony
- Testowy egzemplarz miał pewien zadziwiający mankament
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
Pomysł, aby jednocześnie oferować limuzynę z napędem hybrydowym na bazie diesla i na bazie benzyny (do wyboru) wydaje się w tych czasach dość dziwny, tzn. dziwnie rozsądny. Tyle że hybryda-diesel może się sprawdzić na dłuższą metę jedynie w dość specyficznych warunkach – gdy wykorzystywanie samochodu w warunkach miejskich (wyłącznie na prądzie) przeplatane jest wyjazdami w trasę, gdzie może wykazać się diesel. Korzystanie z takiego napędu w mieście, gdy nie zamierzamy go regularnie doładowywać, może się skończyć źle dla tego silnika, a przynajmniej źle dla filtra DPF. W moje ręce trafił jednak Mercedes E 300 e – czyli hybryda plug-in na bazie benzyniaka – czyli auto "zupełnie normalne", dużo bardziej odporne na nieprzewidywalne warunki eksploatacji. Testowany Mercedes to wersja z napędem 4Matic – czyli "odpycha się" z czterech kół.
- Przeczytaj także: Inspektorzy ITD rozbawieni. Kierowca nie dowierzał. Zrozumiał, gdy wyszedł z kabiny
Najnowsza odmiana klasy E ma deskę rozdzielczą, na której szkło kryjące wyświetlacze rozciąga się od lewa do prawa. Jeśli ktoś wcześniej jeździł autami tej marki, bez problemu ustawi sobie fotel, kierownicę, lusterka, bez kłopotu włączy napęd i pojedzie. Gorzej z ogarnięciem szczegółów – wszystko wydaje się strasznie skomplikowane i strasznie tego dużo. Pamiętając starsze wersje limuzyny z gwiazdą na masce, nawet nie próbuję tego na szybko ogarnąć. "Hej, Mercedes – wyłącz wyświetlacz head-up!" – "wyświetlacz head-up jest teraz wyłączony" – odpowiada miła pani, postanawiam więc kontynuować rozmowę: – Hej, Mercedes, co sądzisz o BMW serii 5? – "Dobry przyjaciel" – odpowiada pani, co trochę mnie dziwi. Jedna z wersji odpowiedzi na tę prowokację brzmi: "To samo co ty – dlatego tu jesteś".
Nawiasem mówiąc, chromowane chowane klamki robią świetne wrażenie. Podobno to niebezpieczne (jak dostać się do rozbitego auta, gdy są schowane?), ale efektowne, bardzo.
Mercedes E300 e: kilkadziesiąt kilometrów na prądzie
Nie jest może tak, że na jednym ładowaniu da się przejechać Mercedesem 100 kilometrów, ale okazuje się, że 80 km po mieście jest jak najbardziej w zasięgu. Napęd elektryczny jest w tym przypadku w pełni użyteczny – tzn. owszem, gdy kierowca wciśnie gaz naprawdę mocno, odezwie się warknięcie silnika spalinowego, jednak w mieście niemal się to nie zdarza, a w każdym razie łatwo tego uniknąć. Silnik elektryczny o mocy blisko 130 KM pozwala na sprawną, rozsądnie dynamiczną jazdę. Jak rozumiem, system jest tak skalkulowany, aby w ruchu miejskim, gdy mamy prąd, benzyniak w ogóle nie musiał się budzić, co jest słuszne: nie chciałbym być w skórze tego silnika, który jest ciągle niedogrzany i włącza się co chwila na 10 sekund.
Tymczasem z lenistwa większość ustawień koryguję głosowo, wysługując się panią Mercedes, ale też odkrywam, że aktualny interfejs użytkownika E-klasy jest jakby prostszy niż w przeszłości. Sztuczna inteligencja kryjąca się pod panią Mercedes, w miarę "wjeżdżania się" w auto, staje się coraz bardziej zbędna. Ma się rozumieć, nie chciałoby mi się "z palca" wpisywać adresu w nawigacji – właśnie od tego ona jest.
- Przeczytaj także: Circle K odpowiada na promocję Orlenu. I to jak. "U nas bez limitów"
Mercedes E300 e ma wnętrze z najwyższej półki. Ale... konfiguruj go uważnie
Klasa E jest autem o tyle specyficznym, że może on jednocześnie pełnić funkcję limuzyny prezesa, który jest wożony na prawym tylnym siedzeniu, a jednocześnie ma zapewnić prezesowi komfort i frajdę, jeśli prezes prowadzi sam. I trzeba przyznać, że wypełnia te dwie funkcje absolutnie wzorowo: kanapa jest wygodna, przestrzeń przewidziana dla pasażerów jadących z tyłu jest odpowiednia, a jednocześnie kierowca siedzi na świetnie wyprofilowanym fotelu ustawianym na wszystkie sposoby, podgrzewanym, wentylowanym itp. Mięsista skóra, ustawianie, podgrzewanie itp. to oczywiście kosztowne opcje, ale trzeba przyznać, że da się uzyskać jakość zbliżoną do klasy S – tylko w bardziej kompaktowym, albo – jak kto woli – w "bardziej ludzkim" wydaniu.
Jakość wyświetlaczy jest wzorcowa, sterowanie – jak już po krótkim czasie można się przekonać – całkiem proste oraz intuicyjne. Z jednym wyjątkiem: gładziki na kierownicy, m.in. do sterowania głośnością, to nie jest najlepszy pomysł, naprawdę nie jest. "Hej, Mercedes – zrób głośniej!".
Auto, choć ma napęd na cztery koła, wydaje się zwrotne i zwinne. M.in. z powodu opcjonalnie skrętnej tylnej osi, której – dla podbicia komfortu – towarzyszy zawieszenie pneumatyczne Airmatic. Tymczasem przekonuję się, że jest niemal nieskończona możliwość konfiguracji wnętrza Mercedesa, także dostępne są opcje nie do końca udane – jak sobie klient życzy. W chłodny poranek wsiadam do Merca, wydaje mi się, że już go całkiem opanowałem, ale czegoś nie mogę znaleźć... – Hej, Mercedes, włącz ogrzewanie kierownicy! – "Niestety, ogrzewanie kierownicy nie jest dostępne dla tego pojazdu" – odpowiada miła pani. – Cooooo?
Ktoś zapomniał w tym aucie prawie wszystkomającym odkliknąć okienka z ogrzewaniem kierownicy. Zapomniał, nie mogło chodzić o budżet, z ogrzewaniem czy bez ten samochód kosztuje tak samo dużo. Z drugiej strony, to błąd (moim zdaniem) także producenta. Prędzej taki brak zrozumiałbym w klasie S – w tym samochodzie kierowca z założenia jest w pracy. W klasie E kierowca jest tak samo ważny, jak prezes jadący z tyłu – bo to może być ta sama osoba. Takie rzeczy jak ogrzewanie kierownicy powinny być w standardzie. A może się mylę?
Mercedes E 300 e – gdy skończy się prąd...
Zanim skończył się prąd, przejechałem po mieście blisko 80 km. Świetny wynik. Dopiero wtedy zaczął włączać się benzyniak, przy czym w tej hybrydzie – jak to w hybrydzie – silnik spalinowy pracuje w trybie przerywanym, raz jest, a raz go nie ma. Niby akumulator pusty, a zwykle i tak ma dość energii odzyskanej z hamowania, aby samochód mógł ruszyć po cichu na prądzie, a potem wspomagać się benzyniakiem. Sam silnik spalinowy nie jest przy tym jakoś przesadnie cichy i... co tu dużo mówić, jazda z pustym akumulatorem trakcyjnym nie jest już tak gładka, płynna, cicha i przyjemna jak jazda w trybie elektrycznym. Gdybym zdecydował się na taki samochód i miałbym nim jeździć po mieście, zdecydowanie upewniłbym się, czy będę miał gdzie go ładować. Nie chodzi o żadną ekologię, chodzi o komfort – w tym samochodzie napęd elektryczny jest wręcz rozpieszczający. Brak prądu sprowadza na ziemię.
Mercedes E 300 e: ile to pali?
W przypadku tego rodzaj napędów dane techniczne niewiele wam wyjaśnią. Przyjmijmy, że na prądzie realny przebieg miejski to 80 km, ale jeśli ktoś nagminnie łamię limity prędkości i ostro hamuje, to będzie on mniejszy. Jeśli chodzi o jazdę z pustym akumulatorem, to spokojnie można przekroczyć 12 l benzyny na setkę, ale też można spalić dużo mniej – czynników wpływających na spalanie jest tak wiele... Prędkość zwłaszcza.
Pojawia się jednak dylemat, co wybrać: hybrydę z benzyniakiem czy hybrydę na bazie diesla? To poważny wybór, bo wpływa nie tylko na spalanie (w tej klasie aut bardziej istotny jest zasięg niż koszty paliwa), ale i na ewentualne problemy – nie zapominajmy o ograniczeniach technicznych. Bez względu na to, co mówią dane, benzyniak będzie palił dużo więcej niż diesel – to nie powinno budzić wątpliwości. Benzyniak lepiej zniesie szarpaną jazdę po mieście, diesel może nie polubić takiej eksploatacji. W hybrydzie – trzeba o tym pamiętać – miejsce wykorzystane jest do ostatka i niewiele zostaje na zbiornik z paliwem – jego pojemność wynosi 50 l. To z kolei przemawia przeciwko benzynie.
Wszystko zależy więc od tego, czy – planując regularne korzystanie z samochodu w ruchu miejskim – zamierzamy go sumiennie ładować i jeździć na prądzie. Jeśli tak – diesel nam nie zaszkodzi, a w trasie zapewni nie tylko fajne osiągi, ale i daleki zasięg. Jeśli ładowanie baterii to problem albo nie planujemy dalekich wyjazdów, lepiej wybrać hybrydę z benzyniakiem. Warto to sobie przemyśleć.
Mercedes E 300 e: porozmawiajmy o kosztach
Niby dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, ale nie unikniemy tego. Bazowa wersja Mercedesa E 300 e 4Matic kosztuje 329 tys. zł (już z VAT-em). Po dodaniu opcji cena testowego egzemplarza rośnie do 470 tys. zł. Robi się "grubo", prawda?
Reasumując...
Mercedes klasy E ma imponujące wnętrze, jest wygodny, szybki, nowoczesny i podkreśla status właściciela, jak należy. Znakiem czasu jest szeroka oferta hybryd, które na razie zapewniają znacznie większy komfort i przede wszystkim bardziej bezproblemową mobilność niż samochody w pełni elektryczne. Fajnie, że producenci to rozumieją, nawet jeśli do tego wniosku doprowadzili ich klienci.
Mercedes E 300 e: dane techniczne
Silnik | t.benz. R4 + silnik elektryczny |
Pojemność skokowa | 1991 ccm |
Moc maksymalna układu (systemowa) | 313 KM |
Moc maksymalna silnika spalinowego/elektrycznego | 204/129 KM |
Maksymalny moment obrotowy silnika spalinowego/elektrycznego | 320/440 Nm |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 6,5 s |
Prędkość maksymalna | 234 km/h |
Napęd/skrzynia biegów | 4x4/aut. 9 |
Dł./szer./wys. | 4949/2065/1480 mm |
Rozstaw osi | 2961 mm |
Masa własna | 2170 kg |
Dopuszczalna masa całkowita | 2830 kg |
Pojemność bagażnika | 370 l |
Pojemność zbiornika paliwa | 50 l |
Cena standardowa/po doposażeniu | 216 900/238 200 zł |