Jaki jest przepis Skody na sukces? Wziąć sprawdzone silniki (od Volkswagena), przetestowane, wygodne rozwiązania wnętrza z vana (kanapa tylna z Roomstera) i napęd 4x4 od fachowców (sprzęgło Haldex). Wszystko to ładnie zmiksować i podawać za niewygórowaną cenę. Myślimy, że ta taktyka w klasie SUV okaże się strzałem bez pudła.
Czy Yeti się podoba? To kwestia gustu. Nam wypada ocenić funkcjonalność. A ta – jak na tak małe gabaryty – jest wręcz rewelacyjna. Wystarczająca ilość miejsca na tylnej kanapie, przestronny bagażnik, bardzo szeroka lista opcji w rozsądnych cenach – czego chcieć więcej? Niestety, nasz panoramiczny szyberdach (dopłata tylko 4300 zł) nieprzyjemnie trzeszczał na nierównościach. Ale to jedyny niuans, poza tym kierowca czuje się tu jak u mamy – komputer dba nawet o to, aby na czas manewrowania wyłączyć radio...
Układ napędowy. Wciskamy gaz – auto sprawnie przyspiesza, szybko zmieniamy biegi – oszczędzamy paliwo. Technologia FSI czyni cuda. Nauki spalania minimalnego trzeba się tu specjalnie uczyć – nie ma co czekać na wycie silnika, bo pora na zmianę biegu przychodzi poniżej 2000 obr./min (to benzyna!), kiedy jest jeszcze całkiem cicho – trzeba obserwować obrotomierz.
Jazda na szosie. Dobrze zestrojone zawieszenie zachęca do wyjazdów. Dopiero na trasie w pełni docenimy silnik – np. podczas wyprzedzania, praktycznie bez względu na bieg wciskamy gaz i… jedziemy. Yeti doskonale radzi sobie też w mieście.
Terenowe możliwości. Z tak kiepskim prześwitem (175 mm) odważniejsze wojaże stają pod znakiem zapytania. Na szczęście pod całym silnikiem mamy solidną, metalową osłonę (opcja), której nie powstydziłaby się dużo poważniejsza terenówka. Trochę pomoże (np. podczas zjazdów) program OFFROAD.
Koszty. Zważając na akceptowalne spalanie cena poniżej 90 tys. zł za nieźle wyposażone auto wydaje się godna rozważenia. Wersja ciężarowa za dopłatą 2000 zł.