Sprawa dotyczy kluczyków samochodowych, a dokładnie ich odpowiedników w postaci elektronicznej, otwierających poprzez fale radiowe wnętrze naszych pięknych Mercedesów, BMW, Toyot, Alf Romeo i wielu, wielu innych. Jak dowiodły najświeższe badania niemieckiego Uniwersytetu Technologicznego w Bochum wiele z nich można bez problemu "złamać". I to akcesoriami dostępnymi w podrzędnych sklepach elektronicznych.

Tzw. systemy zabezpieczające "Keeloq", jak wynika z doświadczeń naukowych niemieckich badaczy, wcale nie są tak bezpieczne jak mogłoby się wydawać. W bardzo prosty i szybki sposób można złamać wewnętrzne kody zabezpieczające nawet pewnej serii modelowej jednego koncernu samochodowego. Do uzyskania pożądanego efektu wystarczy dzięki zwykłym urządzeniom pomiarowym zmierzyć poziom poboru energii mikroprocesora znajdującego się w każdym elektronicznym kluczyku. Nie jest to trudne bowiem większość z nich wysyła do doku montowanego w samochodzie określony strumień fal radiowych dzięki przekaźnikowi RFID. Z kolei fale radiowe to w tym przypadku nic innego jak źródło komunikacji pomiędzy nadajnikiem, a odbiornikiem, porozumiewających się za pomocą określonego szyfru.

Na dodatek jak donosi w swoich badaniach grupa naukowców pod przewodnictwem Prof. Dr-Inż. Christof’a Paar, pomiaru można dokonać transponderem namierzając go zarówno na nadajnik jak i odbiornik. Szyfr może zostać przejęty nawet z odległości 100 metrów. Potencjalny złodziej dysponując taką "bronią" może zapisać ciąg pojawiających się cyfr (ów szyfr) systemu w naszym aucie i w sprzyjającym dla niego momencie użyć go wysyłając tą samą kombinację liczb ze swojego urządzenia. Naukowcy obawiają się, że poprzez łatwość dostępu do danych w niedługim czasie będą stanowić w Internecie łatwy kąsek dla "amatorów" kradzieży samochodowych.

"Byliśmy zszokowani widząc z jaką łatwością można obejść te zabezpieczenia" - wyjaśniał w oficjalnym raporcie swojego instytutu prof. Paar. "W wielu przypadkach dwukrotnie przejętym kodem można było otworzyć kilka samochodów jednej marki. Problem nie dotyczy jednak tylko aut. Pojawia się także w przypadku elektronicznie zamykanych garaży czy domów" - tłumaczył.

Obawę stanowi dodatkowo fakt, iż poprzez przejęcie szyfrów można innym atakiem zmanipulować urządzenie macierzyste w taki sposób, że przestanie ono całkowicie funkcjonować. To z kolei oznacza - nie wspominając o kradzieży -, że nawet dla "zabawy" można zamknąć właściciela w jego własnym domu lub samochodzie. Na całe szczęście oprócz tych jak się okazuje wątpliwych zabezpieczeń producenci aut montują do swoich produktów szereg innych zabezpieczeń i alarmów.

Technologia zabezpieczania kluczykiem elektronicznym "KeeLoq" była bardzo popularna w połowie lat 90-tych ubiegłego stulecia zarówno w Europie jak i Stanach Zjednoczonych. Modne było wówczas montowanie tego systemu w automatycznie otwieranych drzwiach garażowych czy wejściach do budynków. Wśród producentów samochodowych najbardziej w tej technologii lubowała się Toyota oraz należąca do niej marka Lexus.