Terenówka (czy nawet SUV) wymaga specyficznego podejścia ze strony warsztatu montującego. Powinniśmy skorzystać z serwisu, gdyż w większości przypadków nie jest to zadanie trudne technicznie (trwa od 2 do 10 godzin i kosztuje w związku z tym od 100 do 1000 zł), ale wymaga pewnego doświadczenia - np. dobrania czujek właściwego rodzaju i umieszczenia ich na zderzaku o skomplikowanym kształcie.
Najczęściej montowane są zestawy "obsługujące" tył auta. Odporne na niskie temperatury i wilgoć moduły sterujące można umieścić blisko zderzaka, np. we wnęce lampy tylnej (zasilanie bierzemy ze światła cofania). Jeśli terenówkę użytkujemy zgodnie z przeznaczeniem można dorobić włącznik czujników (przycisk na desce), ale wtedy trzeba pamiętać o ich aktywacji podczas manewrowania.
Najczęściej mamy też wystające koło zapasowe. Asymetryczne czujki, w których dodatkowo można powiększyć "martwą" strefę do 45 cm, radzą sobie z tym bez kłopotu. Metalowy zderzak też nie stanowi przeszkody. Trzeba tu zastosować czujki w obudowie gumowej.
Są odporne na drobne dotknięcia oraz otarcie przez sam zderzak (w trakcie jazdy). Kto nie chce "kaleczyć" chromowanej powierzchni, może zamówić czujki na wysięgnikach pod zderzakiem. Same czujniki są bardziej odporne mechanicznie. Trzeba jednak zwrócić uwagę, czy nie leżą na linii kąta zejścia i nie "zostaną" na przeszkodzie.
Markowe zestawy (godne uwagi są np. Amervox RS-4, Cobra, Meta i Stilmale) kosztują od 350 zł. Pytajmy o minimum 3-letnią gwarancję. Komplety te mają wymienne poszczególne elementy, każde złącze jest hermetyczne. Standardem są czujki asymetryczne - ograniczają pole widzenia z boków auta, a w płaszczyźnie poziomej widzą więcej (1600) niż pionowej (600). Funkcja samodiagnozy kodem wskazuje uszkodzoną część.