Ponoć pieniądze szczęścia nie dają, ale dysponując odpowiednią gotówką, możemy iść do salonu, wybrać odpowiedni model, potem udać się do najlepszego warsztatu i zamówić właściwe przeróbki. Niepotrzebna rozrzutność? Przeciwnie – wtedy mamy największą pewność, że podczas dalekiej wyprawy czy zabawy w terenie któryś z podzespołów „zmęczonych życiem” znienacka nie odmówi posłuszeństwa. Ale na taki scenariusz mogą pozwolić sobie tylko nieliczni.
Reszta szuka wśród aut używanych. Ile naprawdę trzeba pieniędzy, żeby kupić samochód terenowy do 10 tys. zł? Pytanie wydaje się absurdalne – przecież wystarczy 10 tys. zł! Niekoniecznie – podliczmy wydatki startowe po zakupie auta.
Urzędowe wydatki nie są wielkie. Kupujący od transakcji płaci w urzędzie skarbowym 2-procentowy podatek (chyba że ma fakturę zakupu). Aby formalnie pojawić się w dowodzie rejestracyjnym, wystarczy około 200 zł. Kwota za OC zależy od pojemności silnika, regionu, zniżek i waha się od 300 do 3000 zł za rok (kierowca ze stażem w tanim regionie, Suzuki 1.3 przeciwko świeżo upieczonemu kierowcy z Warszawy, ze szkodą na koncie i dużym silnikiem pod maską), więc trudno ją oszacować. Na razie wydaliśmy więc kilkaset zł i jedziemy do mechanika. Tu może być znacznie gorzej.
Zacznijmy od nadwozia. Wiadomo, że leciwe auta (a głównie wokół takich się kręcimy) nie będą całkowicie wolne od korozji. Co innego jednak drobne purchle na lakierze, gdzie wystarczą zaprawki, co innego zaś, gdy okazuje się, że pod osłonami, zakolami itp. czai się poważna korozja. Zaczynamy drążyć temat a to oznacza, że na jaw wychodzi dziura za dziurą, a każdy telefon do warsztatu to niemal wyrok: drzwi nie da się uratować, trzeba szukać reparaturek błotników. Decyzja: remont karoserii! Ile pieniędzy przygotować?
Blacharz zażądać może około 2000 zł, podobnie lakiernik. Elementy dodatkowe (lakier, szpachla itp.) to kolejny tysiąc. Ale potrzeba jeszcze wspomnianych drzwi! Niestety, w tym momencie może okazać się, że na Allegro.pl to rarytas, zaś w ASO problemów nie ma, a sprowadzenie to tylko kwestia ceny – np. 3500 zł! Dlatego przed zakupem zróbmy rozeznanie – jeśli na rynku sporo jest anglików do rozbiórki, to znak, że bez kłopotu kupimy potrzebne części, a za wspomniane drzwi zapłacimy najwyżej kilkaset złotych i będą w żądanym kolorze.Idealna naprawa powinna zacząć się od zdjęcia karoserii z ramy i zabezpieczenia tej ostatniej, ale to kolejne 2000 zł...
Nadwozie lśni nowym lakierem, nie wypada więc, żeby silnik dymił i wyraźnie znaczył olejem swój teren. Mamy więc kolejne ważne postanowienie: rozbieramy. To następne poważne wydatki. Absolutne minimum? Kupno uszczelek, nowe pierścienie tłokowe i panewki. Do tego oczywiście wynagrodzenie mechanika. Ile? Na razie wydaliśmy minimum 2,5 tys. zł.
Ale to początek. Wiele diesli ma słabe głowice. Liczne pęknięcia sprawiają, że nie kwalifikują się one do naprawy. Więc rozpoczynamy poszukiwania. Używana? Nawet jeśli się trafi, będzie w wieku potrzebującego pojazdu i można prorokować, że jej stan też będzie zły. Podróbka? Czemu nie. Ale sprzedawca mówi, że tej za 1400 zł nie poleca, może być ta za 2800 zł. Drogo, ale co robić – oryginał i tak kosztuje sporo więcej…
Do tego czekamy na telefon z warsztatu szlifującego wał korbowy i cylindry – czy wymiary zmieszczą się jeszcze w tolerancjach naprawczych? Może od razu lepiej poszukać kompletnego i sprawnego silnika? Często to rzeczywiście dobre rozwiązanie (w nowszysch autach), ale nowy-stary silnik też nie musi być idealny. Zakładając, że sprzedawca uzna reklamację, ryzykujemy pokrycie kosztów pracy mechanika, przesyłkę itp. Auto wygląda ładnie, silnik mruczy. Powód do zadowolenia? Oczywiście, pod warunkiem, że na światłach nie zaczyna nas denerwować głośna praca skrzyni biegów. Znowu gorączkowe liczenie: rozbiórka 1500 zł, komplet naprawczy – drugie tyle… Przy okazji oczywiście nowe sprzęgło (trafiło się za 700 zł) i olej.
Synchronizatory na szczęście pracowały całkiem dobrze, więc pozostaną stare. I nadzieja, że po złożeniu będzie działać bez zarzutu. Koniec wydatków? Niestety – możemy wymieniać dalej. Jest jeszcze skrzynia redukcyjna, podwozie z mostami i wałami, układ hamulcowy, instalacja elektryczna.
W starym samochodzie nieszczęścia chodzą niestety już nie parami a raczej całymi stadami.Podliczamy wszystkie wydatki? Lepiej nie – może się okazać, że startowe 10 tys. zł podwoiło się już w połowie prac. Nasz scenariusz jest oczywiście bardzo pesymistyczny, ale z pewnością wiele osób przyzna, że – niestety – realny. Można oczywiście wszystko naprawić dużo taniej. Ale czy warto? Według nas – nie. Chyba że auto zaraz potem ma być odsprzedane, a nowy właściciel zacznie lekturę kilka stron wcześniej.
Jak się tego ustrzec? Dokładnie oglądać auto przed zakupem, najlepiej w warsztacie. Nawet jak się wystarczająco znamy na mechanice, to często niewystarczająco trzeźwo patrzymy na egzemplarz, który nam się podoba. A można powiedzieć, że każdy jest wart zakupu, tyle że nie każdy za cenę, jaką wystawia sprzedający.
Jest też druga strona medalu. Marzy nam się jakiś model, ale w konkretnej barwie, z danym wyposażeniem off-road, a do tego lubimy dłubać. Wtedy ogłoszenie „do remontu” może rzeczywiście być oszczędnością. Przecież w zawieszeniu i tak założymy Ironmana, na kołach muszą pojawić BFGoodriche itp. Samodzielny remont samochodu może mieć jeszcze kolejne zalety: wiem co mam – sami dobieramy części (oryginalne/zamienniki), uczę się samochodu – wiedza okaże się nieoceniona podczas wypraw czy imprez samochodowych oraz kupuję na raty – jednorazowo nie jesteśmy w stanie wydać kwoty koniecznej do wejścia w posiadanie wymarzonego modelu, nabywamy więc auto w kiepskim stanie, ze świadomością, że będziemy do niego dokładać.
Jak widać i tu punkt widzenia zależy od posiadanych funduszy. Pamiętajmy jednak, żeby cena była adekwatna do stanu technicznego kupowanego samochodu.
Mitsubishi Pajero I
Tak leciwy samochód powinien występować raczej w kategorii oldtimerów niż aut użytkowych. Niestety, rzeczywistość nie chce być inna – jeśli nie mamy pieniędzy, trzeba wybierać spośród staruszków. Zaletą Pajero jest stosunkowo duża łatwość trafienia egzemplarza w dobrym stanie, który rokuje w miarę długą, bezawaryjną jazdę. Nie zapominajmy, że Pajero to jeden z pierwszych SUV-ów na świecie, który zdobył całkiem sporą popularność. Konstruktorzy brali pod uwagę lekkość samochodu (która przekłada się na dobre osiągi), ale nie zapominali o terenowej użyteczności. Co prawda, nie mamy co szukać centralnego dyferencjału (system Super Select debiutował w Pajero II) ani wygodnych sprężyn (poza autami przejściowymi z końca produkcji), ale auto całkiem sprawnie porusza się zarówno po asfalcie, jak i w terenie. Są bardzo słabe silniki, są też mocne V6.
Nissan Patrol 160/260
Pod nazwą Patrol występują dwa, dość mocno różniące się od siebie modele. Pierwszy to prosty, solidny samochód przeznaczony głównie do pracy, wytwarzany w Hiszpanii. Przeciwieństwem jest japoński model GR – też dzielny off-roadowo, ale ze sprężynami śrubowymi w zawieszeniu oraz z dużo bogatszym wystrojem. Dzięki ubogiemu wyposażeniu „podstawowy” Patrol jest stosunkowo tani, więc za naszą kwotę nabędziemy egzemplarz w dużo lepszym stanie niż w przypadku odmiany GR. Nie ma się co jednak nastawiać na wygodną podróż – Patrol jest najprawdziwszą terenówką ze wszelkimi wadami i zaletami tego gatunku. Możemy znaleźć nawet auto z polskiego rynku, gdyż w latach 90. było stosunkowo chętnie kupowane przez nasze służby energetyczne, leśników itp. Stosowany w tym przypadku wolnossący diesel 2.8 to propozycja dla spokojnych.
Nissan Terrano II
Spośród opisywanych samochodów Terrano II jest chyba najnowszą konstrukcją. To w miarę prosty japoński samochód, który całkiem nieźle trzyma cenę, dlatego nie możemy być zbyt wybredni – 10 tys. zł wystarczy tylko na auto z początku produkcji, czyli z mało ciekawym dieslem o mocy 99 KM (mimo wprowadzenia wersji 125-konnej, takie trafiały się jeszcze do końca lat 90.). Na mocnego diesla 3.0 liczyć już nie należy. Można ewentualnie zainteresować się silnikiem benzynowym. W przeciwieństwie do wielu konkurentów wersja 3-drzwiowa również ma całkowicie zamknięte nadwozie i w przypadku częstej jazdy rekreacyjnej warta jest rozważenia (niezły bagażnik i miejsce z tyłu). Dość solidna budowa i liczne elementy do przeróbek powodują, że Nissan zdobywa uznanie jako auto uniwersalne. Terrano występuje również pod nazwą Ford Maverick (wersja oferowana do 1999 r.).
Opel Frontera A
Bardzo ciekawa oferta, szczególnie że stosunkowo mało w niej… Opla (właściwie tylko prawie wszystkie silniki), więcej zaś Isuzu, z którego pochodzi projekt całego auta. Początkowo zdecydowano się na wrzucanie pod maskę prostych jednostek 2.0, 2.4 lub archaicznego diesla 2.3. Na pierwsze modernizacje przyszedł czas po kilku latach: silniki wymieniono na dużo żwawsze, resory piórowe tylnego zawieszenia na bardziej komfortowe sprężyny, hamulce bębnowe z tyłu na tarczowe. Zaraz potem przyszedł czas na deskę rozdzielczą, która przestała straszyć mnóstwem przełączników. Za naszą kwotę kupimy dobrego diesla lub wersję benzynową po liftingu, jest więc w czym wybierać. Pamiętajmy tylko, że odmiana 3d (z otwartą tylną częścią i nakładką soft- lub hardtop) jest typowo rekreacyjna, więcej pojemności we wnętrzu zaoferuje kombi 5d. Usterki? Liczne, ale głównie drobiazgi.
SsangYong/Daewoo Musso
Nie każdy kierowca jest w stanie zaakceptować tę koreańską markę. Ale to jedna z podstawowych wad modelu – w tej klasie cenowej to z pewnością pozycja warta rozważenia. Oferuje dość przestronne (czasem w bagażniku spotkamy boczne siedzonka), nie najgorzej wyposażone wnętrze, awarie się zdarzają, ale wynikają raczej ze starego rocznika i ogólnego zużycia niż kiepskiej jakości podzespołów. Silniki powstały we współpracy z Mercedesem i mają przyzwoitą trwałość. Co przemawia na niekorzyść? Przeciętna stylistyka i np. niezbyt szeroka gama części do przeróbek – blokadę mostu uda się zamontować, ale grubsze zmiany to walka z wiatrakami. Ogólnie jednak możemy powiedzieć, że Musso to dobry model uniwersalny, szosowo-terenowy, zdolny podołać nawet wymaganiom off-roadowego turysty. Przez pewien czas ofertę uzupełniał pikap z podwójną kabiną i sprężynami z tyłu.
Suzuki SJ/Samurai
Duże zalety i takież same wady: Samurai jest ceniony za trafioną konstrukcję – dzięki niedużym gabarytom we wprawnych rękach potrafi doskonale poruszać się w terenie, będąc przy tym autem tanim w zakupie oraz w eksploatacji. Wiele części czy elementów do przeróbki kosztuje znacznie mniej niż do dużych samochodów. Pora na minusy: małe gabaryty przekładają się na ciasnotę wnętrza, bagażnik jest niemal symboliczny (nieco lepiej wypada wersja z większym rozstawem osi). Komfort jazdy to pojęcie mało znane, zawieszenie z dwoma sztywnymi mostami nastawione jest na zupełnie inne cechy. Jeśli będziemy chcieli jeździć dynamicznie, silnik okaże się zbyt słaby, nie ma też co spodziewać się dobrego wyposażenia. Dlatego liczba zadań, jakim podoła Samurai jest ograniczona – nie spawdzi się jako auto rodzinne czy do dalekich tras, a jedynie do jazdy terenowej.
Suzuki Vitara
To auto jest jedną z najlepszych propozycji: w cenie do 10 tys. zł znajdziemy i kabriolet, i wersję 3d, i 5d. Tym sposobem możemy dokładnie spełnić swoje życzenia odnośnie rekreacji czy praktyczności. Trafimy zarówno na auto przygotowane do jazdy w terenie, jak i na serię. Czego więc brak? Przede wszystkim dobrego diesla – Suzuki zaczęło stosować jednostki Mazdy, ale łączono je tylko z automatyczną skrzynią. Sporadycznie trafia się francuski motor 1.9 diesel, niezbyt często możemy upolować HDi (ale ten będzie już zbyt drogi). Kolejne minusy to niezbyt dużo przestrzeni wewnątrz (szczególnie w 3d, ale 5d też nie jest nazbyt obszerne). Za to silniki benzynowe są bardzo przyzwoite, lepiej tylko unikać wersji V6 (sporo palą, niepotrzebna komplikacja w 2.0), zaś w 1.6 dbać o wysoką jakość oleju. Do wad zaliczymy jeszcze ubogie wyposażenie oraz dość mocną korozję karoserii.
UAZ 469B/31512/inne
Przed laty jeden z najpopularniejszych samochodów 4x4 w Polsce. Kwintesencja prawdziwej terenówki – brak jakiegokolwiek wyposażenia (poza absolutnie koniecznym), komfortu jazdy (sztywne mosty i resory piórowe, choć pojawiały się wersje ze sprężynami z przodu), za to bardzo duża wytrzymałość na przeciążenia w terenie. Nie znajdziemy oczywiście elektroniki wspomagającej, dlatego jeśli auto nie potrafi wjechać na górkę, trzeba po prostu wziąć większy rozpęd. W terenie UAZ zdziała naprawdę wiele. Kto miał styczność z rosyjską techniką z tamtych lat, wie niestety, jakie go czekają problemy: marna jakość wykonania, liczne drobne usterki, nowe części, które… nie pasują bez dokładniejszej obróbki (np. cylinderki hamulcowe). Cena nie jest powiązana z rocznikiem, a jedynie ze stanem technicznym oraz przeróbkami (off-roadowymi lub np. zmienionym silnikiem).
Podsumowanie - Powtarzamy po raz kolejny: mierz siły na zamiary! Szczególnie w przypadku samochodu za kilka tysięcy zł (kupowanego za oszczędności lub na kredyt) nieprzewidziana konieczność naprawy kilku drogich elementów sprawi, że auto zamiast cieszyć nabywcę będzie stać w garażu (lub co gorsza pod chmurką) długie miesiące. Ostateczne koszty zakupu często zostaną nawet podwojone, jeśli nie potrojone!Nie odradzamy kupowania tanich samochodów – przeciwnie, przecież większość z nas od takich zaczynała przygodę z off-roadem! Po prostu każdy zakup powinien być przemyślany. Nasze typy z dzisiejszego zestawienia? Dla niezbyt rosłych kierowców do jeżdżenia w terenie – Samurai. Jako auto uniwersalne – Terrano lub Vitara. Gdy zaś potrzebne duże, wygodne kombi 4x4 – zajrzyjmy w ogłoszenia pod rubrykę Ssang-Yong. Powodzenia w wyborze