Można dyskutować o tym, czy faktycznie Polonez był tak kiepskim samochodem – w końcu odegrał ważną rolę w naszym kraju. Powiedzmy sobie jednak szczerze: w latach 70. było już na świecie wiele lepszych aut. Podobne wątpliwości można wygłaszać pod adresem mnóstwa innych wybranych przez nas modeli: Multipli, BMW serii 7 z 2002 roku czy też Ferrari F50, które dziś wyceniane jest na kilka milionów euro. W swoich czasach wybrane przez nas samochody nie zrobiły jednak furory i pod pewnymi względami były sporym rozczarowaniem. A jakie wy macie typy? I czy zgadzacie się z naszymi propozycjami.
Przedziwny pojazd, który zdobył ogromną popularność w internecie, ale jest z nim jeden kłopot: nie wiadomo, czy istniał. Szkice tego pojazdu wykonał amerykański wynalazca Uriah Smith. Powodem umieszczenia z przodu auta końskiego łba była chęć sprawienia, by konie nie bały się pojazdu napędzanego silnikiem. Konstruktor proponował, by koński łeb wykorzystać jako zbiornik paliwa.
Dzieło projektanta Miltona Reevesa. Postanowił on zerwać z głupią, jego zdaniem, ideą, że auto powinno mieć cztery koła i wcale więcej nie potrzeba. Doszedł on do wniosku, że większa liczba kół przełoży się na wygodniejszą jazdę. Był w błędzie. Swój projekt jednak zrealizował, lecz nie otrzymał ani jednego komercyjnego zamówienia.
Początkowo miała to być maszyna latająca wyposażona w silniki odrzutowe i nadmuchiwane skrzydła – rozkładane, gdy samochód miał się zmienić w samolot. Skrzydeł nigdy jednak nie dodano, a bez nich Dymaxion wyglądał cokolwiek dziwnie. Poruszał się na trzech kołach i był bardzo niewygodny oraz niestabilny. Stworzono kilka prototypów, ale komercyjnie auto nie istniało.
Na żadnej liście najgorszych samochodów nie może zabraknąć Forda Edsela. Niektórzy sądzą, że auto nie odniosło sukcesu ze względu na grill, który przypominał waginę. Problemem była jednak jakość produkcji – ponoć niektóre egzemplarze docierały do dilerów niesprawne – oraz zbyt wysoka cena auta, na którą Amerykanie w czasach recesji nie godzili się. Edsel poniósł klęskę.
Wygląda trochę jak makieta zbudowana na potrzeby niskobudżetowego filmu SF. To jeden z kilku modeli trójkołowców opracowanych przez Peel Engineering Company. Koszmarnym pomysłem był dach zrobiony z pleksiglasu, który wprawdzie wyglądał futurystycznie, lecz zmieniał auto w szklarnię. Silnik miał tylko 49 cm3 pojemności skokowej i pozwalał rozpędzić się do około 45 km/h.
Małe, urocze autko o obłych kształtach. Choć ten model Subaru wyglądał ślicznie, był fatalny. Weźmy choćby silnik: dwusuwowy o mocy 25 KM. Pozwalał rozpędzić się do niespełna 80 km/h, co i tak zabierało prawie 40 sekund. I jeszcze jedna uwaga: jeśli ktoś nie domknął drzwi, to już przy około 30 km/h otwierały się samoczynnie i mogły po prostu... odpaść.
Model ten miał rywalizować z autami Forda i GM. Konkretnie, z niedrogimi samochodami klasy kompaktowej. Brzydkie nadwozie Gremlina to nie jedyna wada tego nieudanego auta. Zachwiane proporcje (długi przód i ścięty tył) były powodem złego rozłożenia mas i koszmarnego prowadzenia.
Pinto miał niezły silnik, przyzwoite zawieszenie, nieźle się prowadził – jak na auto z lat 70. Kłopot w tym, że uderzony w tył, Ford Pinto mógł stanąć w płomieniach. Po prostu, przesadnie zaoszczędzono na zabezpieczeniach zbiornika z paliwem. Zarząd Forda wiedział o problemie, ale obliczono, że odszkodowania (szacowane na 50 mln dol.) będą kosztować mniej niż wprowadzanie poprawek (121 mln dol.).
Samochód, który zmotoryzował Niemcy Wschodnie. Silnik Trabanta był równie koszmarny jak ten z naszej Syreny. Miał 26 koni i bez przerwy strasznie dymił. Zabawnym rozwiązaniem było umieszczenie zbiornika paliwa w komorze silnika ponad jednostką napędową – paliwo było podawane do gaźnika metodą grawitacyjną. Niektórzy twierdzili, że dzięki temu rozwiązaniu praktycznie nie było ciężko rannych po wypadkach z udziałem Trabanta.
Mamy mieszane uczucia, ale to dlatego że dla nas Polonez to kawał naszego życia. Na Zachodzie nie był jednak traktowany zbyt poważnie, bo przecież pod koniec lat 70. na świecie było już mnóstwo o wiele lepszych samochodów. Polonez był kiepsko zrobiony, z podwoziem i nadwoziem z ciężkiej i grubej stali. Był też awaryjny. Nie zmienia to faktu, że produkowano go jeszcze długo, aż do XXI wieku... Wiele Polonezów jeździ zresztą do dziś. My go lubimy, ale na Zachodzie uznany jest za jedno z najgorszych aut. Nawet w tamtych czasach.
Wóz ten dobrze znamy z filmu „Powrót do przyszłości”, ale nie zmienia to faktu, że był to beznadziejny samochód. Był ciężki, miał zbyt słaby silnik i kosztował o wiele za dużo. Jego jedyną zaletą był efektowny wygląd. Podnoszone drzwi robiły ogromne wrażenie. Gorzej, gdy zepsuł się podtrzymujący je mechanizm. W skrajnym przypadku można było nawet utknąć w kabinie auta.
Okropne auto. Budowane w Jugosławii. Jakość produkcji była tragiczna, podobnie jak konstrukcja auta ze słabiutkim silnikiem i bardzo złym zawieszeniem. Awaryjność Yugo była wręcz legendarna, choćby ze względu na bardzo słabo wykonaną instalację elektryczną.
Rzadko kiedy Subaru wypuszcza na rynek naprawdę kiepski model. SVX to wyjątek. Nie dość, że wygląda bardzo źle, to jeszcze przedziwnej konstrukcji okna były niepraktyczne i drogie. Po czterech latach produkcji SVX zniknął z rynku.
Fakt, teraz za F50 można wziąć kilka milionów euro, o ile mamy dobrze utrzymany egzemplarz. Kłopot w tym, że w swoim czasie F50 było porównywane z rewelacyjnym F40. I nie dorastało mu do pięt. F50 miało mocny silnik (ponad 500 KM) i dopracowane zawieszenie, ale wyglądało bardzo źle. Kto je projektował? F50 okrzyknięto nawet najbardziej paskudnym Ferrari w historii tej marki.
Występował jako Plymouth oraz jako Chrysler. Powstało niewiele egzemplarzy Prowlera, który był składany ręcznie w jednej z fabryk Chryslera w USA. Z założenia miał być seryjnie produkowanym „hot rodem”. Pod maską miał jednak banalny silnik V6 o mocy 250 KM, który współpracował z niezbyt udanym automatem. Prowlera zgubiła więc niekonsekwencja – jeśli miał mieć sportowy charakter, przydałoby się więcej koni i ręczna skrzynia.
Jeden z najdziwniejszych samochodów końca lat 90. Nie tylko nadwozie miał śmiało zaprojektowane – ten sam styl zachowano też w kabinie, która mieściła trzy osoby z przodu oraz trzy z tyłu. Co ciekawe, pod tym szkaradnym nadwoziem krył się całkiem dobry samochód: z sensownym zawieszeniem, dobrym układem kierowniczym, sporym bagażnikiem.
Pierwsza próba wejścia Jaguara do segmentu aut klasy średniej. Niezbyt udana. Ford, wówczas właściciel Jaguara, chciał zrobić to auto bez ponoszenia zbyt dużych kosztów. Skorzystano więc z jak największej liczby podzespołów z Mondeo. Dorzucono jedynie napęd 4x4, a w kabinie sporo drewna i skóry. X-Type’a szybko zaszufladkowano jako zbyt drogiego Forda. Sprzedaż siadła, a model zniknął z rynku.
Problemem Azteka jest jego wygląd. Auto tuż po jego prezentacji zostało okrzyknięte jednym z najbrzydszych w historii amerykańskiej motoryzacji. Kabina nie poprawiała wrażenia: była koszmarnie plastikowa. Dziś Aztek przeżywa drugą młodość dzięki serialowi „Breaking Bad”.
Generalnie to bardzo dobry samochód, ale miał drobnego pecha: właśnie w tym aucie debiutował iDrive, czyli system multimedialny sterowany pokrętłem i przyciskami. W wersji z 2002 roku był koszmarny. Nawet najprostsze czynności – jak zmiana stacji radiowej – wymagały wyboru kilku opcji z menu. W kolejnych wersjach iDrive został mocno zmodyfikowany i dziś nie jest już zmorą właścicieli BMW.
To jedna z wersji Citroena C3, która w sumie mogłaby w ogóle nie zaistnieć. Pluriel to jeden wielki koszmar. Miał zdejmowalny dach, dzięki któremu Pluriela dało się przekształcić w kabriolet. W tym, że w aucie nie było miejsca na usunięte elementy dachu. W razie deszczu byliśmy więc zgubieni. Kłopoty były też z dachem z tkaniny, który po prostu przeciekał.
Model ten pokazywał, że stosując stare komponenty z niezłego samochodu – konkretnie z Mercedesa SLK – nie da się stworzyć świetnego, nowoczesnego auta. Crossfire od początku był przestarzały, a Amerykanom dodatkowo udało się zepsuć zawieszenie i układ kierowniczy Mercedesa tak, że Chryslera prowadziło się fatalnie.
Dział marketingu koniecznie chciał jeszcze raz wykorzystać popularność marki i prezentując model H3, ostatecznie ją pogrzebał. Beznadziejnie jeździł po zwykłych drogach, a w terenie był niezwykle nieporęczny. Krótko mówiąc – porażka. Nic dziwnego, że marka Hummer niedługo po premierze H3 zniknęła z rynku.
Kolejny kabriolet na bazie niezłego, miejskiego samochodu. Micra C+C miała twardy, składany dach, ale jej konstrukcja była słabo wzmocniona, więc jazda po choćby troszkę nierównej drodze powodowała stuki, trzaski i wyraźne drżenie przedniej szyby. Dobrego kabrioletu nie można zrobić tanio.
Fatalne zawieszenie z PT Cruisera, w jego wersji kabriolet jest jeszcze gorsze, bo nadwozie jest mniej sztywne. Ten model Chryslera miał przyciągnąć klientów, którzy w tamtym czasie rzucali się na auta w stylu retro. Wygląd to jednak nie wszystko. Z czasem ludzie zorientowali się, jak PT Cruiser jeździ i jakiej jest jakości.
Auto zapewne projektowane przez niewidomych. Ewentualnie przez ludzi, którzy akurat nie wychodzili z ciągu alkoholowego. Zgodnie uznane za najbrzydszy samochód w historii motoryzacji. Na dodatek bardzo kiepsko zrobiony, ciężki, z marnym zawieszeniem i równie słabym układem kierowniczym.