- Polska wśród europejskich krajów jest jednym z najbardziej "skolonizowanych" przez chińskie marki samochodowe
- Wielu chińskich producentów zaczyna swoją europejską ekspansję właśnie od Polski
- Spośród ok. 25 chińskich marek samochodowych obecnych w Polsce tylko kilka notuje przyzwoite wyniki sprzedaży
- NIektóre chińskie marki z miesiąca na miesiąc są w stanie sprzedać w Polsce zaledwie po kilka-kilkanaście samochodów, niektóre tylko dwa-trzy, a dla niektórych każda sprzedaż jest wyjątkowym wydarzeniem. Jak długo ta sytuacja może potrwać?
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Szturm chińskich marek na europejski, a chyba zwłaszcza na polski rynek motoryzacyjny jest fenomenem, nie wydarzyło się to nigdy wcześniej. Praktycznie nie ma miesiąca bez mocnego wejścia na rynek kolejnej chińskiej marki. "Oni na jedno wydarzenie mają taki budżet, jak ja na cały rok" – poskarżył mi się znajomy PR-owiec europejskiej marki. Tak to właśnie wygląda.
Jak grzyby po deszczu wyrastają nowe salony samochodowe, a w wielu starych punktach dealerskich pojawiają się – obok lub zamiast dobrze nam znanych aut – samochody nowych, egzotycznych marek.
Przeczytaj także: Tylko Chińczycy i Chińczycy. Ochłońmy. Prawda o tym, co dzieje się w Polsce, jest dziś taka [OPINIA]
Wrażenie sukcesu chińskich marek pogłębia ich wszechobecność w mediach społecznościowych. W ostatnich miesiącach powstało bardzo wiele profesjonalnie prowadzonych grup i profili m.in. na Facebooku, gdzie np. pod przykrywką propagowania elektromobilności reklamowane są samochody z Chin, a europejskie, japońskie i amerykańskie marki są ośmieszane i poniżane. Te reklamy, która nie są oczywiście oznakowane w sposób wymagany przez prawo, trafiają na podatny grunt. Niesie się przekaz: chińskie koncerny robią miazgę z europejskich producentów samochodów, którzy przez lata zawyżali ceny i teraz ponoszą zasłużoną karę. Chińskie samochody są tanie i bogato wyposażone; chińskie samochody są nowocześniejsze, itp.
Prawda jest taka, że znaczna część chińskich marek samochodowych walczy o życie i mają one nieduże szanse, by przetrwać.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoChińsko-polski szlak został przetarty, możesz mieć auto, jakiego nie ma nikt inny
Być może o niezwykłym zainteresowaniu chińskich producentów polskim rynkiem zadecydował przypadek, a być może umiejętności negocjacyjne jednego z wielu polskich importerów chińskich samochodów. W każdym razie okazało się, że desant na polskiej ziemi jest wyjątkowo łatwy, bo w Polsce nie brakuje dilerów samochodowych, którzy są otwarci na współpracę. W tym europejskie koncerny są same sobie winne: na wiele sposobów dociskały swoich dilerów, groziły im wprowadzeniem sprzedaży agencyjnej (gdzie diler nie byłby sprzedawcą, a jedynie punktem wydawania aut sprzedawanych przez importera), próbowały obniżać marże dilerskie, a jeszcze po pandemii miały problem z dostępnością towaru. Wielu dilerów zostało w ogóle na lodzie, z różnych przyczyn straciło autoryzacje.
W tym momencie pojawili się Chińczycy, oferujący to, czego brakowało najbardziej: samochody może nie najnowocześniejsze, może niezbyt wyrafinowane dizajnersko, ale za to tanie i dostępne niemal z dnia na dzień. Chińczycy wystartowali też bez wygórowanych wymagań pod względem stylistyki salonów – niektóre marki akceptowały na początek kontenery przyklejone do ogrodzonego placu, na którym parkowano samochody. W tym samym czasie, by zostać dilerem Volkswagena czy Mercedesa, trzeba było zainwestować grube miliony.
Chińskie samochody kupuje się inaczej. Dobrze jest być ich dilerem
Okazało się też, że klient, który zainteresowany jest kupnem chińskiego auta, to o wiele lepszy klient, niż ten, który kupuje samochód "starej" marki. Gdy ktoś przychodzi np. do salonu Peugeota czy Volkswagena, to właściwie w pierwszym zdaniu pyta o rabat; gdy ktoś przychodzi do salonu z chińskimi samochodami, często nawet nie ma śmiałości zapytać o opust, bo przecież jest tak tanio i promocyjnie. Gdy branża to dostrzegła, dilerzy wręcz stanęli w kolejce do chińskich producentów i importerów.
Obecnie chińskich marek samochodowych w Polsce jest ponad 20. Dla niektórych Polska jest pierwszym albo jednym z pierwszych przyczółków w Europie. Ma to – z punktu widzenia właścicieli tych samochodów – pewien dość istotny minus: chodzi o ryzyko, jakie wiąże się z wyjazdem za granicę takim samochodem: gdy auto się zepsuje, trzeba będzie wracać... na lawecie.
Coraz więcej chińskich marek w Polsce. Miejsca wystarczy dla wszystkich?
To dobre pytanie, bo choć – jak wiemy z mediów społecznościowych – chińskie marki notują kilkusetprocentowe wzrosty sprzedaży, to jednak na pewno nie wszystkie mają się dobrze. Jak zauważył Wojciech Drzewiecki z Samaru w publikacji na LinkedIn, słowo "ekspansja", które przewija się w mediach w kontekście chińskich samochodów w Polsce, jest mocno przesadzone. W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2025 r. udział chińskich marek w całym rynku samochodowym w naszym kraju wyniósł 6,76 proc.
Liczbowo: na blisko 428 tys. samochodów sprzedanych w Polsce w tym okresie niecałe 29 tys. sztuk to samochody chińskich marek. To rzeczywiście imponująca liczba, biorąc pod uwagę nie tak długą ich obecność na rynku, ale ten nie tak duży tort dzieli się na bardzo wiele firm.
Rejestracje nowych samochodów w Polsce od stycznia do września 2025 r. według regionu pochodzenia (dane Samar):
- Europa – 231 tys. 118 szt.
- Japonia – 103 tys. 797 szt.
- Korea Południowa – 46 tys. 893 szt.
- Chiny – 28 tys. 939 szt.
- USA – 17 tys. 136 szt.
- Razem – 427 tys.. 883 szt.
Większość chińskich marek w Polsce sprzedaje o wiele za mało samochodów, by na tym zarobić
Żeby mieć jednak pełen obraz poziomu sprzedaży chińskich samochodów w Polsce, trzeba mieć punkt odniesienia. A zatem: od stycznia do końca października 2025 r. Toyota sprzedała w Polsce 76 tys. 336 aut, nie licząc samochodów dostawczych. Pewnie do końca roku nie uda się Toyocie dobić do stu tysięcy jak przed rokiem (o tym dalej), ale to wciąż imponujący wynik. Skoda sprzedała we tym samym okresie prawie 52 tys. aut (więcej niż przed rokiem) a Volkswagen – 34,5 tys. samochodów. Teraz kilka liczb odnośnie chińskich samochodów w Polsce:
- przez 10 miesięcy 2025 r. tylko sześć chińskich marek zdołało sprzedać w Polsce po więcej niż 1000 samochodów
- tylko w przypadku 9 najpopularniejszych w Polsce chińskich marek ich sprzedaż przez 10 miesięcy 2025 r. przekroczyła 100 samochodów
- w samym październiku 2025 r. tylko jedna chińska marka – MG – sprzedała więcej niż 1000 samochodów – dokładnie 1629 szt. Dla porównania: marek niechińskich, które sprzedały w Polsce w październiku ponad 1000 samochodów, było 14.
- Zaledwie 15 chińskich marek sprzedało w październiku 2025 r. w Polsce więcej niż 10 aut. To jednocześnie oznacza, że pozostałe nie miały tyle szczęścia.
Oznacza to, że ten na razie niewielki tort przypadający na wszystkie chińskie marki w Polsce należy do zaledwie kilku marek – reszta musi zadowolić się symboliczną sprzedażą, a której zyski raczej nie pokrywają wydatków inwestycyjnych.
Najmocniejsze chińskie marki w Polsce – które chińskie marki odnoszą sukcesy?
Mocnych chińskich "zawodników", którzy przyjęli się w Polsce dobrze, jest zaledwie kilku. Jest jeszcze kilku, którzy dobrze rokują, ale na razie trudno cokolwiek przesądzać, gdyż pojawili się niedawno i teraz muszą rywalizować o klienta nie tyle z europejskimi czy japońskimi markami, lecz są skazani na bratobójczą walkę ze sobą. A zatem:
- MG – dawna brytyjska marka, obecnie chińska – jedyne, co ją łączy ją (oprócz logo) z brytyjską motoryzacją to literki "GB" (od Great Britain) umieszczane na tylnych klapach niektórych aktualnych modeli. Firma obecna jest nie tylko w Polsce, także w krajach zachodniej Europy, na których pojawiła się jako jeden z pierwszych chińskich producentów. Sukces zawdzięcza skutecznemu wykorzystaniu niszy: oferuje tanie benzynowe SUV-y, auta hybrydowe z wtyczką, a ostatnio także zwykłe hybrydy. Ma też elektryki, ale to w Polsce ma akurat znikome znaczenie. Najpopularniejsze modele (i jednocześnie najpopularniejsze chińskie samochody w Polsce) to średniej wielkości SUV MG HS oraz mniejszy ZS. MG sprzedało w 2025 r. (do końca października) już 11 tys. 781 aut, w samym październiku 1623 auta.
- Omoda – marka należąca do koncernu Chery. Zazwyczaj auta Omody sprzedawane są po sąsiedzku z Jaecoo, bo to ten sam koncern. Hitem sprzedażowym Omody w Polsce jest model 5 (nieduży wielkości SUV) sprzedawany najpierw jako benzyniak, a potem także jako hybryda i elektryk. Od niedawna na rynku jest model 9 (duży SUV), zapowiedziany jest także średni SUV – model 7.
Początkowo Omoda sprzedawała w Polsce tanie samochody benzynowe wyposażone w silniki 1.6, ale długo tak ciagnąć nie można – w końcu importerów chińskich samochodów także obowiązują normy emisyjne. W końcu pojawiły się też hybrydy – nieco droższe, sporo lepsze m.in. pod kątem zużycia paliwa.
Marka Omoda działa od roku 2022, ale to nie przeszkadza jej kusić klientów 7-letnią gwarancją. Słusznie – należy wierzyć w jakość swoich produktów. Od stycznia do października 2025 r. zarejestrowano w Polsce 6089 nowych samochodów Omoda. W samym październiku 900.
- Jaecoo – siostrzana marka Omody, wykorzystuje podobną technikę. W ofercie ma SUV-y nieco bardziej terenowe niż Omoda – modele 7 i 5. W ciągu 10 miesięcy tego roku zarejestrowano w Polsce 4961 samochodów tej marki. W samym październiku – 709.
- BYD to obecnie największy na świecie producent NEV (New Energy Vehicle) – samochodów elektrycznych i hybryd Plug-in. Ta marka dobrze przyjęła się w wielu krajach europejskich, ostatnio dystansując Teslę. W Polsce oferta złożona w dużej mierze z elektryków nie pomaga, sytuację ratują hybrydy Plug-in. W tym roku (do końca października) marce udało się sprzedać w Polsce niecałe 4,5 tys. samochodów, w październiku 873 sztuki.
- Baic – to jedna ze starszych chińskich firm, założona w 1973 r., należy do władz prowincji Pekin. To więc nie przypadek, że najpopularniejsze modele tej marki nazwano Beijing (ang. Pekin) – Beijing 3, Beijing 5 i Beijing 7. Obecnie używane są nazwy modeli: 3, 5, 7 (np. Baic 5), na niektórych rynkach z literką "x", np. Baic Beijing X7. Auta te wyposażone są w silniki benzynowe 1.5, co oznacza, że zwłaszcza duży Baic 7 jest dość zachłanny na paliwo.
Samochody marki Baic nie wyróżniają się ani wydajnymi napędami, ani wygodą obsługi, interfejs użytkownika w samochodach tej marki, zwłaszcza w pierwszych egzemplarzach sprowadzanych do Polski, pozostawia sporo do życzenia, ma sporo dziwactw. Samochody te można jednak zamówić z instalacją LPG montowaną już w Polsce – biorąc pod uwagę nieco przestarzałe napędy jest to przydatne rzecz.
Przeczytaj także: Jeździłem chińską "Warszawą"
A jednak, SUV-y Baic-a zaskakująco dobrze przyjęły się w Polsce – w tym roku firmie udało się do października zarejestrować 3776 samochodów (w samym październiku 320). Konkurencja jednak ze strony innych chińskich marek rośnie i raczej będzie coraz trudniej.
- Leapmotor – firma sprzedaje w Polsce małego miejskiego elektryka T03, auto segmentu C (model C10 z różnymi napędami) oraz niewielkiego SUV-a segmentu B (model B10). Leapmotor ma w ofercie samochody elektryczne oraz auta z napędem REEV – samochody, w których koła napędzane są przez silniki elektryczne zasilane z baterii ładowanej z gniazdka, ale też z silnikiem elektrycznym na bieżąco produkującym prąd.
Siłą Leapmotora w Polsce jest koncern Stellantis, który w Europie sprzedaje samochody tej marki i zapewnia sieć serwisową. W tym roku do końca października udało się zarejestrować w Polsce 1505 samochodów, w samym październiku 366, ale raczej liczba ta będzie rosła za sprawą rozległej sieci salonów Stellantisa.
- Forthing to specyficzna marka, specyficzne samochody. W ofercie są: wyrośnięty kompaktowy benzynowy crossover T-Five oraz jego wersja hybrydowa, a także minivan U-tour.
Pierwsze Forthingi przyjeżdżały do Polski bez europejskiej homologacji, na zasadzie dopuszczeń niskoseryjnych, różne ich braki były mocno odczuwalne. Miało się to zmeinić – importer był świadom, że to i owo trzeba poprawić.
- Koncern Chery wszedł do Polski z marką Chery niedawno, do dziś sprzedano kilkaset samochodów, ale to duży gracz – październik firma zamknęła liczbą 210 rejestracji. Ciekawe, że weszli niedawno, a już w listopadzie trwa w najlepsze wyprzedaż rocznika 2025... W ofercie są atrakcyjne cenowo SUV-y – od małego, budżetowego Tiggo 4, poprzez średniej wielkości Tiggo 7 i Tiggo 8 aż do flagowego Tiggo 7. Na polskim rynku auta te konkurują m.in. z podobnymi samochodami innych marek należących do koncernu Chery. Walka bratobójcza się rozkręca, już dziś w grze są ubezpieczenia za złotówkę, rabaty i promocyjne finansowanie.
- Xpeng ma w ofercie samochody elektryczne, co w Polsce jest zapewne dużym problemem dla tej marki. Samochody są nowoczesne, bogato wyposażone (może aż za bardzo) i na pierwszy rzut oka są bardzo groźną konkurencją choćby dla Tesli. A jednak sprzedaż Xpenga w Polsce idzie opornie – do końca października zarejestrowano w Polsce 44 samochody tej marki, a przecież część to samochody dilerskie. W ofercie są m.in. średniej wielkości SUV G6 i flagowy G9.
- GAC (pracownicy polskiego przedstawicielstwa mówią "gak") – to marka oferująca w Polsce tylko samochody elektryczne, choć w Chinach ma w ofercie także benzyniaki i hybrydy, niektóre fajne. Mają też (nie u nas) elektryczny superbolid. W Polsce można kupić średniej wielkości elektrycznego SUV-a rodzinnego o nazwie Aion V i konkurenta dla Tesli Y – to Hyptec HT.
Z desantem do Polski GAC zwlekał, być może nieco za długo. Obecnie może być trudno mu przebić się z autami nie najtańszymi, a bardzo podobnymi do innych chińskich samochodów. Ciekawe, że aby poznać ofertę, trzeba wypełnić formularz na stronie – oddzwonią, odpiszą – trochę jak w przypadku samochodów superpremium. Na razie liczba rejestracji jest symboliczna, pewnie dotyczy aut rejestrowanych głównie na własne potrzeby.
- W Polsce można też kupić samochody takich chińskich marek jak Bestune, DFSK, Geely (to początkujący w Europie, ale potencjalnie mocny gracz), Dongfeng, Hongqi, JAC, Skyworth, SWM, Jetour (od bardzo niedawna, dopiero zaczynają), Maxus (już tylko auta dostawcze, importer wycofał się już z osobówek) i inne – łączy je to, że mają symboliczną sprzedaż, choć z różnych przyczyn. W przypadku niektórych aż trudno uwierzyć, jak zamierzają dla tak niewielkiej liczby samochodów zapewnić sieć serwisową i jak to się może opłacać. No i pytanie podstawowe: jak długo jeszcze? Oczywiście, w niektórych przypadkach nie należy wykluczać gwałtownego wzrostu sprzedaży, ale to może odbyć się kosztem innych chińskich marek.
Kto najwięcej traci na chińskim desancie? Wcale nie europejscy producenci
Okazuje się, że rok 2025 jest całkiem dobry dla europejskich producentów, a chiński desant nie sprawił, że europejscy producenci sprzedają mniej. Przeciwnie – udział w rynku europejskich samochodów nieznacznie wzrósł w 2025 r. – o 0,34 proc. W tym samym czasie udział chińskich marek w polskim rynku samochodów osobowych wzrósł znacznie – zmiana udziału w rynku na plus w tym przypadku to 5,32 proc. To kto stracił? Okazuje się, że straciły marki koreańskie (ich udział w rynku zmalał o 1,42 proc.), a najwięcej japońskie (-4,34 proc.).
Wygląda na to, że ofiarami chińskiego desantu są w największym stopniu japońskie samochody. Dlaczego? Być może za sprawą pewnych podobieństw, ale chyba najbardziej z powodu cen. Europejskie samochody średnio są najdroższe i zapewne celują w innego klienta.
Średnia cena zarejestrowanego samochodu według regionu pochodzenia (dane Samar):
- Europa – 204 tys. 435 zł
- USA – 190 tys. 65 zł
- Japonia – 169 tys. 598 zł
- Korea Południowa – 150 tys. 364 zł
- Chiny – 137 tys. 442 zł
Oczywiście, to, co dostajemy w salonach z chińskimi samochodami, to zupełnie nie jest to samo co choćby u "japończyków" – inna jest choćby sieć dealerska. Samochody popularnych w Polsce marek japońskich czy koreańskich można naprawić niemal na każdym rogu i to nie tylko w Polsce, lecz także praktycznie w każdym kraju europejskim; z "chińczykami" jest inaczej.
Kto jednak, kupując zupełnie nowy samochód, zakłada, że ten zaraz się zepsuje? Nie bez powodu chińskie samochody odbierają "starym" markom przede wszystkim klientów indywidualnych, dla których cena, którą trzeba dziś zapłacić, jest szczególnie istotna. O całą resztę nabywcy chińskich samochodów zamierzają martwić się później.
Czy chińskie marki będą rosnąć bez końca?
Nie należy raczej zakładać, że wysoki wzrost sprzedaży chińskich samochodów w Polsce i w Europie będzie trwał wiecznie. One jeszcze urosną, prawdopodobnie ich łączny udział w polskim rynku na stałe przekroczy 10 proc. (taki wynik pojawił się w październiku), być może będzie to nawet 12-15 proc. ale to raczej wszystko. Gołym okiem widoczne różnice kulturowe w projektowaniu samochodów są tak duże, że chińskie samochody – nawet te dobre – to jednak nie jest oferta dla każdego. Jednak sterowanie wszystkim za pomocą ekranu dotykowego wielu kierowcom może wydać się uciążliwe. Niektórym wydaje się to nowoczesne, choć tak naprawdę chodzi głównie o oszczędności: mniej przycisków to mniej drogich części, mniej kabli. Chińskie samochody są prostsze w projektowaniu i produkcji – to widać aż za dobrze. To oznacza, że europejscy, a nawet japońscy producenci nie muszą się bać aż tak bardzo. Bo jednak w Europie, a w Polsce zwłaszcza, nowe samochody kupują ludzie starsi, którzy wolą proste rozwiązania, dobry dizajn. W grze jest też patriotyzm zakupowy, o którym coraz częściej słychać także na forach dyskusyjnych w mediach społecznościowych.
No więc jeśli 15 proc. rynku ma być rozdysponowane pomiędzy dwadzieścia kilka marek samochodowych, a jeszcze ten podział będzie (już jest) bardzo nierówny, to nie ma wątpliwości, że wiele chińskich marek, dziś z optymizmem wchodzących na rynek, zwyczajnie nie zarobi na siebie i zniknie. To dotyczy zarówno Polski, Europy jak i Chin. Zresztą niektóre marki już znikają.
O ile w Polsce mamy obecnie jedną wiodącą markę chińską, oprócz tego trzy mocne i jeszcze ze trzy radzące sobie średnio (a w dolnej części tabeli jest już naprawdę słabo), to w Chinach dysproporcje są nawet większe: wprawdzie no. BYD sam jeden sprzedaje miliony samochodów, ale spośród 169 chińskich marek aż 93 ma udziały w rynku poniżej 0,1 proc. (dane Alix Partners cytowane przez Agencję Reutera).
Jakie chińskie samochody sprzedają się w Polsce najlepiej?
Różnice w "osiągach" chińskich samochodów – w kontekście sprzedaży – są wręcz szokujące. Oto, ile samochodów poszczególnych chińskich marek zarejestrowano w Polsce w ciągu 10 miesięcy 2025 r. (dane Samar):
- 1 MG – 11 tys. 781 szt.
- 2 Omoda – 6069 szt.
- 3 Jaecoo – 4961 szt.
- 4 BYD – 4420 szt.
- 5 Baic – 3776 szt.
- 6 Leapmotor – 1505 szt.
- 7 Forthing – 620 szt.
- 8 Chery – 473 szt.
- 9 Bestune – 113 szt.
- 10 DFSK – 91 szt.
- 11 Geely – 78 szt.
- 12 Dongfeng – 71 szt.
- 13 Hongqi – 68 szt.
- 14 GAC – 58 szt.
- 15 JAC – 47 szt.
- 16 Xpeng – 44 szt.
- 17 Skyworth - 8 szt.
- 18 SWM – 6 szt.
- 19 Jetour – 6
- 20 Skywell – 6 szt.
- 21 Exlantix – 4 szt.
- 22 Avantier – 3 szt.
- 23 Seres - 3 szt.
- 24 Maxus – 2 szt.
- 25 Zeekr – 1 szt.
Razem: 34 tys. 235 szt.
A oto dane o rejestracjach nowych chińskich samochodów w samym październiku 2025 r. (dane Samar):
- 1 MG – 1629 szt.
- 2 Omoda - 900 szt.
- 3 BYD – m73 szt.
- 4 Jaecoo – 709 szt.
- 5 Leapmotor – 366 szt.
- 6 Baic – 320 szt.
- 7 Chery 210 szt.
- 8 Forthing – 61 szt.
- 9 Geely – 49 szt.
- 10 Bestune – 45
- 11 Hongqi – 44 szt.
- 12 JAC – 29 szt.
- 13 Dongfeng - 18 szt.
- 14 DFSK – 13 szt.
- 15 Xpeng – 10 szt.
- 16 GAC – 7 szt.
- 17 Skywell – 3 szt.
- 18 Avantier – 2 szt.
- 19 Exlantix - 1 szt.
- 20 Seres – 1 szt.
- 21 Skyworth – 0
- 22 SWM – 0
- 23 Jetour – 0
- 24 Maxus - 0
- 25 Zeekr - 0
Razem: 5290 szt.
Czy chińska marka samochodów może upaść?
O tym, że chińska marka może upaść (lub może wycofać się importer), niektórzy polscy nabywcy chińskich aut już mogli się przekonać. Ze sprzedaży aut osobowych wycofuje się Maxus (zostaje z dostawczakami, to dla właścicieli aut osobowych i tak świetna wiadomość), wcześniej po niecałych dwóch latach całkiem wycofał się wielce obiecujący Seres.
Dla właścicieli samochodów, które tracą przedstawicielstwo, jest to dramat – zamiast cieszyć się wieloletnią gwarancją, pozostają z samochodami, do których wiele części trzeba ściągać z Chin. Da się, ale wcale niełatwo… Jednocześnie niemal z dnia na dzień maleje wartość takich używanych samochodów – i tak dość niska za sprawą wyjątkowo wysokiej utraty wartości, która jest problemem większości, a przynajmniej wielu chińskich modeli.
A przecież fala upadłości dopiero przed nami: potencjalnie dotyczy to zarówno samych importerów chińskich aut, jak i chińskich producentów, którzy od dłuższego czasu działają nie tyle na zasadach biznesowych, ile na zasadzie decyzji politycznej i korzystania z szerokiego strumienia dotacji na każdym etapie działalności – zarówno dotacji rządowych jak i zapewnianych przez chińską lokalną administrację (każda chińska prowincja stara się mieć „swojego” producenta samochodów).
Także upadłość chińskiej marki samochodowej jest więc decyzją polityczną, której jednak na pewnym etapie nie sposób uniknąć: w Chinach jest potężna nadprodukcja w branży motoryzacyjnej, coraz trudniej sprzedać produkowane samochody.
A tymczasem chińskie dotacje mają się skończyć... Co to będzie, gdy rząd Chin przestanie dopłacać do motoryzacji?
Branża motoryzacyjna w Chinach nie znalazła się na liście branży strategicznych w najnowszym planie pięcioletnim na lata 2026-2030. To oczywiście nie znaczy, że motoryzacja przestała być ważna dla rządu Chin. Jest bardzo ważna, ale uznano, że branża po latach dotowania jest już dojrzała i nie wymaga tak aktywnego wspierania, pora też, aby poszczególne marki konkurowały ze sobą na zasadach rynkowych. Wsparcie rządu chińskiego będzie więc przekierowane na inne branże, tym bardziej, że motoryzacja w Chinach zmaga się obecnie z potężną nadprodukcją; spadają ceny, coraz trudniej zarobić na produkcji i sprzedaży samochodów, dopłaty tylko wzmacniają problem.
I dlatego – całkiem zgodnie z planem – rynek pożre większość chińskich marek, o dużej części z nich nie zdążymy nawet usłyszeć. Nie może być inaczej przy tak zażartej konkurencji cenowej, jaka właśnie rządzi tym rynkiem.
Europejscy producenci widzą zagrożenie. Bardzo słusznie
Oczywiście, Chińskiej konkurencji nie wolno bagatelizować, bo nawet kilka chińskich marek może dobrze namieszać na naszym rynku i odebrać tlen producentom obecnym w Europie od dziesięcioleci. Na szczęście widać wyraźnie, że odpowiedź jest mocna, a polega ona na obniżkach cen. Praktycznie każdy europejski producent obniża ceny i nie zawsze są to drobne obniżki. Niektórzy w 2025 r. zmieniali cenniki już dwa-trzy razy – zawsze z tendencją; w dół. Nagle europejskie samochody elektryczne stały się konkurencyjne cenowo z chińskimi. Na tym polu bitwa jest szczególnie trudna, bo chińscy producenci, którzy może nie opanowali jeszcze sztuki produkowania samochodów ciekawych i unikalnych wzorniczo, są jednak bardzo dobrzy w napędach elektrycznych. W wyścigu na cyferki (moc napędów, prędkość ładowania) europejscy producenci są bez szans; ich nadzieją są auta przyjaźniejsze kierowcom.
Na szczęście nie brakuje też europejskich aut spalinowych, które są już porównywalne cenowo z chińskimi, a lepsze.
Jaki chiński samochód wybrać? Najpopularniejszy!
Tymczasem klienci wybierający spośród chińskich SUV-ów mogą dostać oczopląsu: do wyboru są dziesiątki modeli wyposażonych w podobne wnętrza i zbliżoną technikę, w podobnych cenach. O żadnym nie można powiedzieć złego słowa, bo przecież nikt nie zna ich typowych wad i usterek pojawiających się dopiero po kilku latach eksploatacji – nawet ich producenci, bo to przecież zupełnie nowe konstrukcje zaprojektowane przy wydajnym wsparciu sztucznej inteligencji.
Wydaje się, że przy zakupie nowego chińskiego samochodu sukces leży w wyborze auta takiej marki, która za pięć lat będzie wciąż miała polskie przedstawicielstwo, a długoletnia gwarancja na samochód nie będzie tylko papierem bez pokrycia.
W tej sytuacji o pomoc w wyborze samochodu warto poprosić wróżkę.