- Beijing 7 to dobrze wyposażony benzynowy SUV segmentu D oferowany w cenie grubo poniżej 200 tys. zł
- Dostępna jest tylko jedna wersja tego samochodu. Specyfikacja robi wrażenie
- Samochód jest jednak zbudowany z myślą o rynku chińskim i z naszego punktu widzenia ma braki
- Jakość wykończenia wnętrza pozostawia nieco do życzenia
- Jednym z większych problemów tego samochodu jest napęd – auto jest paliwożerne i niezbyt dynamiczne
- Samochód był użyczony przez importera, a po teście został zwrócony
- Beijing 7 – duży, świetnie wyposażony SUV
- Beijing 7 – to auto kupujesz oczami
- Integracja z telefonem? Andoid Auto? Zapomnij
- Wielki SUV z silnikiem 1.5. Działa? Działa
- Beijing 7 – idealne auto do wożenia dzieci
- Baic Beijing 7 – a ile naprawdę pali ten samochód?
- Beijing 7 – interfejs użytkownika ma już swoje lata
- Beijing 7 – reasumując...
- Beijing 7 – dane techniczne
Baic Beijing 7 (na innych rynkach także X7) – tak nazywa się ten samochód, ale czy w tym przypadku marką jest Baic czy Beijing (ang. Pekin), nie ma co wnikać. Chińczycy nie przywiązują do tego zbytniej wagi. Niby Baic to nazwa koncernu mającego w portfolio różne marki, ale tu Baic występuje w charakterze malutkiego napisu na tylnej klapie, a na masce dumnie prezentuje się napis "Beijing". Na różnych rynkach to może różnie wyglądać, w zależności od tego, co się wydaje w danej chwili lepsze.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoBeijing 7 – duży, świetnie wyposażony SUV
Beijing 7 to idealny przykład wejścia w niszę i wykorzystania słabości przeciwnika. Zauważcie, że jeśli kupujecie europejski samochód, to do wyboru macie kilka wersji i do każdej z nich potężną listę wyposażenia dodatkowego. Wiadomo, że im droższa wersja, tym mniej można (i mniej trzeba) dokupić, ale zwyczajowo tylko najdroższa wersja nie ma ewidentnych braków, za to ma grubą cenę. Co ważne, auta, które nie należą do segmentu premium, rzadko mają wnętrza inne niż szare albo czarne. Brąz to premium i musi odpowiednio kosztować. I tu wchodzi Beijing 7 – cały na biało – z przyjemną kolorystycznie tapicerką prawie skórzaną, z wielkim wnętrzem i niemal kompletnym wyposażeniem. Szklany elektrycznie uchylany szyberdach z elektryczną roletą, grzanie i chłodzenie foteli, grzanie i wentylowanie tylnej kanapy, masaż z przodu i z tyłu. Wysuwane elektrycznie klamki, które podczas jazdy chowają się i licują z powierzchnią drzwi – jak w Land Roverze. Benzyna, automat – to, co polscy kierowcy kochają najbardziej. Możesz dopłacić za kolor lakieru i ewentualnie za kolor wnętrza, ale resztę masz w cenie. Za te pieniądze możesz kupić europejskie albo japońskie auto o co najmniej klasę mniejsze i na pewno uboższe. To co, zdecydowany?
Przeczytaj także: Mechanik powiedział mi, które Audi kupić, żeby nie zarobił. Szokująca jest jego opinia o tym najnowszym
Beijing 7 – to auto kupujesz oczami
Bardzo wielu klientów właśnie tak podejmuje decyzję o zakupie Beijinga. Od razu, bo o czym tu dyskutować. Bez negocjacji, bo cena i tak dyskontowa. Niektórzy potem nie są pewni, czy dobrze zrobili, ale zawsze mogą pocieszyć się, że przecież było tanio. No bo – to trzeba najpóźniej teraz powiedzieć – auto nie jest ideałem i do ideału wiele mu brakuje.
Jasnobrązowa tapicerka robi naprawdę dobre, „drogie” wrażenie (przynajmniej do chwili, gdy nie masz porównania), ale gdy zająłem miejsce za kierownicą, świetne wrażenie trochę mi siadło. Fotel jest ciut za krótki – jak to w samochodach zaprojektowanych na rynek chiński – wygląda prawie jak w Mercedesie, ale ma niewiele wspólnego z jakością i wygodą foteli Merca. Plus należy się natomiast za zupełnie normalne sterowanie podstawowymi rzeczami: pozycję kierownicy ustawia się tak jak w normalnym samochodzie, lusterka ustawia się za pomocą manipulatora – jak w normalnym samochodzie, elektryczne sterowanie fotela jest w normalnym miejscu. Na ten moment jednak zakończymy pochwały, bo np. podświetlony od spodu plastik na desce rozdzielczej przywodzi na myśl chińskie platformy handlowe z różnościami – jest taki... tani. Czas też na skomunikowanie telefonu z samochodem, a to okazuje się problematyczne.
Integracja z telefonem? Andoid Auto? Zapomnij
Nie ma opcji Android Auto czy Apple Carplay, jest chińska apka CarbitLink. W Beijingu 7 mamy wersję bezprzewodową CarbitLinka (a więc mogło być gorzej), ale to niewiele pomaga, bo ta aplikacja to i tak czyste zło. To typowy Mirror Link sprzed 13 lat: jeśli trzymasz telefon pionowo, na ekranie auta wyświetla się pionowy obraz w postaci wąskiego paska odwzorowującego ekran smartfona; jeśli telefon obrócisz do poziomu, ekran samochodu np. z nawigacją będzie wyglądał normalnie. Żeby się połączyć, trzeba zeskanować kod QR wyświetlony na ekranie auta i – niestety – trzeba to będzie robić co rano, a potem jeszcze wykonać kilka czynności uwierzytelniających. Jeśli nawigacja wyświetli jakiś komunikat, że np. dostępna jest szybsza trasa, to musisz sięgnąć po telefon i kliknąć na ekranie telefonu, bo, przynajmniej w przypadku iPhone’a 16, ekran samochodu jest w tym momencie martwy. Jeśli wcześniej słuchałeś radia i podłączasz telefon, to radio zamilknie – nie można mieć wszystkiego naraz. iPhone z jakichś względów strasznie broni się przed chińską apką, streaming muzyki czy radia internetowego raz działa, a raz nie, zwykle jednak trzeba wybrać: albo nawigacja z telefonu, albo muzyka. Integracja z telefonem to z całą pewnością jedna z dwóch podstawowych wad Beijinga 7. To jest masakra. Ja chciałbym się dowiedzieć, gdzie jest ta wychwalana chińska technika cyfrowa – do tej pory jej nie spotkałem.
Żeby dopełnić nieszczęścia, miejsce na telefon z ładowaniem indukcyjnym przewidziano „piętro niżej” – na półce pod tunelem środkowym. Żeby tam sięgnąć zza kierownicy, trzeba być mistrzem jogi.
Wielki SUV z silnikiem 1.5. Działa? Działa
Gdy ogarniemy już telefon na tyle, na ile jest to możliwe, można jechać. Okazuje się, że 1,5-litrowy benzyniak (chyba wszystkie chińskie samochody spalinowe mają silnik 1.5) radzi sobie całkiem dobrze z dużym i ciężkim SUV-em, w każdym razie nie jest tak, że chciałoby się jechać szybciej, niż silnik może. Samochód jest dość komfortowy i może wydać się nawet dosyć dobrze zestrojony. Tak naprawdę, o czym przekonamy się po jakimś czasie, zwłaszcza porównując wrażenia z jazdy ze wskazaniami prędkościomierza, układ jezdny tego auta zachowuje się tak jak układ jezdny przeciętnego japońskiego czy koreańskiego SUV-a sprzed 10-15 lat. Nie zachwyca, ale da się jechać bez problemu. No chyba że lubisz szybką jazdę, ale Beijing 7 nie zachęca do szybkiej jazdy.
Beijing 7 – idealne auto do wożenia dzieci
Zaletą auta jest tylny rząd siedzeń z płaską podłogą – jak to w chińczyku. Doceniłem to, wpuszczając na tylną kanapę dwójkę dzieci. Momentalnie zauważyły, że w podłokietniku – gdy się go położy – są przyciski do grzania, chłodzenia i masażu. Od tej pory na tylnych siedzeniach trwa zabawa w najlepsze i przekomarzanie się, czy lepszy jest masaż w rodzaju „spacer kota” czy jakiś inny. Kierowca ma spokój i to jest super. Cudownej zabawy nie będzie wprawdzie, gdy zechcemy posadzić z tyłu trzy osoby – niby wszystko działa tak samo, ale wówczas do dyspozycji jest sterowanie z miejsca kierowcy, a nie z podłokietnika, który trzeba złożyć, by posadzić trzecią osobę. Tak czy inaczej, takie wyposażenie to wypas.
Oczywiście, kierowca i pasażer siedzący z przodu mają to samo. Do sterowania funkcjami komfortowymi foteli (i paroma innymi rzeczami) służy nisko położony szklany ekran. Ten ekran i to sterowanie to nie jest mistrzostwo świata, ale miejmy z tyłu głowy, że drogo nie było, a przynajmniej to sterowanie jest w miarę czytelne. W tej sytuacji należy wybaczyć i to, że gdy wyłączymy masaż, to wałeczki niekoniecznie wrócą do pozycji wyjściowej i może się zdarzyć, że coś cię będzie uwierać w plecy. Wtedy trzeba to na chwilę włączyć i znów wyłączyć… jakiś problem?
Szkoda, że bagażnik nie jest tak wielki, jak można by się spodziewać. Nie jest bardzo zły, ale jednak 450 l pojemności to w warunkach wakacyjnych trochę za mało.
Baic Beijing 7 – a ile naprawdę pali ten samochód?
Tu dochodzimy do drugiego podstawowego problemu tego pojazdu, który to problem dotyczy zresztą większości chińskich samochodów spalinowych z silnikiem 1.5. Ten samochód nawet w papierach nie jest oszczędny – według WLTP ma palić 9,54 l na 100 km. W praktyce trudno się zmieścić nawet w tej wartości, ale przez chwilę można mieć złudzenie, że jest inaczej. Jest inaczej za sprawą komputera pokładowego, który zwyczajnie łże. Albo – lepiej powiedzieć – ma optymistyczne oprogramowanie.
Otóż, ilekroć ruszamy autem po dłuższym postoju, średnie zużycie paliwa od chwili rozruchu wynosi 7,1 l/100 km. W europejskich autach, gdy komputer pokładowy wskazuje realne dane, pierwszy kilometr to szokujące 20-30 l na 100 km, potem średnie spalanie szybko spada wraz z nagrzewaniem się napędu i wnętrza samochodu. Tu inaczej: zaczynamy od 7,1 i pomału, powolutku dochodzimy do wartości realnych. Jednak jeszcze po 30 km przejechanych po mieście dane o zużyciu paliwa „od rozruchu” są dalekie od prawdy. Realne zużycie paliwa pokazuje natomiast opcja „od tankowania”. Mnie wyszło średnio 11,5 l benzyny na 100 km, pewnie da się zejść trochę niżej, ale niedużo, na pewno da się też spalić więcej. Nie może być inaczej, gdyż auto nie ma żadnych typowych dla naszego rynku wynalazków oszczędzających paliwo, choćby systemu start-stop. Jeśli on tam jest, to działa absolutnie bezobjawowo.
Beijing 7 – interfejs użytkownika ma już swoje lata
Co do sterowania funkcjami auta za pomocą ekranu i przycisków na kierownicy, to… cóż, jest to dość stary system, czułość ekranów jest umiarkowana, czytelność również, bardzo pomaga trzeci, niski ekran środkowy, który ogarnia najbardziej potrzebne podczas jazdy funkcje samochodu. Ciekawostką jest system ostrzegania o przekroczeniu prędkości – on jest i czuwa, choć ma tylko częściową, znikomą funkcjonalność. Wcale nie tęsknię za idealnym działaniem tego układu, w ramach ciekawostki można jednak zauważyć, że w Beijingu 7 aktywuje się on wyłącznie na drodze ekspresowej (i być może na autostradzie). Wówczas jednak komunikat i sygnał akustyczny są aż nadto czytelne: „Over speeding, please pay attention” (pisownia oryg.). Polskiego menu nie ma, ale każdy rozumie "pigeon english".
Beijing 7 – reasumując...
Ten SUV to naprawdę duży samochód, który jest wygodny nie z tej przyczyny, że dobrze jeździ, ale za sprawą swojego rozmiaru i nacisku położonego na komfort w drugim rzędzie siedzeń. Z punktu widzenia kierowcy samochód nie zachwyca, ma wybitnie paliwożerny silnik, jest znacznie mniej nowoczesny, niż się to może wydawać. Ma i zalety: łatwo go kupić, nie ma skomplikowanego cennika i mnóstwa opcji – wszystko jest w cenie. Na marginesie: teraz dopiero, za sprawą "chińczyków", wiemy, ile to wszystko naprawdę jest warte. Nie tyle w każdym razie, ile się płaci, choć – tu trzeba europejskim producentom zwrócić honor – jakość też ma znaczenie. Czy jest to poważny konkurent dla europejskich SUV-ów tej wielkości? Nie do końca – jest to jednak zupełnie inny samochód, po którym czuć, że "nie jest stąd". Ale cena robi wrażenie.
Beijing 7 – dane techniczne
Pojemność skokowa i rodzaj silnika/napęd | poj. 1498 cm3, 4 cylindry, benz. |
Moc silnika | 177 KM/130 KW |
Moment obrotowy silnika spalinowego | 305 Nm przy 1500-4250 obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | Automatyczna dwusprzęgłowa 7b., napęd na przód |
Prędkość maksymalna | 180 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 9,9 s |
Wymiary (dł./szer./wys.) | 4745 /1892/1715 mm |
Rozstaw osi/prześwit | 2800 mm/200 mm |
Masa własna/dmc | 1650 kg/2095 kg |
Poj. zb. paliwa/ średnie spalanie (WLTP) | 60 l/9,54 l na 100 km |
Pojemność bagażnika min-max | 539-1826 l |
Cena | 164 tys. 900 zł, dopłata za lakier 3900 zł, brązowa tapicerka (Luxury plus) 1900 zł |