Prototyp pomalowano na kolor, którego nie jesteśmy w stanie nazwać. Ważne, że jest interesujący, wpada w oko i pozwala się concept carowi wyróżnić. Inne cechy szczególne nowego BMW? Koncepcyjna seria 5 GT nazywała się PAS, czyli Progressive Activity Sedan (sedan progresywnych aktywności?), stała na 21-calowych kołach, miała cztery fotele i dwa rzucające się w oczy wydechy. W ogóle trudno powiedzieć, by całe auto nie rzucało się w oczy. Seria 5 GT to w końcu limuzyny (miejsca na kolana z tyłu jest tyle, co w serii 7), terenówki (wyższa niż w aucie osobowym pozycja za kierownicą), sedana (bagażnik oddzielony od kabiny pasażerskiej), hatchbacka (tylna klapa otwiera się jak w aucie pięciodrzwiowym) i, na upartego, kabrioletu (gdy zamówimy panoramiczny dach).
Wersja seryjna nie różni się właściwie niczym od prototypu. Owszem, ma inny kształt rur wydechowych i mniejsze koła (w zależności od wersji 18- lub 19-calowe, w opcji są też 20-calowe), ale cała reszta pozostała bez zmian. Standardowo auto jest pięcioosobowe, ale można także zamówić dwa komfortowe fotele w drugim rzędzie. Ile więc kosztuje prototypowo-seryjne GT? Za 263 tys. można mieć ten model z 265-konnym silnikiem wysokoprężnym. Jeśli zostawimy w salonie 2 tys. zł więcej, staniemy się właścicielami 306-konnej odmiany z 3-litrowym silnikiem benzynowym. Flagowy model (podwójnie doładowane, benzynowe V8 o mocy 407 KM) to wydatek 350 tys. zł.