Coraz więcej firm domaga się pomocy ze środków publicznych, grożąc w razie jej nieotrzymania bankructwem. Czy to koniec motoryzacji takiej, jaką znaliśmy do tej pory? Optymiści twierdzą, że za kilkanaście miesięcy rynek odbije się od dna i sytuacja zacznie wracać do normy. Pesymiści, których niestety jest znacznie więcej, uważają, że obecny kryzys może potrwać dłużej, a w jego efekcie przetrwają tylko najwięksi.Tymczasem sytuacja jest naprawdę poważna. Sprzedaż nowych samochodów na rynku europejskim właściwie się załamała. Z danych opracowanych przez europejskie stowarzyszenie producentów samochodów (ACEA) wynika, że w listopadzie na rynek trafiło blisko 26 proc. aut mniej niż w tym samym miesiącu ub. roku, a sumaryczna sprzedaż od stycznia do końca listopada była o ponad 7 proc. niższa. W liczbach bezwzględnych oznacza to, że do klientów trafiło ponad milion samochodów mniej. Ostatni raz takie spadki notowano w roku 1993 i 1999. Skala spadków popytuw zależności od kraju sięgała od 3,5 proc. w Portugalii do prawie 56 proc. w Irlandii. Spośród największych rynków Hiszpanie stracili prawie 50 proc., Wielka Brytania 37 proc., Włochy 29,6, a Niemcy blisko 18 proc. Dane te dotyczą co prawda listopada, lecz obrazują pogarszającą się sytuację. Tylko nieliczne kraje (Finlandia, Polska i Czechy) mogą pochwalić się wzrostami sprzedaży, jednak analitycy są zgodni, że już za chwilę także tam nastąpi załamanie. Spośród koncernów samochodowych największe procentowespadki od początku roku zanotowały: Chrysler (-19,9 proc.), Honda (-15,9 proc.), Toyota (-15,2 proc.) oraz marki należące do General Motors (-13,7 proc.). W listopadzie spadek popytu najbardziej odczuły: Land Rover (-54,9 proc.), Chrysler (-54,7 proc.), GM (-37,5 proc.), Honda (-34,3 proc.) i Toyota (-30,9 proc.). Co ważne, w listopadzie z wyjątkiem Audi i Jaguara żadna z marek samochodowych nie miała wzrostu sprzedaży.Zaczęło się od kryzysu na rynku finansowym, który w szybkim tempie przeniósł się na motoryzację. Problemy z kredytami spowodowały w wielu przypadkach kłopoty z płynnością finansową dla firm i spadek możliwości zakupowych klientów. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Największe działające w Europie koncerny poinformowały, że sytuacja rynkowa zmusza je do rewizji planów i zdecydowanych działań, które uchronią je przed bankructwem. Oznaczało to zmniejszenie zatrudnienia, przestoje w fabrykach i dopasowanie wielkości produkcji do popytu. W samych fabrykach samochodów pracę w najbliższych miesiącach może stracić kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Peugeot-Citroën zwolni 2,7 tys. osób we Francji, Renault ponad 6 tys. w europejskich fabrykach, Nissan zam-knął już swoją fabrykę w Hiszpanii, Opel i Volkswagen przymierzają się do zwolnień ponad 10 tys. pracowników. Podobne działania zmuszone są podjąć Saab i Volvo, a nawet 15 tys. osób otrzyma wypowiedzenia w czeskich fabrykach. Mniejsza produkcja pociągnie za sobą spadek zamówień u kooperantów i wymusi kolejne zwolnienia. Sytuację najlepiej ilustrują słowa Carlosa Ghosna, prezesa Renault, który stwierdził, że 2009 rok będzie bardzo niebezpieczny dla branży i wszystkie scenariusze są możliwe. „Nikt nie wyjdzie z tego kryzysu bez szwanku” – podsumował Ghosn, przewidując, że aktualna kondycja branży jeszcze nie osiągnęła dna.Choć obecna sytuacja jest jeszcze dobra, nikt nie ma złudzeń, że nasza gospodarka odczuje kryzys. Według raportu AutomotiveSuppliers.pl udział przemysłu samochodowego w produkcji sprzedanej w Polsce sięga 9,5 proc., a w całym eksporcie 16 proc. W tym roku wartość eksportu polskiego sektora motoryzacyjnego powinna osiągnąć poziom 18,7-19,4 mld euro. Rekordowa będzie także produkcja, która przekroczy 940 tys. sztuk (wcześniej planowano ponad 1 mln) i to mimo ogłoszenia przerw produkcyjnych w zakładach Opla, Fiata i Volkswagena. W całym przemyśle motoryzacyjnym w Polsce pracowało w tym okresie ponad 195 tys. osób.Od połowy tego roku firmy zaczęły jednak odczuwać pierwsze symptomy spowolnienia. W pierwszej kolejności pracodawcy zostali zmuszeni do rezygnacji z pracowników tymczasowych, których liczba spadła już o kilkadziesiąt procent. Duże redukcje etatów zapowiedzieli m.in.: Cooper Standard, Delphi, Eaton, Fabryka Łożysk Tocznych Kraśnik, MAN Trucks i MAN Starachowice, Wabco Polska, Wielton, TRW Polska. Z pracowników okresowych i usług firm zewnętrznych zrezygnował już także Opel. W Fiacie pracę straci co najmniej 750 osób. Zamk-nięcie zakładów w Polsce zapowiedzieli też producenci podzespołów: Remy Automotive ze Świdnicy i IAC Group z Teresina. W sumie zwolnienia pracowników związanych bezpośrednio i pośrednio z motoryzacją mogą w Polsce w przyszłym roku objąć kilkadziesiąt tysięcy osób. Cześć analityków twierdzi, że zagrożone może być nawet milion osób.Motoryzacja to jedna z ważniejszych gałęzi przemysłu większości gospodarek Unii Europejskiej. Nie dziwi zatem fakt, że koncerny zwróciły się o pomoc do poszczególnych rządów. Specjalne pakiety mające ożywić rynek są obecnie w trakcie przygotowywania. Wiadomo już, że Francja przeznaczy na ratowanie zagrożonych sektorów przemysłu 26 mld euro, z czego znaczna część ma objąć motoryzację (w kraju tym z branżą samochodową związane jest ponad 2,5 mln osób). Szwedzi wspomogą restrukturyzację Saaba i Volvo kwotą ponad 3,4 mld euro. Brytyjczycy są gotowi zasilić swoich producentów zastrzykiem ponad 10 mld euro. Niemcy już przygotowali pakiet zachęt dla klientów kupujących nowe samochody i prowadzą również negocjacje na temat linii kredytowych dla koncernów mających swoje fabryki w tym kraju, nie wykluczając przejęcia udziałów przez państwo lub pracowników.Według prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego potrzebne są ogólnoeuropejskie regulacje, które pomogą uzdrowić rynek. W Polsce póki co, rząd chce podwyższyć akcyzę na samochody z silnikami o pojemności powyżej 2 l, ale zapewnia też, że pracuje nad rozwiązaniami systemowymi, takimi jak m.in.: leasing konsumencki, ulgi kredytowe i wspierające producentów aut. Działania te mają zachęcić ludzi do kupowania nowych pojazdów i w ten sposób stymulować rozwój rynku.W poprzednim numerze „Auto Świata” pisaliśmy o planie ratunkowym, jaki Amerykanie przygotowali dla swoich firm samochodowych. Choć ostatecznie nie został on zatwierdzony przez senat, to administracja prezydenta Busha, przejmując jego główne założenia, udzieli pomocy koncernom z tzw. puli Paulsona (pakiet 700 mld dolarów dla sektora finansowego). Do 17 lutego Chrysler i GM otrzymają 17,4 mld dolarów. Według analityków ratowanie branży pochłonie ponad 40 mld dolarów. Kolejne 3,3 mld dołożą dla swoich fabryk Kanadyjczycy. Pieniądze te na pewno nie trafią do Europy, ale zdrowy amerykański rynek może wpłynąć na poprawę nastrojów w innych częściach świata.blog: http://sekalski.motogrono.pl
Branża motoryzacyjna w kryzysie - Ale Europa robi, co może
Kryzys branży motoryzacyjnej dotyczy już całego świata. Takiego nagromadzenia złych wiadomości nie słyszeliśmy od lat, a każdy kolejny dzień przynosi nowe informacje o planowanych redukcjach miejsc, ograniczeniach produkcji i inwestycji oraz spadkach sprzedaży.