Takie zestawienie kształtów zawsze powoduje tarcia i twórczy niepokój. Nowy Chevrolet Camaro nie jest zwykłym nawiązaniem do stylistyki poprzedników, jak w przypadku Dodge’a Challengera – to idąca z duchem czasu, samodzielna konstrukcja.
Jednak tak zupełnie bez zapożyczeń nowe Camaro nie powstało – w aucie widać tzw. mocny początek, który ze względu na supernudnego poprzednika jest po prostu konieczny. Pytanie tylko: czy nowa generacja muscle cara pomoże uzdrowić kulejący General Motors? Czy słynący z wielkiej pojemności silnika pojazd będzie się odwoływał do pięknych, ale paliwożernych „dinozaurów”?
Z technicznego punktu widzenia powrót po 7 latach nieobecności jest udany. Każdy, kto zna bezkompromisowy układ jezdny tego „supersportowca”, w Chevrolecie Camaro będzie miło zaskoczony. Ale czy siedząc w Camaro, tęsknimy za komfortem?
Big Block pod maską tylko upewnia nas w przekonaniu, że nie o to tutaj chodzi. Podczas codziennej eksploatacji silnik V8 tylko delikatnie mruczy i potulnie napędza auto, ale mocne wciśnięcie gazu pozbawia nas złudzeń: Camaro to nie jest samochód dla małych chłopców! Mający 6,2 litra pojemności silnik wystrzeliwuje Camaro do „setki” w 5 s. A ten kto się nie boi rachunku na stacji, może się maksymalnie rozpędzić do 250 km/h – lepiej nie mieć jednak wtedy spoconych dłoni, bo układ kierowniczy nie pracuje tak lekko, jak w typowych amerykańskich limuzynach.
Nasze główne zastrzeżenie co do auta dotyczy wykończenia kokpitu. Więcej stali i metalu zdecydowanie lepiej podkreśliłoby mocne wejście Camaro niż plastik, który (co tu dużo mówić) wygląda dość tandetnie i tanio. Od przyszłego roku Chevrolet wprowadzi Camaro do swojej europejskiej oferty – ciekawe, czy legenda amerykańskiej motoryzacji stanie w salonie sprzedaży obok Sparka i Aveo? Tak czy inaczej, na samochód z oficjalnej sieci sprzedaży trzeba jeszcze chwilę poczekać. Jeśli ktoś jest zbyt niecierpliwy, może zamówić go u niezależnych importerów (w Niemczech 304-konna wersja kosztuje minimum 39 990 euro, czyli ok. 180 tys. zł; czas oczekiwania do 8 tygodni). W USA samochód cieszy się tak dużą popularnością, że w czerwcu zarejestrowano 12 tys. sztuk, a za dostępne od ręki auta dilerzy liczą sobie od 5 do 7 tys. dolarów nadpłaty.