Jaskrawe kolory lakieru trzeba było zamawiać jesienią, jeśli ktoś chciałby kupić w kwietniu samochód "pod kolor" i od ręki, może liczyć jeno na chłodne kolory maskujące. Wyjście jest jedno: przemalować.

Nowy lakier kosztuje w Moskwie od 50 do 100 tysięcy rubli [ok. 5 - 10 tys. złotych - przyp. Onet], w zależności od marki wozu, firmy lakierniczej i użytych materiałów. Nie wiedzieć do końca czemu, już któryś rok z rzędu w modzie jest matowanie, uważane za bardzo "cool". Jako że to ostatni etap pracy, można po prostu pokryć całą maszynę matowym lakierem (i niektórzy tak robią): najważniejsze, żeby, odwrotnie niż w znanym aforyzmie Forda, nie był to lakier czarny.

Czarny mat stanowi w Moskwie i okolicach gwarancję najgorszego obciachu: wygląda fatalnie, samochód na zdjęciach staje się czarną plamą, a co najgorsze podobnie wygląda również w "realu", osobliwie o zmierzchu, przez co prawdopodobieństwo, że jakiś inny "dżygit" wjedzie nam w bok, rośnie do kwadratu. Najwygodniejsze wydaje się być matowe wykończenie któregoś z żywych kolorów, a największym uznaniem cieszy się, znów nie wiedzieć czemu, matowy biały.

Zagadką dla wielu klientów warsztatów pozostaje, dlaczego żaden producent nie może zdecydować się na wprowadzenie do oferty matowych, a żywych barw? Odpowiedź jest jednak prosta: takie wykończenie sprawia, że mniej widoczne stają się wszystkie designerskie elementy karoserii.

Ostatecznie jednak, po co zawracać sobie głowę lakierowaniem całej karoserii? Już któryś rok z rzędu niemal pod moimi oknami na targowych terenach Chodynki organizowany jest Festiwal Aerografii. Jak wiadomo, w tym przypadku idzie nie o prostą zmianę barwy, lecz ni mniej ni więcej, lecz o "malarstwo rodzajowe" na karoserii. Z tego też względu nie ma co liczyć na oficjalne cenniki - wszystko zależy od artysty, jakości wykonania i pokrywanej farbami powierzchni.

Dodatkową zaletą aerografii, prócz względów czysto artystycznych, jest fakt, że stanowi ona dodatkową, często najpewniejszą ochronę mienia: w przypadku kradzieży jej wykonawcy z punktu muszą zaczynać od lakierowania całości. Jak zwykle bywa, zaleta ta jest jednak mocno obosieczna: równie kłopotliwa jak kradzież okazuje się legalna sprzedaż, ponieważ potencjalny nabywca z reguły hołduje radykalnie odmiennej estetyce niż sprzedający. Komu pin-up girls, komu tagi, komu abstrakcje geometryczne: sęk w tym, że usiłują przy tym dobić targu.

Aerografia nie zawsze jednak wychodzi spod rąk artysty. Już od kilku lat czynne są w Moskwie warsztaty, dla których stosowniejsza byłaby może nazwa "studio", zatrudniające roboty na stanowiskach grafików: są to ni mniej ni więcej jak gigantyczne drukarki, zdolne do pracy na powierzchniach krzywych i przy użyciu niestandardowych materiałów. Bez grafika i tak się obejdzie: musi on zaprojektować rysunek lub wzór, wprowadzić go do komputera, uwzględnić zakrzywienia powierzchni, poprosić właściciela o akcept - po czym roboty biorą samochód w obroty. Oczywiście, w tej sytuacji trudno już mówić o "malarstwie", znacznie łatwiej jednak pozwolić sobie na takie na poły mechaniczne dzieło. Notabene, w świecie podobne rozwiązania techniczne znacznie częściej niż do przemalowywania samochodów wykorzystywane są do malowania ścian domów, włącznie z nanoszeniem fresków - u nas jednak, zapewne ze względów historycznych, jakoś to się nie przyjęło.

I aerografia może jednak wyjść w końcu z mody, bo ostatecznie, kto jeszcze w dzisiejszych czasach nosi przez cały sezon ten sam płaszcz czy sukienkę? Mniej lub bardziej trwałe przemalowywanie samochodu wydaje się zbyteczne, jeśli można okleić go folią: technika "skórek", nakładanych na telefony komórkowe lub laptopy, przekracza kolejne granice. Większość fantazyjnie wymalowanych samochodów, jakie mijamy na ulicach, ozdobiona została właśnie w ten sposób: karoseria samochodu najpierw rozrysowywana jest, znów za pomocą komputera, na planimetryczną, płaską powierzchnię, po czym wybrane zawczasu motywy drukowane są na trwałej folii - i wszystko, co pozostaje, to przykleić tak, żeby nie było bąbelków powietrza.

Jeśli folia była odpowiednio wysokiej jakości i pozwala się oderwać be fragmentów starego lakieru, zmiana wyglądu samochodu to kwestia dwóch-trzech kwadransów, a co więcej - dodatkowa warstwa chroni karoserię od wszelkiego rodzaju zadrapań i stłuczeń. Okrycie wozu folią od nadkoli po dach to koszt rzędu 30 - 50 tys. rubli.

A co, jeśli komuś nie pozwala zasnąć blask pozłacanych kopuł cerkwi? O tym, że takie osoby istnieją, świadczą samochody odwołujące się do, by tak rzec, bizantyjskiej stylistyki. To już nie listek matowego złota tam i ówdzie - to agresywny chrom i lakier w wersji metalik, hit wszystkich tuningowców rodem z Kaukazu i krajów Półwyspu Arabskiego. A skoro już chrom po całości, to czemu nie w najbardziej radykalnej postaci - złoty?

Taki samochód z pewnością wyróżnia się w każdym korku, pytanie tylko, czyją uwagę najbardziej przyciąga? Koszt też bywa niemały - choć niby lakier lakierowi równy, złoto skłania do powagi w kalkulowaniu kosztów, które mogą sięgnąć i 200 tysięcy rubli. A przecież nie jest to, bynajmniej, górna granica.

Górną granicę wyznacza liczba kryształków Svarowskiego, jakimi można ozdobić ograniczoną w końcu powierzchnię pojazdu. Entuzjastom najwyraźniej nie przeszkadza, że zza inkrustacji nie sposób rozróżnić marki wozu, który po kilku godzinach jazdy wygląda po prostu, jakby oblepiony został szarawym błotem. Za to w chwilę po wyjechaniu z myjni, a jeszcze, jeśli dzieje się to akurat wieczorem, przy rozbłyskującej od reflektorów ulicy… Co tu gadać, każdy zorientuje się od razu, że gość, który siedzi za kierownicą takiego auta, nie ma kłopotów ze związaniem końca z końcem.

Wiosna nadciąga w tym roku z oporami, co i raz dokonując jakiegoś taktycznego odwrotu, każdy z nas ma więc jeszcze tydzień-dwa na dokonanie najwłaściwszego wyboru. Na ucho mówi się w Moskwie, że bohaterowie komiksów na drzwiczkach są już passé: w tym roku hitem ma być coś w stylu art nouveau, a kto wolałby sięgnąć po prostsze, sprawdzone wzory, może liczyć na słowiańskie dziewoje z płócien Alfonsa Muchy.