"Gdy Lexus GS F podjechał pod mój dom, uznałem, że mi się podoba. Gdy odjeżdżał tydzień później, podobał mi się jeszcze bardziej, choć mnie denerwował" – pisze na wstępie Clarkson.

Brytyjski dziennikarz zauważa, że samochód, który porównuje do turbodoładowanego BMW M3, ma nad niemieckim konkurentem zasadniczą przewagę: pięciolitrowy, wolnossący silnik V8, który swej mocy nie zawdzięcza magicznej turbinie – i tak właśnie powinno być. Clarkson zachwyca się dźwiękiem potężnego silnika, który przy średnich obrotach brzmi groźnie niczym samotny wilk, a przy 6000 obrotów na minutę – jak zły samotny wilk. "Jak Ferrari 458 Italia, co jest największym komplementem dla każdego samochodu". Pochwały zyskują też bardzo skuteczne hamulce Brembo i ośmiostopniowa skrzynia biegów, pozwalająca w każdej chwili korzystać z dużego momentu obrotowego.

Jeremy Clarkson chwali komfort jazdy GS F i podkreśla, że choć zapewniające stabilność zawieszenie jest sztywne, nie powoduje uciążliwości nawet na dziurawych londyńskich ulicach. Zgadza się również z opinią jednego z magazynów motoryzacyjnych, że z punktu widzenia kierowcy Lexus GS F prowadzi się lepiej, niż AMG Mercedes i BMW M3. "Rzeczywiście jest tak dobry".

Clarkson nie byłby sobą, gdyby do beczki miodu nie dodał łyżki dziegciu. Denerwował go sposób sterowania nawigacją za pomocą gładzika umieszczonego tuż przy uchwytach na kubki, mnogość przycisków na kierownicy sterujących systemem multimedialnym czy działający odwrotnie w stosunku do jego przyzwyczajeń przełącznik wycieraczek.

Mimo tego, sławny dziennikarz twierdzi, iż GS F jest najlepszym Lexusem jakim jeździł od czasu testów supersamochodu LFA, który uważa za swój ulubiony samochód wszech czasów. Na koniec dodaje, że nie zamierza krytykować decyzji nabywców BMW M3 czy M5, jednak nie są one najlepszymi w swoim rodzaju. Lexus GS F zostawia je w tyle.