Projekt ten to zdecydowanie największa w ostatnich latach nowa inwestycja na Węgrzech, która jednocześnie potwierdza, iż centroprawicowy rząd prezentuje ambiwalentny stosunek do inwestorów.

Premier Wiktor Orban powiedział, że popiera duże inwestycje przemysłowe, jednak jego konfrontacyjna retoryka w odniesieniu do kapitału zagranicznego i liczne dodatkowe podatki, które już teraz godzą w interesy zachodnich spółek działających na Węgrzech wzmogły czujność również wśród przedstawicieli biznesu, którzy postanowili oszczędzić sobie ewentualnych ciosów. Taka sytuacja może źle wpływać na szanse przyszłych projektów inwestycyjnych, takich jak ten w Kecskemet, któremu ewidentnie towarzyszą pozytywne emocje.

- Dotychczas Niemcy wynajęli około 330 domów - powiedział Eckert. - Wynajęli wszystkie energooszczędne domy, jakie udało się znaleźć, płacąc za nie często ponad 1000 euro miesięcznie, czyli o wiele więcej niż wynoszą tutaj normalne stawki. Ich obecności wszędzie nie sposób nie zauważyć - można ich spotkać w szkołach, centrach opieki medycznej, bankach czy restauracjach - twierdzi Eckert. - Myślę, że jest to dla tego miasta bardzo pozytywne zjawisko - dodaje.

Po okresie budowy, rekrutacji i szkolenia pracowników, którego sprawny przebieg wzbudził podziw Węgrów, fabryka pod koniec tego miesiąca rozpocznie produkcję. Kiedy uzyska ona swoją pełną planowaną wydajność na poziomie 120 000 samochodów rocznie, fabryka i jej lokalni dostawcy mogą zwiększyć ogólną produkcję przemysłową Węgier nawet o 5 procent i sprawić, że już w tym roku gospodarka tego kraju nie skurczy się, ale osiągnie wzrost, stwierdził analityk Takerebank, Gergely Suppan.

- Wartość dodana fabryki jest bardzo duża, ponieważ większość części produkowana jest na miejscu, a samochody, które w niej powstaną należą do droższego segmentu rynku - zauważył Suppan. - Jej wkład w PKB kraju może wynieść nawet 0,5-0,6 procent. Mamy nadzieję, że dzięki Daimlerowi, Węgry unikną technicznej recesji. Nasza gospodarka może skurczyć się w pierwszym kwartale, jednak już w drugim spodziewam się jej powrotu na ścieżkę wzrostu - wyjaśnił Suppan.

Źli i dobrzy inwestorzy

Niemcy pojawili się Węgrzech w momencie, w którym rząd tego kraju stara się ponownie rozpędzić wciąż rozwijającą się gospodarkę, która została uwikłana w ciąg politycznych sporów z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Unią Europejską. Zaniepokoiło to wielki biznes, lecz jednocześnie pomogło utrzymać poziom wydatków publicznych, dzięki czemu podtrzymano wzrost gospodarczy.

Kłótnia z Brukselą, która odbiła się szerokim echem i uniemożliwiła Węgrom sfinalizowanie umowy o pomocy z MFW i UE dotyczy głównie przepisów mających na celu wzmocnienie pozycji kierowanej przez Orbana partii Fidesz w instytucjach publicznych na Węgrzech.

Chodzi tu również o atakowanie pozycji sędziów, banku centralnego i cieszącego się szacunkiem organu nadzoru finansowego, co wzbudza niepokój wśród inwestorów i sprowokowało natychmiastową interwencję amerykańskiej Sekretarz Stanu Hillary Clinton.

W sytuacji, kiedy inwestycje zagraniczne kurczą się w całej Europie Środkowej, istnieje ryzyko, że zła prasa węgierskich władz poderwie w przyszłości zdolność tego kraju do przyciągania poważnych inwestorów, takich jak Daimler, z którym umowa podpisana została jeszcze za kadencji poprzedniego rządu.

Kroki zmierzające do ponownego upaństwowienia części systemu emerytalnego - oznaczają wyparcie z rynku niektórych zagranicznych funduszy emerytalnych i nałożenie dodatkowych podatków na firmy działające w sektorach telekomunikacyjnym, bankowym i energetycznym, a także uderzają w tych, którzy wcześniej zdecydowali się zainwestować na Węgrzech.

Orban stara się w ten sposób przekonać zwykłych obywateli, iż dba o to, aby nie płacili oni za kryzys spowodowany po części właśnie przez spółki zagraniczne, które traktują kraj jak teren eksploatacji. "Węgry potrzebują inwestycji zagranicznych, więc musimy czynić rozróżnienie pomiędzy tymi, którzy są naszymi sojusznikami, a tymi, którzy zachowują się jak kolonizatorzy. Ci, którzy potrzebują naszej pracy i wiedzy są naszymi sojusznikami i z nimi chętnie będziemy współpracować."

Trudność polega na tym, że kiedy ciężej dostać jest kredyt, a zachodnie banki dążą do wzmocnienia swoich bilansów wykorzystując kapitał, który wcześniej skłonne były pożyczać. łaknącym inwestycji gospodarkom w rozwijającej się Europie Wschodniej, państwa te nie mogą być za bardzo wybredne. W pierwszych trzech kwartałach ubiegłego roku Węgry były faktycznie eksporterem kapitału (BIZ) w wysokości prawie 1 miliarda euro. Dla porównania średni napływ kapitału w ciągu dekady poprzedzającej kryzys wynosił około 4 miliardy euro rocznie.

Spółki, które odczuły nowe podatki, w tym węgierskie oddziały takich firm jak Deutsche Telecom i E.On oraz główna grupa lobbująca na rzecz spółek niemieckich twierdzą, że na Węgrzech dzieli się inwestorów na dobrych i złych, co przynosi skutek zupełnie odwrotny od zamierzonego. - Błędem jest myślenie, że taki podział może być trwały - zauważył rzecznik Niemiecko-Węgierskiej Izby Handlowej, Dirk Woelfer. - Jeśli inne sektory gospodarki nieustannie odczuwają negatywne wpływy rządowych decyzji, wcześniej czy później zacznie to również odbijać się na zachowaniach kadry zarządzającej spółkami działającymi w faworyzowanych branżach - dodał.

Bodziec samochodowy

Spadki inwestycji nie dotyczą jedynie Węgier. Także w Rumunii i w Czechach bezpośrednie inwestycje zagraniczne spadły o około 80 procent, podczas gdy w Bułgarii stanowią one zaledwie jedną szóstą tego, co w 2008 roku. Nawet w najlepiej prosperującej i największej gospodarce regionu - Polsce - inwestycje te zmniejszyły się prawie o połowę.

To sprawia, że duże inwestycje w branży samochodowej w tym regionie są szczególnie cenne i większość krajów liczy, że producenci samochodów poczynią inwestycje, które znacząco przyczynią się do zwiększenia ich produkcji przemysłowej. W Słowacji, która w przeliczeniu na głowę produkuje najwięcej samochodów na świecie, był to kluczowy czynnik, który umożliwiał tej gospodarce rocznie 10-procentowy wzrost przez większą część dekady poprzedzającej kryzys.

Daimler zatrudni w sumie 2500 pracowników, w większości miejscowych. W węgierskiej fabryce będą produkowane modele kompaktowych Mercedesów klasy B oraz jeden model nowej klasy A. Budując swoją fabrykę Daimler po latach idzie w ślady innych koncernów samochodowych, które w latach 90-tych pozwoliły zaistnieć Węgrom na mapie krajów liczących się w tej branży, takich jak Audi, General Motors i Suzuki.

Chociaż GM i Suzuki doświadczały wzlotów i upadków, to jednak niezachwiany w skali światowej popyt na niemieckie samochody wysokiej klasy, pozwolił węgierskiej fabryce Audi wyprodukować samochody warte ponad 900 milionów euro. Łącznie obie te fabryki pomogą Węgrom zbliżyć się do Czech i Słowacji, gdzie sektor ten intensywnie rozwinął się w ciągu ostatnich dziesięciu lat.

- Biorąc pod uwagę słaby poziom konsumpcji gospodarstw domowych i niechęć banków do pożyczania, a także zakrojony na szeroką skalę rządowy program regulacji sytemu podatkowego, będziemy musieli oprzeć nasz wzrost na eksporcie. Na szczęście, ta dekada będzie należała do naszego głównego partnera handlowego - Niemiec - powiedział Suppan.

Wszystko działa

Chociaż pewne inwestycje czynione są także w innych branżach, Kecskemet samo w sobie stanowi ewenement. Od 2008 roku sfinalizowano tam 100 projektów, w tym zarówno te bardzo małe jak i ogromne, takie jak Daimler. Dodatkowo 60 innych jest w toku, poinformował burmistrz Gabor Zombor. Bezrobocie w mieście wynosi 8 procent i jest to znacznie mniej w porównaniu ze średnią w skali kraju utrzymującą się na poziomie około 11 procent, a kiedy produkcja Daimlera ruszy pełną parą i dostawcy zaczną zatrudniać więcej pracowników, może ono jeszcze spaść, wynika z lokalnych danych o zatrudnieniu. Władze miasta nie szczędzą wysiłków, aby pozyskiwać inwestorów: zmniejszyły lokalne podatki o 20 procent i są skłonne wspierać rozwój na rynku nieruchomości, dodał burmistrz.

Położona w dziewiczej okolicy fabryka - ciągnący się na milę szary budynek z mierzącą 15 stóp gwiazdą Mercedesa w jednym rogu - zaprojektowana została w taki sposób, aby Daimler mógł sukcesywnie zwiększać jej wydajność, jeśli popyt będzie odpowiednio duży. - Przedstawiciele Daimlera przyjechali na miejsce, gdzie wszystko już działało - powiedział Reutersowi Zombor. - Ta fabryka ma olbrzymi potencjał i istnieje realna szansa na dalsze inwestycje - dodał.

W dzień powszedni bez trudu można usłyszeć język niemiecki w miejscowych kawiarniach i restauracjach. Burmistrz Zombor powiedział także, że lokalni mieszkańcy obawiają się, iż Niemcy po prostu zaleją miasteczko. Jednak w sumie, podobnie jak w innych regionach opanowanych przez Niemców podczas II wojny światowej, ludzie już dawno zapomnieli o dawnych rachunkach i chcą przede wszystkim czerpać korzyści z takich inwestycji.

- Najważniejszą kwestią jest to, że wynajęli oni domy, na które nikt tutaj nie mógł sobie pozwolić. Niektórzy właściciele naprawdę mieli dużo szczęścia - mówi Eckert.