O problemie stało się głośno na początku br.: Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) zapowiedziała, że nie będzie płaciła za oświetlenie dróg krajowych i ekspresowych, w tym także obwodnic miast. Bez zmian pozostaje kwestia opłat za oświetlenie państwowych odcinków autostrad – dalej będzie robiła to GDDKiA. Na płatnych drogach koszty ponosi koncesjonariusz.
Przedstawiciele Generalnej Dyrekcji twierdzą, że przyczyną tej decyzji nie jest brak pieniędzy. Za oświetlenie dróg instytuacja ta płaciła 30 mln zł, co stanowiło zaledwie niewielką część jej rocznego budżetu, wynoszącego 20 mld zł. Jak tłumaczy
Marcin Hadaj, rzecznik GDDKiA, czas jednak zacząć egzekwować prawo. Już od 14 lat ustawowy obowiązek regulowania rachunków za oświetlenie dróg spoczywa na samorządach. GDDKiA ponosiła te koszty, by samorządy mogły przygotować się na przyjęcie nowych obciążeń, ale one wciąż twierdziły, że nie są gotowe do płacenia za energię.
Samorządy mogą mieć teraz problem nie tylko ze znalezieniem pieniędzy na oświetlenie. Latarnie ustawiane są przy węzłach drogowych, na terenach gęsto zabudowanych oraz tam, gdzie po zmroku jest duży ruch pieszych. Za ewentualne wypadki wynikające z braku oświetlenia – przynajmniej moralnie – odpowiedzialni będą samorządowcy. Z punktu widzenia prawa mogą jednak spać spokojnie.
Brak oświetlenia ulicy nie stanowi – zdaniem policji – podstawy do żądania odszkodowania. To na kierowcy spoczywa obowiązek dostosowania prędkości do warunków na drodze. Jeśli jednak zdarzy się wypadek, poszkodowany zawsze może próbować dochodzić swoich praw. Sprawę trzeba zgłosić do zarządcy drogi odpowiedzialnego za oświetlenie na danym odcinku. Gdy ten odrzuci żądanie, pozostaje droga sądowa.