nakaz jazdy w określonym kierunku, ograniczenie prędkości itp. Kontrola nad światłami przekłada się na możliwość ustalania prędkości, z jaką będą poruszać się pojazdy w danym ciągu komunikacyjnym. System może również odkorkować ulicę, gdy w pobliżu pojawi się pojazd uprzywilejowany i nie będzie mógł przejechać. Dzięki pętlom indukcyjnym i wagom zamontowanym w asfalciewie, z jaką prędkością i jakiego typu pojazdy poruszają się po mieście. Fotografuje samochody, które przekraczają dozwoloną prędkość oraz te, których masa (bądź nacisk na osie) przekracza obowiązujące ograniczenia. Dzięki bazie danych potrafi w ułamku sekundy ustalić właściciela każdego auta i od razu wystawia mandat. Gdyby okazało się, że delikwent ma zbyt dużo punktów karnych, system wysyła najbliższy patrol policji, a ten odbiera kierowcy uprawnienia. Ponadto dzięki rozbudowanemu monitoringowi cały czas analizuje tablice rejestracyjne jadących pojazdów i porównuje z bazą zarejestrowanych aut. Gdy okaże się, że po drodze porusza się zrabowany samochód bądź pojazd z fikcyjnymi lub kradzionymi numerami, zawiadamiany jest najbliższy radiowóz. System ma także bazę aut bez ubezpieczenia OC. Niemożliwe? Z technicznego punktu widzenia, nie. - Elektronika stwarza ogromne możliwości, które ograniczają jedynie środki finansowe. Niestety, opracowanie całościowego systemu pochłania niemal tyle samo pieniędzy, co zakup i montaż urządzeń elektronicznych - mówi Marek Kępiński, właściciel krakowskiej firmy Mark Electronic, zajmującej się instalacjami elektronicznych urządzeń drogowych. A ile kosztuje zakup jednego urządzenia? Wszystko zależy od jego zaawansowania. Na przykład cena pętli indukcyjnej może wahać się od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych, w zależności od posiadanych przez nią możliwości. Gdy dodać do tego kamery, tablice świetlne, sensory i sterowniki, może okazać się, że koszt systemu będzie bardzo wysoki. - W ramach przygotowań do Euro 2012 chcielibyśmy mieć elektroniczny system monitorowaniabezpieczeństwa ruchu w Warszawie. Miałby on wykorzystywać m.in. pętle indukcyjne. Na budowę mają być przyznane fundusze europejskie i zależnie od tego, ile uda się ich uzyskać, tak dużo systemu powstanie. W tej chwili czynione są starania o uzyskanie dotacji, zaś w przyszłym roku ma zostać przygotowany projekt. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, budowa ma ruszyć w 2009 roku (zakończenie przewidziano na 2010 r.)- informuje Jacek Zalewski, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji. W tej chwili w wielu miastach Polski pojawiają się poszczególne elementy tej układanki. Działają w nich np. pojedyncze pętle indukcyjne. Urządzenia te to nic innego, jak przewód zatopiony w asfalcie, dzięki któremu można mierzyć prędkość poruszających się pojazdów i natężenie ruchu. Bardziej zaawansowane pętle połączone są z wagami umieszczonymi w jezdni i potrafią mierzyć dodatkowo naciski na osie, masę pojazdów, liczbę osi itp. Takie urządzenia zamontowane są w województwie śląskim. Żadne z nich (jak na razie) nie służy do wystawiania mandatów, a jedynie informuje kierowcę, że ma zwolnić. W przyszłości jednak bez trudu będzie można je przekształcać i włączyć do systemu, inaczej definiując ich przeznaczenie. W wielu miastach działa monitoring. Rozbudowany system ma Warszawa. W tej chwili w stolicy znajduje się ponad 200 kamer, śledzących nieustannie to co dzieje się w mieście. Według opracowań policyjnych sprzed kilku lat wynika, że różnego rodzaju monitoring miało już ponad 300 polskich miast. Biorąc pod uwagę spadające ceny urządzeń, można przypuszczać, że w najbliższym czasie ta liczba będzie rosła. Zaletą kamer śledzących ruch uliczny (oprócz spadku kradzieży samochodów w miejscu ich monitorowania) jest także możliwość śledzenia uciekającego pojazdu oraz analizowanie, czy po drodze nie porusza się pojazd skradziony. - Jakiś czas temu testowaliśmy w Warszawie system wychwytywania aut w ruchu z wybranymi tablicami rejestracyjnymi. Próby wypadły pomyślnie, jednak, aby tego typu rozwiązanie można było wprowadzić na szeroką skalę, konieczna jest w pełni zaktualizowana CEPiK - mówi Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji. Baza danych potrzebna jest policji, np. po to, by wychwycić fikcyjne numery rejestracyjne. Tymczasem (jak na razie) CEPiK nie jest kompletna - brakuje w niej informacji o pojazdach rejestrowanych przed kilkoma laty. Nie wiadomo także, na ile system ten jest sprawny, bo chociaż policja wysyła do niego co miesiąc około 60 tys. zapytań, to jednak nie notuje, ile z nich jest nieprawidłowych. W Łodzi, Katowicach, Poznaniu, Warszawie i Szczecinie działa już także policyjny SWD (System Wspomagania Dowodzenia), wykorzystujący mapy GPS. Dyżurny widzi na cyfrowym planie miasta aktualne rozmieszczenie patroli oraz ich status i może wysłać do danego zdarzenia najbliższy radiowóz.Oprócz względów finansowych na przeszkodzie w opracowaniu sensownych systemów sterowania ruchem miejskim może stanąć ludzka głupota i brak dobrych chęci. Prosty przykład to krakowska "zielona fala" - świetlne tablice informujące kierowców, z jaką prędkością powinni jechać, aby na następnych światłach trafić na "zielone". Kiedyś działała, jednak przed kilku laty, gdy wymieniano sterowniki w sygnalizacjach świetlnych, zapomniano uwzględnić jej istnienie w danych potrzebnych do przetargu. Nowe sterowniki nie współpracują z "zieloną falą" i wyświetlacze umieszczone nad jezdnią są od kilku lat bezużyteczne.Niestety, optymizmem nie napawają także prognozy wzrostu natężenia ruchu. Najprawdopodobniej za kilka lat bez poważnych inwestycji drogowych zaawansowane systemy sterowania nic nie pomogą. Tak już dziś dzieje się w niektórych miastach europejskich. "Zielona fala" oszczędza czas i kasę!Jedziesz 50 km/h, masz zawsze zielone światło - to marzenie wszystkich kierowców, którzy godzinami stoją w korkach. System tzw. "zielonej fali" działa w wielu europejskich miastach. Niestety, coraz częściej słychać również głosy krytyki - przy zbyt dużym natężeniu ruchu lub np. kolizjach rozwiązanie staje się niewydolne i, choć bardzo drogie, pozostaje bezużyteczne. W Tokio wszystko działa bez zarzutu W 12-milionowym Tokio (cały, bardzo gęsto zaludniony region liczy ok. 33 mln mieszkańców) na głównych szlakach komunikacyjnych działa rozbudowany system zarządzania ruchem. Przed większymi węzłami komunikacyjnymi zamontowano tablice świetlne, informujące kierowców, na których ulicach tworzą się zatory. Na kilkaset metrów przed korkiem na tablicach wyświetlane są odpowiednie do sytuacji ograniczenia prędkości, by kierowcy, którzy nie mogą już go uniknąć, nie najechali na auta w nim stojące. W efekcie, choć ruch w mieście jest bardzo gęsty, odsetek wypadków jest bardzo niski - średnio w wypadkach w Tokio ginie 1 osoba podczas 2 dni.
Elektroniką w korek
Wyobraźmy sobie miasto przyszłości, w którym ruchem drogowym steruje zaawansowany system analizujący natężenie poruszających się pojazdów i kierujący część aut tak, by omijały korki. Komputer potrafi kontrolować ustawienia świateł na skrzyżowaniach, a na każdym rogu ulicy znajdują się tablice mogące wyświetlać dowolne znaki, np.