Ten dość dziwny z wyglądu pojazd powstawał etapami. Wymyślili go ci sami szwajcarscy konstruktorzy i wizjonerzy, którzy zaprojektowali Swatcha, przemianowanego potem na Smarta. Smart poszedł swoją drogą (dzisiaj wraca do koncepcji napędu elektrycznego), natomiast grupa miłośników ekologii stworzyła firmę CREE i wstępną wersję pojazdu, który dziś występuje w Polsce pod nazwą Re-volt.

Pierwsze podejście Szwajcarów (w roku 2000) skończyło się bankructwem. Pojazdy, choć interesujące, okazały się przy ówczesnych technologiach niepraktyczne. Po kilku latach firma CREE odrodziła się jako SAM i przekazała licencję na swój produkt do Polski, pruszkowskiej firmie Impact. Ponieważ przez ten czas realia techniczne mocno się zmieniły, Polacy przekonstruowali wszystko oprócz samego nadwozia - i to jest właśnie przedstawiany przez nas Re-volt.

Pojazd z Pruszkowa trudno nazwać samochodem. Oryginalny szwajcarski pomysł przewidywał konstrukcję trójkołową, gdyż w ten sposób mogła być naprawdę lekka. I lekka rzeczywiście jest - pojazd "na sucho" waży 390 kg. Drugą przyczyną, dla której zdecydowano się na tak nietypowy układ, były ułatwienia homologacyjne - pojazd formalnie jest motocyklem, więc nie wymaga np. badań zderzeniowych. Oczywiście układ jezdny, a także układ kabiny (dwa miejsca w rzędzie, nieco utrudniony dostęp do tylnego siedzenia, brak bagażnika), uczyni kłopotliwym masowe wykorzystanie Re-volta.

Jednak producent uważa, że rynek (raczej nie polski, ale europejski), gdzie pojawią się dopłaty do samochodów elektrycznych - zainteresuje się tym produktem, i to na poziomie kilku tysięcy sztuk rocznie. Obecnie realizowane jest pierwsze zamówienie na kilkaset sztuk dla odbiorcy szwajcarskiego. Będzie też sprzedaż w Polsce (cena wyniesie 15 tys. euro plus VAT), ale nie w tradycyjnych salonach, lecz przez internet i w "lokalnych grupach zainteresowania samochodami elektrycznymi".

Jak się będzie jeździć Re-voltem? Przede wszystkim tanio. Pełne ładowanie baterii z wykorzystaniem domowej sieci elektrycznej kosztować będzie 3-4 zł. Potrwa to 4,5 godziny, a potrzebny będzie dostęp do gniazdka 230 V/10 A. Ładowanie prądem trójfazowym będzie krótsze o połowę. Jeden cykl ma zapewnić przebieg w mieście (przy włączonych światłach) ok. 100 km. Poza tym będzie się jeździć cicho, gdyż elektryczny silnik bezszczotkowy i przeniesienie napędu za pomocą paska zębatego są całkowicie bezgłośne.

Nie będzie się jeździć bardzo dynamicznie. Silnik o mocy 11,6 kW (niecałe 16 KM) rozpędza pojazd do 50 km/h w 7 sekund, więc samo ruszanie z miejsca przebiega prawie tak, jak w przeciętnych samochodach osobowych. Prędkość maksymalną ograniczono do 90 km/h dla bezpieczeństwa (trzy koła) i aby nie marnować energii. Ta może być po części (kilkanaście proc.) odzyskiwana, dzięki funkcji hamowania silnikiem.

Nie będzie też nadmiernie komfortowo. Re-volt to skrzyżowanie samochodu z motocyklem, wsiada się do niego specyficznie, choć można zamówić drzwi podnoszone z obu stron kabiny. Pasażer z tyłu będzie miał już nieco trudniej. Ale można zamówić np. ogrzewanie siedzeń i ciepły nadmuch na szybę, więc nieco komfortu będzie. Plusem ma być praktyczna bezobsługowość pojazdu - baterie mają zachować pełną sprawność po 1200 ładowaniach, jedyne serwisowane zespoły to klasyczny układ hamulcowy i układ ogrzewania/chłodzenia baterii (wymiana płynu co dwa lata).

Widzieliśmy, że pojazd budzi zainteresowanie i sympatię. Ciekawe, czy sympatia przetrwa, gdy klient pozna cenę. Ale firmie Impact należy się szacunek za ambicję i odwagę.