Ogłoszenia w prasie

Gdy po rozmowie telefonicznej i dokładnym zapoznaniu z ofertą, jedziemy na miejsce garażowania samochodu, czeka nas potwierdzenie stanu technicznego pojazdu lub rozczarowanie. W tym pierwszym przypadku, potwierdzenie dobrego stanu technicznego i dokonanie transakcji "oko w oko" z właścicielem ma dodatkowe plusy. Oglądając pojazd nieprzygotowany przez komis widzimy jak faktycznie był on użytkowany (właściciel nigdy idealnie nie wysprząta pojazdu). Dodatkowo uzyskamy informację odnośnie daty wymiany oleju, płynu chłodniczego, czy hamulcowego i dokonania ewentualnych napraw (hamulce, łożyska itp.). Często też dotychczasowy właściciel, czując dużą sympatię do pojazdu, chce o niego "dalej dbać" i przekazuje następcy wszystkie informacje o najbliższych wymianach eksploatacyjnych. Niestety tę "uczciwość właścicieli" mamy w większości wśród ludzi starszych, którzy kupili samochód kilka lat temu w Polsce.

Częściej odpowiadając na ofertę ogłoszenia w prasie trafimy na "cwaniaka", który nie poda nam faktycznego stanu technicznego. W efekcie jedziemy do "ładnego pojazdu", a na miejscy zobaczymy, że zielony pojazd ma czerwony błotnik. Maskę i pas przedni, założony z jakiegoś rozbitka. Na nasze pytanie dlaczego nie poinformowano nas o tym fakcie słyszymy "na lakierownie spuszczę". Zazwyczaj kupujący zaczyna się wówczas zastanawiać, jakie informacje jeszcze przed nim ukryto i .. rezygnuje z zakupu.

Mały problem jeżeli taka sytuacja spotka nas w mieście zamieszkania i jedynym skutkiem wyjazdu są nerwowa atmosfera i zniechęcenie. Niestety bardzo często "cwaniacy" mieszkają dalej i wówczas dodatkowo tracimy czas i pieniądze na dojazd.

Giełda

Na tle wyjazdu celem sprawdzenia oferty z ogłoszenia, giełda jawi się jako idealne rozwiązanie. Nie dość, że nie jedziemy specjalnie do samochodu, który może okazać się czymś innym niż zachwalał właściciel, to jeszcze mamy do wyboru kilkadziesiąt ofert. Można więc spacerować między rzędami samochodów, "namierzyć" interesujący nas model i rozpocząć oglądanie oraz dyskusje z właścicielem. Jednakże tutaj czają się jeszcze większe problemy niż w przypadku wyjazdu po samochód.

Po pierwsze to presja obowiązku kupna. Z reguły kupujący na giełdę przychodzi z "doradcami" i "fachowcami", przez co jest zdeterminowany zakupem (jak wytłumaczyć, że pojechali po samochód i mimo tylu wersji nic nie znaleźli). W efekcie gdy ucieknie mu jedna, druga okazja, kupuje szybko i pochopnie.

Drugi minus giełdy to sprawdzenie pojazdu. Sprzedający niechętnie wyjeżdżają poza place giełdowe. Powodem tego jest utrata miejsca giełdowego i możliwości ekspozycji samochodu, oraz świadomość że kupujący nie ma możliwości dokładnego sprawdzenia pojazdu i jazda nie zmieni opinii o pojeździe. Przed giełdami są bowiem zawsze korki, a wyjazd na pustą drogę, to strata około godziny czasu.

Trzeci i największy minus to niepewność transakcji. Giełda to idealne miejsce na sprzedaż kradzionych pojazdów, Sprzyja temu nerwowa atmosfera, szybkość podpisywania umowy i ... głupota kupującego. Z reguły bowiem nie sprawdza on dokładnie dokumentów sprzedawcy, a wszystko co ten powie traktuje jako pewnik. Kupujący wyznaje zazwyczaj zasadę "jeżeli ja jestem uczciwy, to dlaczego inni mieliby być oszustami", niestety efekty tego są czasami opłakane.

Dlatego też decydując się na zakup na giełdzie, nie spisujmy umowy na miejscu. Lepiej umówić się na dzień następny i transakcję dokonać w domu sprzedającego.

Komis

Zakup samochodu w komisie łączy plusy i minusy obydwu poprzednich możliwości. Plusem jest fakt, że oferta samochodów jest (jak w przypadku samochodów z ogłoszenia) przez cały tydzień, a nie tylko przez jeden dzień jak na giełdzie. Dodatkowo plusem jest możliwość dokładnego oglądnięcia samochodu. Zawsze jest bowiem możliwość wyjazdu na drogę, czy podjazd na diagnostykę. Jeżeli komis nie wyraża zgody na jazdę samochodem, to lepiej zrezygnować. Warto jednak pamiętać, że sprawdzający to nie wyznaczony przez nas warsztat "znajomego Pana Janka", ale najbliższa diagnostyka (żaden komis nie chce wysyłać pracownika do warsztatu niepewnej jakości). Jedyny nasz wybór jest wówczas, gdy chcemy podjechać do autoryzowanej stacji. Tego komis nie powinien (jeżeli nie ma nic do ukrycia) zabronić.

Za plus, można też uznać dokładne sprawdzenie dokumentów. Komis samochodowy, tak jak inni pośrednicy (np. pośrednictwo mieszkaniowe), jest dokładnie poinformowany jakie dokumenty są potrzebne do zmiany właściciela, a w związku ze stałym kontaktem z takimi dokumentami nie jest podatny na oszustwa.

Nie ma co jednak oczekiwać, że w komisie są same idealne oferty. Stan techniczny pojazdu nie jest lepszy czy gorszy od modeli z ogłoszenia i na giełdzie. W komisach są przecież te same modele, których komuś nie udało się sprzedać samemu. Także ceny w komisach są podobne jak na giełdzie. Mogą być wprawdzie nieco wyższe, ale często są niższe. Ta obniżka ceny bierze się z faktu, że właściciel chce za pojazd 10 000 zł, ale ustala na giełdzie cenę wyższą (np. 12 000 zł) wierząc że jego pojazd zostanie doceniony. Po giełdzie gdy zrezygnowany trafi do komisu twierdzi, że odda pojazd nawet za 10 000 zl. W ten sposób model zostaje przyjęty i wystawiona cena to 11000 zł.