Bezkonkurencyjny na wszystkich odcinkach specjalnych rajdu okazał się Stephane Peterhansel. Jedynie podczas prologu, szybszy od niego był Krzysztof Hołowczyc.

Załoga ORLEN Team posiadając świadomość różnicy jaka dzieliła ją od lidera po pierwszym dniu od razu zaatakowała. Na pierwszej próbie Hołowczyc uzyskał czwarty czas, na drugiej piąty. I gdy wszystko wskazywało, że polsko – belgijski team zakończy rajd na czwartej pozycji, awarii uległo auto poprzedzającego załogę Borisa Gadasina. Rosjanin uderzył miską olejową na ostatnim odcinku z pomiarem czasu, z jego silnika wyciekł olej i nie był w stanie uskoczyć rywalizacji.

- Po wygraniu prologu wydawało nam się, że rajd będzie łatwiejszy. Okazało się jednak, że cztery odcinki specjalne dość mocno dały nam się we znaki. Pierwszą próbę sportową pojechaliśmy stosunkowo wolno, porównując czas do naszych kolejnych przejazdów. Później zobaczyliśmy, że mamy sporą stratę i zaczęliśmy cisnąć. Powoli odrabialiśmy czasy. Z szóstego miejsca przenieśliśmy się na czwarte. A na koniec Gadasin zrobił nam prezent, gdyż jego silnik nie wytrzymał. Już po odcinku specjalnym wylał mu się olej, najprawdopodobniej uszkodził miskę olejową i niestety nie był w stanie przejechać dojazdówki i stawić się na mecie rajdu.

Można powiedzieć, że poniekąd otrzymaliśmy to trzecie miejsce w prezencie. W tej chwili zajmujemy zdecydowaną pozycję lidera w Pucharze Baja i kolejne eliminacje będziemy musieli mocno cisnąć by wygrać. Mamy nadzieję, że również będziemy mogli wystartować już nowym samochodem, by mieć możliwość walki o wszystko – powiedział na mecie Krzysztof Hołowczyc.