Z jednej strony koszty paliwa, serwis i amortyzacja, ale i wygoda wynikająca z jazdy własnym samochodem. Z drugiej mniej luksusów, ale koszta nieproporcjonalnie mniejsze. Dodatkowo można przeżyć przygodę jak z filmu klasy B. Jednak zanim  zdecydujemy się na podróż komunikację miejską, zobaczmy co może na nas czekać w środkach publicznych.

Jedną z najczęściej powtarzanych anegdot kierowców komunikacji zbiorowej, która dotyczy pasażerów, to ta,  o pewnym czarnoskórym mężczyźnie, który widząc dwie kobiety(jedna starsza, druga w ciąży),  postanowił ustąpić miejsca tej w błogosławionym stanie. Zwalniające się miejsce zauważyła starsza kobieta i postanowiła z niego skorzystać. Wtedy mężczyzna zareagował.

- Przepraszam, ale ustąpiłem miejsca tej pani w ciąży. Starsza kobieta spojrzała na niego z wyższością i powiedziała: - Nie wiem jak u was w Afryce, ale u nas, w Polsce, starszym osobom ustępuje się miejsca. Oburzony czarnoskóry mężczyzna dosadnie podsumował słowa starszej pani. - Nie wiem jak u was w Polsce, ale u nas, w Afryce, takie wredne stare baby się zjada!

Ta historia przeszła do kanonu opowieści miejskich i nie wiadomo już kiedy, gdzie i czy w ogóle się przydarzyła. Żeby sprawdzić co się dzieje w autobusach postanowiliśmy przekonać się na własnej skórze wysłuchując komentarze pasażerów oraz kierowców.

Śmierć jeździ w nocy

Przed przyjęciem do pracy w MPK, kierowcy przechodzą szczegółowe badania psychologiczne, które mają określić  ich zdolności do radzenia sobie ze stresem i ocenić predyspozycje. Większość zdaje i do emerytury jeździ bezpiecznie na swoich trasach. Są jednak ekstremalne przypadki.

Zaledwie kilka miesięcy temu, w jednym z krakowskich autobusów nocnych, pasażerka prawdopodobnie przegapiła swój przystanek. Według opisu kierowcy, mimo próśb nie chciała wysiąść na ostatnim przystanku. Ten pojechał kilkaset metrów dalej i przewodem hamulcowym zadał jej kilka ciosów. 21-letnia kobieta zginęła, a jej ciało zostało odnalezione w rowie.

Zabójstwo nie ma wytłumaczenia i nie może być jakkolwiek usprawiedliwiane,  ale wielogodzinna jazda w zakorkowanym mieście może wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej spokojnego kierowcę, ale… nie tylko kierowcę.

w Łodzi pracownik MPK dostał kilkanaście ciosów tasakiem w głowę. Bez powodu. Napastnik odrąbał mu kawałek palca, a kierowca  straciłby życie, gdyby nie osłonił się dłonią.

Miłość jeździ tramwajem

Autobusy, to coś więcej niż agresja i niewygoda. Spośród setek ludzi widzianych codziennie, można wypatrzyć kogoś wyjątkowego. Dla jednych, to tylko wymiana spojrzeń, dla drugich szansa na… coś więcej.  Marta Karpiel i Krzysztof Dąbrowski od 3 lat, na swoją rocznicę, chodzą do krakowskiego tramwaju linii 8. Tam się przypadkowo zobaczyli w 2008 roku, gdy jechali na uczelnie. W maju biorą ślub, a samo wesele dla znajomych rozważają zorganizować w tramwaju, który miałby kursować na "ósemce".

- W MPK można słuchać rozpieszczone dzieci, kłócące się pary czy narzekających staruszków, ale nigdy nie sądziłam, że można też spotkać miłość swojego życia i to  tylko dlatego, że się spóźniłam na swój autobus.  Od tamtego czasu jakoś chętniej namawiam znajomych singli na jazdę w autobusach czy tramwajach. Jak widać - można mieć pociąg, nawet w tramwaju.

Serial przegubowy

Tylko na podstawie opowieści kierowców, nie wliczając pasażerów, można by nakręcić całkiem mocny i długi serial. Przynajmniej raz w życiu, każdy kierowca był świadkiem niecodziennego zjawiska.

- Dzięki mnie udało się złapać dilera narkotyków, który sprzedawał je w moim autobusie. Siedział z przodu i na każdym przystanku wchodzili do niego ludzie. On brał pieniądze, a on im dawał woreczki. Klienci wysiadali na następnym, on jechał dalej. Cały czas na tej samej trasie. Napisałem SMS-a do kolegi, żeby zawiadomił policję.  Podałem przystanek i godzinę. Na miejscu nie otwierałem drzwi, a kiedy przyszli policjanci - znaleźli przy nim 3000 tabletek ekstazy.  Mówi jeden z kierowców krakowskiego MPK, o swojej interwencji. - Oprócz tego, nie ma miesiąca, by w autobusie nie przyłapać pary w czasie uprawiania seksu - dodaje...