Logo
WiadomościAktualnościKia Lotos Cup 2010: polski sukces na Slovakiaringu

Kia Lotos Cup 2010: polski sukces na Slovakiaringu

Autor Lesław Sagan
Lesław Sagan

Po wyścigach na nowym torze Slovakiaring Kam,il Raczkowski wielkimi krokami zmierza do tytułu mistrzowskiego. Do konca Kia Lotos Cup 2010 pozostały jeszcze cztery wyścigi

Kia Lotos Cup 2010: polski sukces na Slovakiaringu
Zobacz galerię (4)
Auto Świat
Kia Lotos Cup 2010: polski sukces na Slovakiaringu

- To wspaniały, nowy obiekt i bardzo się cieszę, że mogliśmy tutaj zorganizować rundę naszego pucharu - powiedział Wojciech Szyszko, dyrektor zarządzający Kia Motors Polska. - Nie boimy się nowych wyzwań i jeśli będą takie możliwości, chętnie będziemy organizować wyścigi na kolejnych obiektach w Europie. To uatrakcyjnia cały cykl KLC, sprawia, że nasi kierowcy mają kontakt z nowoczesnym sportem samochodowym na wysokim poziomie. Marzy mi się, że któraś z rund naszego pucharu rozegrana zostanie na nowym torze w Polsce. mam nadzieję, że to wkrótce nastąpi.

Na razie jednak podpatrujemy Słowaków i trochę im zazdrościmy. Pucharowicze błyskawicznie zadomowili się na Slovakiaringu i jechali z prawdziwie ułańską fantazją. Wspaniała pogoda, przyczepny tor, szerokie zakręty, na których niechętnie zdejmuje się nogę z gazu - warunki do walki wprost wymarzone. Kolejność na starcie zapowiadała wielkie emocje, bo na tym torze wyprzedzać można właściwie w każdym miejscu. Dodajmy, że jest tak szeroko, że na starcie w jednej linii stają nie dwa, a cztery samochody. Walka zaczęła się od więc początku wyścigu. Samochody tasowały się bardzo często i nikt nie mógł być pewny tego, że dojedzie do mety bez odpierania ataków i ciągłej koncentracji.

Już pierwszy wiraż okazał się fatalny dla Piotra Materzyńskiego i Krzysztofa Steinhofa - po bliskim kontakcie wypadli z toru i tak zakończyli zawody. W czołówce trwała przez cały czas niemal walka wręcz - swoją pozycję udowadniał Kamil Raczkowski, a tuż za nim szaleli Jakub Chmiel, Michał Kijanka i Ola Furgał. Około 10 sekund za nimi walczyli Maciej Ostoja-Chyżyński i Mariusz Bartoszuk. Kolejne okrążenia mijały wprost błyskawicznie.

Na mecie I wyścigu ta właśnie szóstka zajęła czołowe pozycje. Miejsca i różnice czasowe zapowiadały szalone emocje w drugim starciu. Znów dał o sobie znać regulamin odwracający kolejność startu pierwszej szóstki z pierwszego wyścigu. I znów od startu zaczęła się ostra walka. Czołówka kierowców walczyła bez pardonu, nie obyło się bez stuknięć i przepychanek przed wyjściem na proste, bardzo szybki odcinki toru. O ogromnym pechu może mówić kapitalnie jadąca Ola Furgał, która wypchnięta za tor znalazła się nagle na końcu stawki. Jednak do końca dystansu znowu jechała rewelacyjnie i zakończyła wyścig na 6 miejscu.

Mniej szczęścia miała Monika Luberadzka, która po uderzeniu w bok wyleciała z toru i nie zdołała odrobić strat. W ferworze walki stracił też dobrą pozycję Maciej Ostoja-Chyżyński, a Maciejowi Froncowi zabrakło w końcówce paliwa i doturlał się do mety na miejscu 9., choć przez cały dystans walczył "burta w burtę" o czwartą lokatę z Marcinem Bartoszukiem.

Tymczasem w czubie działy się rzeczy niezwykłe - ani przez chwilę prowadzący Kamil Raczkowski nie mógł czuć się spokojny. Tuż za nim szaleli bowiem Michał Kijanka i Jakub Chmiel. Nie odpuszczali ani przez moment i na ostatnim zakręcie, niemal rzutem na taśmę Kuba wyprzedził ubiegłorocznego mistrza Picanto, który nieco wcześniej popełnił niewielki błąd i wolniej wychodził na prostą. To co działo się na torze śmiało można nazwać nieustępliwym bojem - to były najbardziej emocjonujące zawody w tym sezonie. I choć stawka rozciągnęła się, pary, które ze sobą walczyły dzieliły sekundy. Na każdy atak odpowiedzią była dynamiczna kontra.

Flaga w szachownicę przywitała po raz kolejny Kamila Raczkowskiego. Kilka sekund za nim metę przejechali Jakub Chmiel i Michał Kijanka. Różnica między nimi wyniosła 0,219 sekundy! Takiego ścigania jeszcze chyba w KIA LOTOS CUP nie widzieliśmy. Lider znowu okazał się niepokonany, ale kandydatów do zajęcia miejsca na podium - przybywa. Po zakończeniu wyścigu zawodnicy byli naprawdę zmordowani.

Oto co powiedzieli na mecie.

Kamil Raczkowski: - Na tym torze trzeba mieć oczy dookoła głowy. Fantastycznie jechała Ola, tuż za mną Kuba i Michał, ataki następowały z każdej strony. Musiałem bardzo uważać, nie prowadziłem przecież przez cały czas. Musiałem cały czas kontrolować sytuację i liczyć na błędy rywali. Kiedy je popełnili - wyszedłem na prowadzenie i wygrałem. Czy było szybko? Bardzo! Licznik auta pokazywał na prostej 205 km/h.

Michał Kijanka: - To świetny tor i wspaniale szybko się tu jeździ. Mogę powiedzieć, że wreszcie na IV Rundzie KLC dobrze czułem się w cee'dzie. Jechałem swoim torem, ale cały czas musiałem uważać na rywali: na Olę, Kubę, Maćka Ostoję - w tłoku stuknięcia były nieuniknione. Szczególnie przepraszam Maćka - chyba zepsułem mu wyścig… Szkoda, że popełniłem błąd na ostatnim wirażu, no - ale tak bywa. Cieszę się z miejsca na podium.

Przed nami jeszcze dwie rundy KIA LOTOS CUP 2010. Najbliższa - na doskonale wszystkim znanym torze w Poznaniu. Slovakiaring rozpalił zawodników. Mamy nadzieję, że w Poznaniu będzie równie emocjonująco!

Autor Lesław Sagan
Lesław Sagan
Powiązane tematy: