Kia Picanto nie grzeszy urodą, ale wygląda dość nowocześnie i schludnie. Jego największą zaletą jest jednak to, że mimo skromnych wymiarów zewnętrznych (długość ok. 3,5 metra) w środku jest całkiem przestronnie. Na przednich fotelach Picanto wygodną pozycję znajdą nawet osoby o wzroście powyżej 185 cm. Z tyłu, jak to w autach tej klasy, miejsca jest mniej. We wnętrzu nie ma ani stylistycznych fajerwerków, ani materiałów z wyższej półki: skromnie, ale trudno mieć zastrzeżenia do ergonomii i jakości wykonania. O ile przestronność kabiny wystarcza do tego, żeby Picanto pełniło rolę auta rodzinnego, o tyle z bagażnikiem jest już gorzej. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że 157 litrów pojemności to w tej klasie wynik typowy, chociaż np. Fiat Panda pomieści więcej bagażu (206 litrów).
Popularny puchar Kii Picanto to rodzaj wyścigowego przedszkola. Czy to oznacza, że „cywilna” wersja ma sportowy temperament? Absolutnie nie! Auto jeździ dosyć ospale. W warunkach miejskich nie jest to poważną wadą. Gorzej poza miastem – ryzykowne manewry, takie jak np. wyprzedzanie ciężarówek, warto porządnie przemyśleć. Humor poprawia wizyta na stacji benzynowej. Litrowy silniczek ma bardzo skromny apetyt. Jego średnie spalanie to niewiele ponad 5 litrów na 100 km.
Zawieszenie Kii Picanto przywodzi na myśl egzemplarze przygotowywane do wyścigów. Samochód prowadzi się wystarczająco pewnie, ale jest nieprzyjemnie sztywne. Hamulce działają poprawnie.
Za 35 900 złotych otrzymujemy praktyczną i oszczędną Kię Picanto wyposażoną w niemal wszystko, co niezbędne podczas codziennej eksploatacji: wspomaganie kierownicy, ABS, poduszki powietrzne, „elektryczne” szyby, centralny zamek (sterowany kluczykiem), a nawet manualną klimatyzację.