• Zmianę licznika w aucie trzeba będzie zgłosić, samochód będzie musiał pojawić się na stacji diagnostycznej
  • Opłata za „legalizację” nowego licznika może sięgnąć 100 zł
  • Według niektórych szacunków 80 proc. sprowadzanych pojazdów używanych ma cofnięte liczniki – w ich przypadku ustawa nie znajdzie zastosowania

W nowej ustawie od razu ma obowiązywać tylko to, co najłatwiej wprowadzić: kary za przestawianie licznika lub ingerencja w prawidłowość jego pomiaru. Wprowadzenie skomplikowanej procedury legalizacji nowego licznika po wymianie zepsutego oraz spisywanie stanu licznika przez różne służby podczas kontroli drogowej (także w pojeździe holowanym czy przewożonym!) ustawodawca odsunął w czasie o kilka miesięcy – do stycznia 2020.

Sprawy mniejszej i większej wagi

Kara za zmianę stanu licznika czy ingerencję w prawidłowość jego pomiaru to od trzech miesięcy do 5 lat więzienia, tej samej karze podlega ten, kto czynność zleca. A teraz uwaga: w sprawach mniejszej wagi sprawca podlega grzywnie, ograniczeniu wolności lub karze do 2 lat więzienia. Hm.. czy to oznacza, że jeśli taksówkarz (lub ktokolwiek) założy nieco mniejsze lub większe opony do samochodu (ingerując w ten sposób we wskazania licznika) w celu zwiększenia zarobku, też pójdzie do więzienia? W sumie... powinien.

Liczniki kręciło się, kręci się i będzie kręcić...

Mniejsza o to: kary za cofanie liczników w samochodach przeznaczonych na sprzedaż w celu oszukania kupującego są jak najbardziej słuszne, choć od razu należy zaznaczyć, że i dziś, na parę dni przed wejściem w życie pierwszej części opisywanej ustawy, jest to proceder nielegalny i teoretycznie prowadzący do więzienia oraz odpowiedzialności finansowej sprzedawcy względem kupującego. Teoretycznie, bo złapanie sprawcy to prawdziwa sztuka, a tak naprawdę przypadek, realna jest tylko odpowiedzialność finansowa sprzedawcy, ale kodeks karny nie ma z tym nic wspólnego. Przykro to mówić, ale trzeba być człowiekiem wielkiej wiary, by ufać, iż wyłącznie za pomocą manipulacji kodeksem karnym można naprawić świat. Tym razem też się nie uda.

Byle przed rejestracją czyli... tak jak i dziś

Oto bowiem według niektórych szacunków nawet ponad 80 proc. samochodów używanych sprowadzanych do Polski ma cofnięte liczniki, jeśli ktoś był w niemieckim tanim komisie, w którym masowo zaopatrują się Polacy, to wie, że to prawdopodobne. Nasza polska ustawa nie obowiązuje w Holandii, nie działa na terenie komisów w Niemczech, nie ma znaczenia we Francji, w praktyce nie działa przed pierwszą rejestracją samochodu w kraju. Nawet jeśli wyjdzie na jaw (czasem wychodzi), że sprowadzony samochód ma cofnięty licznik, to i tak nie wiadomo, kto to zrobił – na pewno zagraniczny pośrednik, ale nie wiadomo, który. Sprzedawca odpowiada finansowo (nie mylić z odpowiedzialnością karną!) przed kupującym, ale tylko w sytuacji, gdy nie uda mu się kupującego wciągnąć we współudział w oszustwie, np. namawiając na zaniżenie ceny na fakturze. Że ustawa uniemożliwia (utrudnia) kręcenie liczników samochodów z polskiej sieci dilerskiej? To już dziś jest mocno utrudnione, nic się nie zmieni. To, co pewne, to formalności czekające uczciwych właścicieli aut wymieniających licznik: trzeba wypełnić formularz, napisać oświadczenie, zgłosić się z autem na przegląd i zapłacić (do 100 zł). Ten, kto nieuczciwy, zaprogramuje nowy licznik, by wskazywał z grubsza to, co stary – i po zawodach.

Każdy pilnuje u siebie. A szkoda...

Ale co zatem można zrobić innego niż zaostrzyć kodeks karny? W dzisiejszych czasach można i należy dogadywać się na poziomie międzynarodowym, lobbować za stworzeniem europejskiego systemu udostępniania danych o przebiegach samochodów rejestrowanych na przeglądach, podczas ubezpieczania, itp. Tak jak działa system krajowy (działa dobrze), powinien działać system międzynarodowy – i wtedy koniec z kręceniem liczników. Niektóre kraje mają bardzo dobre systemy kontroli liczników, ale są one w mniejszym lub większym stopniu zastrzeżone do użytku krajowego. Nie dałoby się tak dogadać, by były one dostępne także w Polsce za symboliczną opłatą np. 1 euro, by nie kasowano rejestrów, gdy samochód na stałe wyjeżdża za granicę, czyli np. do Polski? Nie można by chociaż spróbować? Bo sam nowy paragraf karny pozwala tylko rządzącym odetchnąć z ulgą: odfajkowaliśmy!