• Podczas gdy zastanawiamy się, czy i o ile stanieją paliwa w przyszłym tygodniu, zdaniem przedstawicieli Międzynarodowej Agencji Energii światu grozi największy kryzys energetyczny od dekad
  • Kryzys ten można złagodzić, wdrażając 10-punktowy plan oszczędzania paliw
  • Jednym z punktów planu jest obniżenie dopuszczalnej prędkości na autostradach o przynajmniej 10 km/h
  • Planowane oszczędności na poziomie 2,7 mln baryłek ropy dziennie to tyle, ile zużywają wszystkie pojazdy silnikowe w Chinach
  • Więcej takich historii znajdziecie na stronie główniej Onet.pl

„W wyniku rosyjskiej inwazji na Ukrainę świat może stanąć przed największym szokiem podażowym na rynku ropy od dekad, mającym ogromny wpływ na gospodarki i społeczeństwa” – powiedział Faith Birol z Międzynarodowej Agencji Energii (IEA).

Lekarstwem, które ma złagodzić ten kryzys, ma być sięganie do państwowych rezerw ropy (USA właśnie przekazały dostawcom ropy 30 mln baryłek ze swoich rezerw strategicznych), a także wprowadzenie w życie 10-punktowego planu, który – zdaniem IEA – ma potencjał obniżenia światowego zużycia ropy o tyle, ile zużywają wszystkie pojazdy silnikowe w Chinach. To mogłoby pomóc w sytuacji, gdy nie można wykluczyć przerwania dostaw rosyjskiej ropy. Kiedy? Szybko – w ciągu czterech miesięcy!

Nie obędzie się jednak bez ofiar – także ze strony kierowców. Alternatywa? Nigdy nie widziane, rekordowe ceny paliw, inflacja i faktyczny niedobór paliw.

Plan oszczędzania ropy w 10 punktach: będziemy jeździć wolniej i mniej!

  1. Obniżenie dozwolonej prędkości na autostradach o co najmniej 10 km/h – to spowoduje obniżenie zużycia paliwa.
  2. Praca zdalna – co najmniej 3 razy w tygodniu – jeśli to możliwe.
  3. Niedziele bez samochodu (tylko w dużych miastach).
  4. Obniżenie kosztów transportu publicznego, ułatwienia dla ruchu pieszego, rowerów itd. Ten element planu wprowadza już teraz m.in. rząd Nowej Zelandii, obniżając ceny biletów w transporcie publicznym o połowę.
  5. Lepsze wykorzystanie prywatnych aut w miastach.
  6. Promocja carsharingu.
  7. Promowanie bardziej ekonomicznego organizowania transportu towarów.
  8. Przyspieszenie rozwoju elektromobilności.
  9. Ograniczenie podróży służbowych, jeśli jest dla nich alternatywa (np. spotkania on-line).
  10. Korzystanie z szybkich pociągów zamiast z transportu lotniczego tam, gdzie to możliwe.

Polska szczególnie uzależniona od ropy z Rosji

Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego udział rosyjskiej ropy w unijnym imporcie tego surowca spadł od 2010 roku z 34 do 25 proc., jednak kraje UE w różnym stopniu uzależnione są od importu z Rosji, 20 z nich w ogóle nie importuje ropy z tego kierunku. Najbardziej uzależniona jest Słowacja, która importuje ropę wyłącznie z Rosji. Rownież bardzo mocno uzależniona od Rosji pod tym względem jest Finlandia (80 proc. wykorzystywanej ropy pochodzi z Rosji).

Sytuacja Polski nie jest dużo lepsza, pomimo iż w ostatnich latach ropa sprowadzana jest do naszego kraju z różnych źródeł. Nie powinny uspokajać nas komunikaty mówiące o tym, iż w płockiej rafinerii tylko połowa ropy pochodzi z Rosji i jej udział w produkcji paliw szybko maleje – pozostałe polskie rafinerie korzystają głównie z ropy rosyjskiej. W 2019 roku rosyjska ropa stanowiła 68 proc. polskiego importu tego surowca, ale w 2020 roku więcej – 72 proc.

Tę zależność można z czasem ograniczać, lecz nie sposób odciąć się od niej gwałtownie. To oznacza, że program „oszczędnościowy” grozi polskim kierowcom bardziej niż innym. Tyle że może być wprowadzony prewencyjnie albo wymuszony rosnącymi cenami paliw.

Z rosyjskiej strony sprawa wygląda tak, że obecnie ok. 50 proc. eksportu ropy płynie do Europy, zaś ok. 20 proc. kupują Chiny. To pocieszające o tyle, że nasz problem to również "ich" problem.

Czy paliwa stanieją w przyszłym tygodniu?

Jako że w ciągu ostatnich trzech tygodni ceny paliw na polskich stacjach i w hurcie są skrajnie niestabilne (najpierw szybko rosły do niewidzianych nigdy wartości jak 8,32 zł za jeden litr ON, jednak potem zaczęły spadać), tematem do dyskusji stają się krótkoterminowe prognozy na zasadzie: "lepiej wstrzymać się z tankowaniem auta, w przyszłym tygodniu na stacjach będzie taniej". Tyle że sytuacja związana z napaścią Rosji na Ukrainę jest tak niestabilna, że tygodniowe prognozy analityków, które dotychczas zwykle się sprawdzały, obecnie nie nadążają za zmianami cen ropy i kursu złotego wobec dolara. Po kilku dniach spadków cen hurtowych w piątek i sobotę (18-19 marca) ceny paliw w hurcie znów zaczęły rosnąć, a to może powstrzymać obniżki na stacjach.

Nie pytaj, o ile spadnie, pomyśl, ile może podrożeć!

Tymczasem ważniejszym pytaniem jest długoterminowa dostępność paliw i jego ceny w przypadku, gdyby doszło eskalacji na froncie ukraińskim i na froncie wojny ekonomicznej. Gdyby doszło do "zakręcenia kurka" z rosyjską ropą – obojętnie z czyjej inicjatywy – ceny ropy na świecie musiałyby gwałtownie wzrosnąć. Niektórzy analitycy wspominają o wartościach rzędu 200 dolarów za baryłkę do końca roku! W Polsce ceny paliw mogłyby wzrosnąć szczególnie, bo w prosty sposób i szybko rosyjskiej ropy zastąpić się nie da.

Tego typu katastroficzne prognozy (wyobraźmy sobie litr paliwa na stacji za 12 zł!) oparte są jednak bardziej na prywatnych przekonaniach wybranych ekspertów niż na twardych przesłankach – bo poza tym, że sytuacja jest skrajnie niestabilna i nieprzewidywalna – to twardych danych brak.

NIemniej sytuacja jest niewesoła i systemowe oszczędzanie paliwa to temat do rozważenia na szybko. Potem może być za późno.