Powiedzieć, że klasyczne Mini czy nawet kombi Clubman mają problemy z dynamicznym pokonywaniem zakrętów, byłoby po prostu niesprawiedliwe i krzywdzące. Oba auta nadają się do takiego celu jak mało które. Zawsze jednak może być przecież jeszcze lepiej.

W tym konkretnym przypadku „lepiej” ma swoją nazwę: Mini Coupé. Zanim na początku października samochód trafi do salonów, mieliśmy okazję go wypróbować. Blisko o 3 cm niższa od klasycznej wersji odmiana Coupé niemalże leży na ulicy, którą przez bardzo pochyloną przednią szybę obserwuje kierowca. Patrząc na auto z zewnątrz, ma się wrażenie, że pod przypominającym hełm dachem może zabraknąć przestrzeni nad głowami.

Jednak nic podobnego – dzięki nisko umieszczonym sportowym fotelom nawet wysokie osoby znajdą dla siebie wygodną pozycję.Mierzące 3,74 m długości coupé jeździ w typowy dla Mini sposób, czyli posłusznie wykonuje polecenia kierowcy.

Przechyły nadwozia podczas energicznych zmian kierunku jazdy? Takie zjawiska kierowca będzie znał tylko ze słyszenia. Za to zarzucanie tyłem, zanim niezbyt natarczywie zareaguje DSC (czyli odpowiednik ESP u Mini) – proszę bardzo!

Naszym częściowo zamaskowanym testowym egzemplarzem mieliśmy okazję jeździć po torze wyścigowym. W aucie znalazł się pakiet John Cooper Works, dzięki czemu mieliśmy do dyspozycji 211 koniami pochodzących z doładowanego silnika 1.6.

Niecodzienny kształt dachu nie oznacza też, że nowe Mini jest niepraktyczne. Za siedzeniami znalazło się dużo miejsca na bagaże, a oprócz tego mamy klasyczny, 280-litrowy kufer, który do dynamicznych jazd we dwoje w zupełności wystarczy.