Dobrze, bo dzięki temu mniej było mrożących krew w żyłach relacji, w których myli się kolizje z wypadkami, nietrzeźwość z pijaństwem, a użytkowników dróg z kierowcami. Słyszymy w nich, np. że "30 pijanych zginęło w wypadkach drogowych, które sami spowodowali". Oczyma wyobraźni widzimy sznur jadących wężykiem aut, a nikt nie wspomni, że niemal jedną trzecią tych ofiar stanowią zwykle nietrzeźwi piesi, którzy wtargnęli na jezdnię.

Żadnych fanfar z okazji dobrych statystyk nie odtrąbiono – i bardzo dobrze, bo byłoby to nieprzyzwoitością wobec tych, którzy jednak do domu nie powrócili. Jedyna godna świętowania liczba wypadków i ofiar to ZERO. Można jednak spytać: czy aura histerii wokół rzekomego pijaństwa Polaków i ich umiłowania do jazdy po pijanemu jest uzasadniona?Młody wiek bywa groźniejszy od alkoholu, tylko co z tego?Żonglowanie liczbami mówiącymi o tysiącach pijanych za kierownicą nie wniesie nic pożytecznego, dopóki nie odniesie się ich do ogólnej liczby kierowców, a jeszcze lepiej – do liczby tych, którym należałoby odebrać prawo jazdy np. z powodu choroby umysłowej albo po prostu dlatego, że je kupili.

Mądrzej chyba spojrzeć na statystyki policyjne mówiące o efektywności akcji wymierzonych w pijanych kierowców. Otóż jeśli chodzi o kierujących pojazdami mechanicznymi, odsetek nietrzeźwych wynosił w pierwszych trzech kwartałach br. 0,90 proc. (rok wcześniej 1,30 proc.), przy czym podkreślmy raz jeszcze, że chodzi o działania prowadzone pod dyskotekami lub w poniedziałkowe poranki, kiedy to można liczyć na "dobre wyniki".

W przypadku rutynowych kontroli wskaźnik ten wynosi 0,70 proc. (przed rokiem 0,75 proc.), a pamiętajmy, że mało który policjant sprawdza kierowcę bez powodu. Ci doświadczeni chwalą się, że wyczuwają pijaków z daleka, co zwiększa przecież efektywność kontroli).

W sumie można przyjąć, że nietrzeźwy (co jednak nie oznacza, że pijany) jest mniej więcej jeden na dwustu kierowców. Dużo to czy mało? Na pewno za dużo, choć jednocześnie bardzo mało w porównaniu np. z odsetkiem tych, którzy bez zahamowań odreagowują na drodze frustracje i niepowodzenia. Oni jednak są bezkarni, dopóki nie dojdzie do wypadku.

Pytani przez nas policjanci powtarzają formułki o niebezpieczeństwie, jakie stanowią nietrzeźwi kierowcy, ale wielu z nich nieoficjalnie przyznaje, że łatwo wskazać o wiele gorsze zagrożenia. Jak choćby graniczącą z głupotą brawurę, jaka cechuje wielu kierowców, również tych całkiem trzeźwych, albo problem związany z młodymi, niedouczonymi kierowcami, którzy chcą zaimponować rówieśnikom nie samym faktem posiadania auta, ale szybką jazdą. Nie trzeba piwa, by byli groźni dla innych.

Zapomnijmy o mitach, mówmy o faktach. Może to rozczaruje osoby mające przesadne wyobrażenia o możliwościach Polaków, ale wcale nie pijemy najwięcej alkoholu w Europie. Wyprzedzają nas Czesi, Niemcy, Francuzi i wiele innych nacji, i to ze sporym zapasem. Dane o nietrzeźwych kierujących również utrzymują się na europejskim poziomie. A może skończyć ze strzelaniem z armat do wróbli?Dlaczego więc nikt nawet się nie zająknie, że Komisja Europejska zaleciła ujednolicenie progu nietrzeźwości do 0,5 promila? No pewnie, głupio o tym wspominać w kraju, w którym sądy grodzkie ferują wyroki za jazdę rowerem po 2 piwach.

Jak jest za granicą? W większości krajów prowadzenie „po użyciu alkoholu” jest możliwe, co najwyżej stan ten pogarsza sytuację kierującego w razie wypadku. W innych (głównie postkomunistycznych) grozi to mandatem i zatrzymaniem prawa jazdy na pewien czas, przy czym zwykle wszystko odbywa się bez angażowania sądów.

Po przekroczeniu progu 0,5 promila kary są poważne, czasem nawet bardzo dotkliwe, ale nikogo, kto ma we krwi 0,51 promila, a nie spowodował wypadku, nie traktuje się rutynowo jak przestępcy. Jak jest u nas, wiemy, choć wydaje się wątpliwe, czy stawianie przed sądami tych "po użyciu" oraz nietrzeźwych, na co zdecydowano się w 2000 r.,  przyniosło jakąkolwiek poprawę bezpieczeństwa na drogach. Czemu więc uparcie strzelamy  z armat do wróbli?

Alkocasco – pozorne bezpieczeństwo

Rozdawane za darmo alkomaty mają umożliwiać kierowcom samodzielną kontrolę trzeźwości. Skutki takich działań mogą być odwrotne od zamierzeń

Od ubiegłego roku w ramach akcji "Alkocasco – alkomat w każdym aucie" rozdano kierowcom dziesiątki tysięcy alkomatów. W kampanię finansowaną przez producenta alkoholi włączyły się liczne autorytety, przedstawiciele policji, a nawet Kościół – spora część urządzeń trafiła do odbiorców z rąk proboszczów podczas niedzielnych mszy. Celem tych działań jest rozwiązanie problemu polegającego na tym, że wielu kierowców siada za kierownicę, nie wiedząc, iż nadal znajdują się pod wpływem alkoholu. Kampania społeczna czy akcja reklamowa?Wypada docenić to, że organizatorzy kampanii próbują uświadomić kierowcom, iż alkohol pozostaje w organizmie dłużej, niż myślą. Niestety, na tym kończą się dobre strony tej akcji, bo proponowane rozwiązanie może przynieść efekty odwrotne od zamierzonych. Samodzielna kontrola trzeźwości to niezły pomysł, pod warunkiem, że ma się do dyspozycji alkomat, na wskazaniach którego można polegać. Urządzenia rozdawane w ramach akcji zupełnie się do tego nie nadają! To najtańsze, chińskie pseudoalkomaty sprzedawane niemalże na wagę. Podczas redakcyjnych testów kilkukrotnie badaliśmy takie urządzenia i wiemy, że ich wskazaniom nie można ufać.

Niestety, użytkownik może sądzić zupełnie inaczej, bowiem początkowo tani alkomat działa w miarę poprawnie. Wystarczy jednak choćby jedno nieodpowiednie dmuchnięcie, żeby nadawał się jedynie do wyrzucenia. Zamontowany w nim sensor badający stężenie alkoholu został umieszczony w obudowie bez żadnej osłony i jeżeli podczas pomiaru trafi na niego np. choćby kropelka śliny zmieszanej z alkoholem, ulega on uszkodzeniu. Profesjonalne alkomaty zbudowane są tak, że próbka powietrza, zanim trafi do komórki pomiarowej, przechodzi przez odpowiednio ukształtowane kanaliki, tak żeby nic nie zanieczyściło sensora. Mają też zabezpieczenia, które uniemożliwiają wykonanie pomiaru, jeżeli urządzenie jest niesprawne. Alkomat "Alkocasco" nawet po uszkodzeniu, o które naprawdę łatwo, udaje, że działa dalej, wprowadzając w błąd kierowcę.

Organizatorzy akcji wykazali się bez wątpienia dobrymi chęciami, ale niestety, również i nieznajomością zagadnienia. Zachęcają np. do wożenia alkomatu w samochodzie, co może tylko pogorszyć sprawę, bo na skutek panujących tam warunków (zmienna temperatura, wstrząsy, kontakt z oparami paliwa lub płynu do spryskiwaczy) urządzenia tego typu przestają działać niemal natychmiast.

Alkohol a wypadki drogowe

W 2008 r. nietrzeźwi uczestnicy ruchu na 6375 wypadków drogowych (13 proc. ogółu wypadków), w których uczestniczyli, spowodowali 4979 takich zdarzeń (10,1 proc.). We wszystkich wypadkach z udziałem nietrzeźwych zginęło 748 osób (13,8 proc. ogółu zabitych), a w wypadkach przez nich spowodowanych śmierć poniosły 603 osoby (11,1 proc.).

Pijani kierowcy spowodowali 3529 wypadków, w których zginęło 427 osób. Największy udział w tym mieli kierowcy aut osobowych (2785 wypadków, 356 zabitych), a po nich rowerzyści (262 wypadki, 20 zabitych) oraz motocykliści (177 wypadków, 24 zabitych). Warto wiedzieć, że wśród kierujących autami osobowymi i motocyklami sprawcami byli najcześciej ludzie w wieku 20-29 lat, natomiast wśród rowerzystów najliczniejszą grupę stanowiły osoby między 50. i 59. rokiem życia. Można przy tym założyć, że ta druga grupa ludzi to przeważnie mieszkańcy wsi i małych miast.

Zimą piją w tygodniu, a latem – cały tydzień na okrągło

Latem policja zatrzymuje tyle samo pijanych w ciągu tygodnia, co podczas weekendów. Do piątkowo--sobotnich imprez skłania zapewne dobra pogoda oraz sezon urlopowy. Niestety, podczas weekendowych wyjazdów samochodami podróżuje zwykle więcej osób niż w tygodniu, stąd znacznie większa jest liczba ofiar śmiertelnych i rannych.

Z nadejściem jesieni sytuacja się zmienia: podczas weekendów policjanci wykrywają mniej nietrzeźwych niż w tygodniu! W tym roku w sierpniu w ciągu 4 tygodni zatrzymano 7582 kierujących po wypiciu alkoholu, a przez 4 weekendy – 7196. We wrześniu przez 3 tygodnie zatrzymano 5504 kierowców, a przez 3 weekendy – 5035, natomiast w październiku przez pierwsze 3 weekendy 3841 osób, a przez 3 tygodnie 4657. Ze statystyk policyjnych wynika, że takie zależności obserwowane są rokrocznie. W 2008 r. najwięcej wypadków z udziałem nietrzeźwych wydarzyło się w sobotę, z kolei najwięcej ofiar takich wypadków odnotowano w niedzielę. Nieco bezpieczniejsze są piątki i poniedziałki. Natomiast do najbezpieczniejszych dni należą środa i czwartek – wypadków z udziałem nietrzeźwych jest wtedy najmniej, ginie w nich też najmniej osób.

PODSUMOWANIE

Nie chcemy, Boże broń, by nietrzeźwi kierowcy byli bezkarni! Sądzimy jednak, że należałoby się zastanowić, czy obecny system karania  spełnia postawione przed nim zadania. Nam wydaje się, że ma wiele wad, np. zupełnie niepotrzebnie szarga autorytet sądów zajmujących się sprawami, z których wiele  mogłaby załatwiać policja – dużo szybciej i o wiele taniej!

Nie zwracamy się do Sejmu! Na liście jego osiągnięć jest ustawa fotoradarowa, którą na szczęście wyrzucił do kosza Trybunał Konstytucyjny.  Pewni swej bezkarności (przynajmniej do końca kadencji) złotouści posłowie znów mogliby zacząć bredzić o konfiskatach aut itd.

Zwracamy się za to do fachowców – prawników, policjantów itd. Szykujcie analizy i dokumenty, które będą jak znalazł, gdy proces stanowienia prawa w Polsce uda się wyciągnąć z zapaści, w jakiej się znalazł. Trzeba wierzyć, że kiedyś tak się stanie.