Na początku postaramy się wyjaśnić znaczenie zwrotu "open source", którym posługują się zazwyczaj osoby z branży informatycznej. To nic innego, jak sposób tworzenia i dystrybucji programów (w tym przypadku konceptu auta) wraz z jego kodem źródłowym. Żaden z elementów nie jest chroniony patentami i licencjami płatnymi od strony producentów, a sami do woli możemy go modyfikować. Czyli wszystko co robimy, jest w przyszłości wykorzystywanie bezpłatnie przez kogoś innego.
Projektów stworzenia samochodu zgodnego z otwartym źródłem było całkiem dużo, ale prawdopodobnie tylko jeden doczekał się finału. To OSVehicle, włoska myśl technologiczna w połączeniu z pracą kilkudziesięciu ekspertów z całego świata. Także z Polski.
Sztandarowym modelem jest TABBY. Uniwersalne podwozie dwu- lub czteromiejscowe, do którego można dołączyć dowolny silnik czy samemu zaprojektować nadwozie. Oczywiście, zgodnie z filozofią open source, wszystko możemy zrobić sami w garażu, na podstawie przedstawionych projektów, ale…
- Z racji tego, że od zawsze uwielbiałem motoryzację, postanowiłem samemu zbudować samochód. OSVehile pozwala na wkład inżynierski czy inną myśl technologiczną w grupie oraz bieżące konsultowanie. Mamy wgląd w projekty, wzory, materiały, ale również zamówić gotowe produkty, które ciężko samemu zrobić w domu – mówi Marcin Skórzyński, Polak zaangażowany w projekt OSVehicle - Nie znam się na spawaniu, obliczaniu przeciążeń, więc samą ramę i elementy podwozia kupiłem. Nawet gdybym chciał ją zrobić sam, to zapłaciłbym pewnie więcej, bo kosztuje 2000 złotych – dodaje.
Marcin sam zajmuje się projektowaniem silnika elektrycznego, a wraz z bratem chce dodatkowo zrobić nadwozie.
Korporacyjny pstryczek?
Projekty open source są znane przede wszystkim w branży informatycznej, gdzie nawet wielkie koncerny starają się wesprzeć młodych entuzjastów programowania. Nie tak dawno temu, wiceprezes Nokii zadeklarował chęć pomocy programistom, którzy mieli problem z prawami własności intelektualnej (DRM, SIM Lock-i). Dzięki wsparciu technologicznemu i przekazaniu wiedzy, teraz mamy wysyp telefonów "za złotówkę".
Czy będzie podobnie w przypadku samochodów o otwartym kodzie? Zapytani przez nas inżynierowie na konferencjach prasowych odmówili komentarza. Każdy z nich, bez względu na koncern, miał obowiązujący zakaz konkurencji i przekazywania tajemnicy handlowej, a konsultacja z "wolnymi projektantami" mogłoby się skończyć utratą pracy.
Na razie, choć nieoficjalnie, wiadomo, że projekt samochodu Rally Fighter był konsultowany z GM w 2008 roku i udało się wyprowadzić go na ulicę z licencją Creative Commons (bezpłatne udostępnianie licencji z zachowaniem praw autorskich). Wtedy inżynierowie mieli doradzać przy obliczeniach i silniku. Dzisiaj, dzięki wspomnianej licencji, przyszli twórcy nie muszą już projektować wszystkiego od zera, ale pobrać pliki z projektami ze strony producenta i na podstawie "gotowców", zacząć zabawę z projektami własnego auta.
Otwórz się na samochód
Dlaczego coraz chętniej korzystamy z "otwartych projektów"? Przede wszystkim ze względu na koszty. Samodzielnie zbudowanie jest o wiele tańsze, niż kupno nowego samochodu z salonu i miłośnikom motoryzacji daje duże pole manewru przy modyfikacjach.
- TABBY to jak klocki dla bardzo dużego faceta. Przyjeżdża do ciebie paczka części, składasz ją w godzinę. Później ogranicza już tylko wyobraźnia. Wszystko inne masz na projektach, które konsultujesz i ulepszasz na bieżąco, wykrywając ewentualne luki i uchybienia, których już prawie nie ma – kończy Marcin Skórzyński.
Samochód TABBY jest pierwszym samochodem Open Source zgodnym ze wszystkimi przepisani ruchu drogowego oraz związanymi z homologacją.
Kompletny zestaw części do samodzielnego montażu podwozia kosztuje 500 euro, opcjonalnie można kupić silnik, baterię, pełną elektrykę czy fotele. Całość nie przekroczy 3 tys. euro. Ale jak zapewniają twórcy pierwszego "otwartego samochodu", pojazd jest kompatybilny ze wszystkimi silnikami, zarówno elektrycznymi, jak i hybrydowymi i wszystko można zrobić w garażu własnym sumptem, korzystając jedynie z ich projektów.
Czy OSVehicle zdobędzie taką samą popularność jak Mozilla Firefox czy Linux? Czas pokaże, ale już zyskuje swoją sympatię osób, które lubią mieć wpływ na swój samochód…