Sytuacja niemal jak z amerykańskiego filmu. Wszystko dzieje się 21 grudnia, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. 19-letni Noe Marcos Calazo jedzie swoją Yamahą YZF rocznik 2004 (brak informacji czy była to Yamaha R1 czy R6). Chwilę przed "złapaniem" przez policję motocyklista podejrzewany o jazdę pod wpływem zjechał z drogi i po przejechaniu kilkuset metrów uderzył w słup sygnalizacji świetlnej. Jednoślad zanim uderzył w drewniany słupek wyskoczył w powietrze na ponad 5 metrów. Motocykl został doszczętnie zniszczony. W powietrze wystrzelił również kierowca motoru, który uderzył w ziemię po przeleceniu niemal 32 metrów. Calazo doznał rozległych obrażeń i w krytycznym stanie został przetransportowany do szpitala. Jak widać na zdjęciach przekazanych przez biuro szeryfa hrabstwa Pinal w Arizonie nawet polscy "specjaliści" mieli by problem z odbudowaniem motocykla.
Odleciał przy 250 km/h i przeżył
19-letni motocyklista z Tempe w Arizonie sprawił sobie prezent pod choinkę. Jadąc z prędkością ponad 250 km/h zjechał z drogi, uderzył w słup i, o dziwo, przeżył wypadek