Radnev śpieszył się, aby odebrać dzieci z przedszkola. W roztargnieniu na firmowym parkingu pomylił dwa identyczne z zewnątrz auta, zaparkowane blisko siebie.
— Udało mi się uzyskać dostęp do cudzego samochodu za pomocą aplikacji. Kiedy zacząłem nim jeździć, zdałem sobie sprawę, że na przedniej szybie jest pęknięcie, którego wcześniej nie było — powiedział Randev.
Dalszą część artykułu znajdziesz pod materiałem wideo:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoOtworzył cudzą Teslę swoją kartą dostępu
Zdezorientowany właściciel omyłkowo "porwanego" auta postanowił wejść do Tesli Randeva. W tym celu użył nie aplikacji, ale własnej karty dostępu. W środku leżały dokumenty ze szpitala zawierające numer telefonu Randeva. I tak obaj właściciele skontaktowali się ze sobą i ustalili, co się stało.
Jak przekazuje "The Washington Post", mężczyzna nie zamierza pozbywać się samochodu, jednak ma bardzo duże wątpliwości co do skuteczności zabezpieczeń. — Wydałem ponad 70 tys. dolarów na ten samochód, a moja rodzina nie czuje się teraz bezpiecznie. Jeśli zwykła osoba byłaby w stanie uzyskać dostęp do samochodu z powodu awarii oprogramowania, to hakerzy mogą zrobić wszystko — pointuje w rozmowie z gazetą Randev.
Redakcja "The Washington Post" próbowała otrzymać komentarz do sprawy od producenta auta, ale do momentu publikacji nie uzyskała odpowiedzi.