Pomorzanin, jadąc samochodem pod koniec listopada ubiegłego roku ul. Własn Strzecha w Gdańsku, spostrzegł leżącego na chodniku przechodnia. Natychmiast zaparkował na pierwszym wolnym miejscu i pobiegł do nieprzytomnego pieszego. Rozpoczął sztuczne oddychanie i jednocześnie zadzwonił pod numer alarmowy 112, żeby wezwać specjalistyczną pomoc.
Kiedy ratownicy przyjechali na miejsce, przejęli pacjenta i zabrali go "na bombach" do szpitala. I tutaj historia powinna się zakończyć, ale tak się nie stało.
Dalszą część artykułu znajdziesz pod materiałem wideo:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoKierowca otrzymał mandat za nieopłacone miejsce parkingowe. Dwukrotnie składał reklamacje, tłumacząc urzędnikom miejskim w detalach, co właściwie zaszło i dlaczego tak postąpił.
Urzędnicy zasłaniają się nieżyciowymi przepisami
Do sprawy na łamach portalu trojmiasto.pl odniósł się gdański Zarząd Dróg i Zieleni, zawiadujący m.in. miejskimi strefami płatnego parkowania. Choć mężczyzna kontaktował się z urzędnikami w tej sprawie i wyjaśniał im okoliczności zajścia, to urzędnicy zasłaniają się przepisami i bezradnie rozkładają ręce. Jak twierdzą, w myśl obowiązujących przepisów, nie ma możliwości "anulowania" mandatu nałożonego w tak wyjątkowych okolicznościach.