Parkingowi naciągacze uaktywniają się zwłaszcza w sezonie letnim w najbardziej obleganych wakacyjnych miejscowościach. Wykorzystują fakt, że na miejskich parkingach brakuje miejsc postojowych i tworzą je na własnych posesjach, pobierając od kierowców bardzo wysokie opłaty.

- Wybranie się w samochodową wycieczkę do nadmorskiego kurortu w sezonie turystycznym, to najgorsze, co można zrobić. Znalezienie miejsca parkingowe graniczy z cudem, trzeba korzystać z dzikich parkingów, a tam nie dość, że opłaty wysokie, to strach o samochód wzmożony Cały dzień się człowiek stresuje, co będzie z samochodem. Czy nie porysują, nie ukradną, nie poniszczą? Lepiej zostawić auto w hotelu, a na zwiedzanie wybrać się autobusem, tylko, kto może sobie na to pozwolić? Mając małe dzieci, to przecież niemożliwe - mówi Tomasz z Łodzi.

Parkingowe żebractwo

Dzikie parkingi, to tylko jeden z problemów, jaki dotyka turystów w sezonie wakacyjnym. Nie mniejszym jest parkingowe żebractwo.

- Podchodzi typ spod ciemnej gwiazdy i oferuje, że popilnuje auto. Chce "piątaka", czasem "dychę". Człowiek się godzi, nie raz słyszy się opowieści o tym, że za odmowę auto zostało porysowane. Zresztą zdarza się, że pilnowacze wprost ostrzegają, że jak się nie zapłaci, to uszkodzą samochód. Ktoś wreszcie powinien zrobić z tym porządek. Nie dość, że człowiek płaci za parking, to jeszcze musi rzucić coś tym naciągaczom - skarży się pan Bogusław z Torunia, który z takim procederem spotkał się na wakacjach w Zakopanem.

Niestety takim formom żebractwa trudno zapobiec. Można oczywiście zgłosić fakt nagabywania straży miejskiej bądź policji, ale żeby sprawca został ukarany, osoba poszkodowana musi złożyć oficjalny wniosek i  świadczyć przeciwko naciągaczowi w sądzie, a na to, z braku czasu i zdrowia, zgadza się niewiele osób.

- Zgłoszenia o uprawianiu tego  typu procederu otrzymujemy głównie w okresie wakacyjnym.  Policjanci  reagują na każdy taki sygnał, prowadzą też rozpoznanie miejsc, w których pojawiają się żebrzący w ten sposób. Kontrolują miejsca, gdzie ten proceder jest nasilony (parkingi przy centrach handlowych, kościołach i plażach) . W I półroczu funkcjonariusze podjęli kilka interwencji wobec parkingowych "pilnowaczy". Samo składanie propozycji  pilnowania samochodu nie jest przejawem łamania prawa. Jednakże natarczywe domaganie się pieniędzy za pilnowanie samochodu to żebractwo, które jest wykroczeniem - mówi Magdalena Michalewska, rzecznik prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku.

- Z żebraniem w sposób natarczywy  mamy do czynienia, gdy osoba np. wielokrotnie zwraca się do kogoś z ofertą poliniowania samochodu za pieniądze lub zachodzi jej drogę i nie pozwala przejść.  Za natarczywe żebranie kodeks przewiduje karę aresztu albo ograniczenia wolności. Kiedy osoba grozi nam, że uszkodzi samochód, w momencie gdy nie zapłacimy za jego pilnowanie, wtedy mamy do czynienia z przestępstwem, za które grozi do 2 lat pozbawienia wolności . W sytuacji gdy doszło do takiego uszkodzenia mienia, sprawca tego czynu podlega karze pozbawienia wolności do 5 lat. Właściciele samochodów absolutnie nie powinni ulegać parkingowym żebrakom. O każdej tego typu sytuacji powinni informować policję lub straż miejską, tylko w ten sposób ten proceder można ukrócić - uważa podkom. Magdalena Michalewska.

Strzeżony nie znaczy bezpieczny

Aż 40 samochodów każdego dnia ginie z polskich ulic, parkingów i garaży. Właściciele aut nie mogą czuć się bezpiecznie, nawet zostawiając samochód na parkingu strzeżonym.

W 2011 roku policjanci wszczęli 16 575 postępować karnych w sprawach o kradzież samochodu. Łącznie w ubiegłym roku skradziono ponad 14 tys. aut, o wartości, według deklaracji pokrzywdzonych, 509,8 mln zł. Najczęściej samochody znikały z ulic (7 069 pojazdów), parkingów samochodowych (6 995) oraz parkingów przy centrach handlowych (234).  W tym roku statystyki mogą być podobne. - Na terenie miasta Gdańska w pierwszym półroczu 2012 r. odnotowano łącznie 267 kradzieży pojazdów. Jak wynika z naszych statystyk do  kradzieży samochodów dochodzi najczęściej nocą, a giną one z  niestrzeżonych parkingów i uliczek największych osiedli w Gdańsku, tzw. "sypialni" - informuje podkom. Magdalena Michalewska, rzecznik prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku.

Płacę, więc wymagam

Policyjne statystyki wskazują, że jednym z najczęstszych miejsc, z których giną samochody są miejskie parkingi, w tym również strzeżone. Okazuje się, że płacąc kilkanaście złotych za dzień, a kilkadziesiąt miesięcznie, wcale nie możemy czuć się bezpiecznie. - Dwa lata temu wybrałem się w odwiedziny do dziewczyny studiującej w stolicy. Samochód zostawiłem na parkingu strzeżonym, na drugi dzień już go nie było - opowiada Bartosz z Łodzi. - Przepadł nie tylko samochód, ale i odszkodowanie, bo okazało się, że parking wcale strzeżony nie był, a dozorowany, a to różnica, o której wcześniej nie miałem pojęcia - dodaje.

W podobnej sytuacji są setki Polaków. Z sondażu przeprowadzonego przez Zakłady Usługowe "EZT" S.A, firmę dbającą o bezpieczeństwo na parkingach, wynika, że Polacy nie rozróżniają parkingu strzeżonego od dozorowanego. Aż 43 proc. kierowców deklaruje, że często parkuje na parkingu strzeżonym. Jednocześnie 89 proc. nie rozróżnia parkingu dozorowanego od strzeżonego. Skutki niewiedzy mogą słono kosztować. - Podstawowym błędem jest niezapoznanie się z regulaminem parkingu. Właściciele pojazdów nie sprawdzają, czy samochód zostawiają na parkingu strzeżonym, czy dozorowanym. A różnica może okazać się znacząca. W przypadku kradzieży samochodu z parkingu dozorowanego, nie mamy szansy ubiegać się o odszkodowanie. Natomiast właściciel parkingów strzeżonych ponosi odpowiedzialność za szkodę i możemy żądać od niego odszkodowania - mówi pan Władysław, dozorca jednego ze strzeżonych parkingów w Warszawie.

Jednak większości takich sytuacji winni nie są kierowcy, lecz błędne oznaczenia parkingów. Właściciele miejsc postojowych specjalnie nie informują o charakterze parkingu, by uniknąć odpowiedzialności za szkody powstałe na jego terenie. - Oczywiście zdarza się, że kierowców w błąd wprowadzają właściciele parkingów. Nazwy miejsc postojowych mogą być mylące. Dlatego trzeba zerknąć na regulamin. Ważny jest też szlaban, budka z dozorcą, ochroniarz, który chodzi po placu i nadzoruje samochody, a także system kamer. Dopiero to wszystko może pozwolić spać kierowcom spokojnie - informuje pan Władysław. Ale kradzież samochodu, to nie jedyna niespodzianka, jaka może spotkać kierowców, parkujących swoje auta na parkingach miejskich.

Lżej o kilkadziesiąt litrów

Co jeszcze może czekać właścicieli aut? Oprócz porysowań spowodowanych nieumiejętnym parkowaniem niektórych kierowców, samochód może zostać uszczuplony o kilkadziesiąt litrów paliwa. - Do kradzieży paliwa z baków dochodzi na parkingach niestrzeżonych i w miejscach nieoświetlonych, gdzie nie ma monitoringu - twierdzi Magdalena Michalewska, z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Niestety udowodnienie takiej szkody jest bardzo trudne.